piątek, 14 marca 2014

Rozdział 42

Trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło niebo


   Dlaczego życie nie może biec w normalnym tempie? Bez żadnych potknięć, bez żadnych pomyłek? Nie jest łatwo... A jeśli już chodzi o pomyłki to moje życie to jedna wielka pomyłka. Pomyłką było to, że zaufałam Ross'owi. Myślałam, że jest inny. Że tamtego dnia mówił wszystko szczerze, z całego serca. Najwidoczniej się pomyliłam... Po dzisiejszej akcji z Whitney sama nie wiem co czuję. Jak się czuję. Nie wiem co mam myśleć. Dlaczego on tak zareagował? Czyżby tak bardzo w nią wierzył? A może po prostu coś do niej czuł? Pogubiłam się już ze wszystkim...
_____________________________________________________________________________________


  Siedziałam na parapecie przyglądając się kroplom deszczu powoli opadającym po mokrej szybie. W jednej chwili znikały i pojawiały się kolejne. Zupełnie jak łzy na mojej opuchniętej twarzy... Otworzyłam okno chcąc złapać chociaż trochę świeżego powietrza, żeby odetchnąć tą całą sprawę. Do sypialni tak nagle wparowała wzburzona od emocji Rydel.
- Oszalałaś do końca! Nie ma mowy! Nie pozwolę ci na to! - krzyczała zdenerwowana blondynka, zamykając okno.
- Rydel! Uspokój się! - powstrzymałam blondynkę i mocno ją przytuliłam
- Idiotko! Chciałaś popełnić samobójstwo i jeszcze każesz mi się uspokoić?! Wiesz, że nie chcę żebyś zrobiła jakąś głupotę?
- Delly, a kto powiedział, że ja chciałam skoczyć? ... Chciałam po prostu odetchnąć! Nie jestem aż taka głupia... - spojrzałam na zapłakane oczy przyjaciółki - Nie płacz kochanie...Nie lubię jak płaczesz. Wiem, że się o mnie martwisz, ale to nie twoja sprawa i nie możesz aż tak tego przeżywać...
- Ale przeżywam! Nie spodziewałam się tego po moim bracie...Ta dziewczyna ma go owinięte wokół palca! Za bardzo się do niej upodobnił i ... - moja mina nagle posmutniała jeszcze bardziej - ...i przepraszam! Wiem, że na pewno bolą cię teraz te słowa, ale...Oh Scarlett.. - przytuliła mnie z całej siły. Położyłam głowę na jej kolanach i zaczęłam płakać - Ciii będzie dobrze.
- Kiedy? ...Moje życie nigdy nie było normalne. Chyba czas coś zmienić.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem. Muszę w końcu wziąć sprawy w swoje ręce Rydel. Nie mogę się kierować słowami kogoś innego... Za bardzo byłam skupiona na normalnym życiu, uganiając się w tym czasie za moim chłopakiem, który i tak spędzał ze mną tak mało czasu...
- Wiesz nie wiem co powiedzieć...
- Nic. Ja muszę się z tym przespać. Nie mów nic nikomu narazie. Zobaczę co będzie jutro... Za tydzień przerwa wiosenna, więc może gdzieś pojadę i.. No nic. Trzeba żyć dalej. Mimo wszystko...
- Dobrze. Ale nie rób nic głupiego. I pamiętaj, że cokolwiek by się działo masz mnie. A jeśli chodzi o Ross'a to nie wiem dlaczego tak zareagował. Za dużo emocji. Porozmawiaj z nim jeszcze.
- Porozmawiam, ale nie wiem co będzie między nami dalej...
- Taa..To ja już lecę.. Powiem Vanessie, żeby nie przychodziła.
- Okey. - uśmiechnęłam się sztucznie, bo w moich oczach nadal pozostawały łzy, a z ust chciał się uwolnić głośny krzyk bólu. Ale zacisnęłam zęby i nie dałam tego po sobie poznać. Pożegnałam się z blondynką i rozpłakałam się, opierając się o drzwi i chowając twarz w rękach...
___________________________________________________________________________________

 Następnego dnia Ross'a obudziły miłe promienie słońca oświetlające całą sypialnię. Uśmiechnął się sam do siebie, obracając się na drugi bok. Sięgnął po telefon, leżący na szafce nocnej, aby sprawdzić godzinę. Spojrzał na zdjęcie na, którym byliśmy razem. Momentalnie jego twarz posmutniała. Wstał z łóżka i poczuł przeszywający jego głowę ostry ból. Szybko usiadł i złapał się za głowę. Do pokoju weszła Rydel.
- Co obudziłeś się? - przywitała się ozięble dziewczyna
- Jak widać..Kur** moja głowa...
- Co kacyk? - docięła z zadowoleniem
- Możesz ze mnie zejść? Mam już dość..
- Założę się, że nic kompletnie nic nie pamiętasz.
- No w pewnym sensie to masz rację.
- Aj jeja... Może ci to uświadomię?
- Jakbyś była taka dobra... - uśmiechnęła się sztucznie w stronę brata i usiadła obok niego na łóżku, jeżdżąc ręką po jego blond czuprynie
- No to braciszku zacznijmy od tego, że mieliśmy wczoraj wyjaśnić wszystkie sprawy dotyczące twojego problemu w show-biznesie. Ale zamiast to wszystko ładnie, pięknie rozwiązać wszystko się jednym słowem zjeba**.
- Możesz nie przeklinać? Jakoś to do ciebie nie pasuje. - zaśmiał się chłopak, na co blondynka mocno szarpnęła go za włosy - Auu!!
- I prawidłowo! Miało boleć... Ross kretynie! Wiesz co wczoraj zrobiłeś?!
- Właśnie coś mi świta. Wiem, że coś złego, ale szacuje, że tak się upiłem, że nic z tego nie pamiętam...
- Ah dobrze myślisz... No to jak już wszystko miało być tak idealnie. Bo już właściwie wiedzieliśmy kto to wszystko zrobił to ty wsiadłeś na Scar i jej wygarnąłeś wszystko prosto w oczy...A potem nie wiem co się działo, bo poszłam za biedną zapłakaną Scar do domu. Wiem tylko, że obaliłeś kilka butelek...
- O matko! Dobra już sobie przypominam co zrobiłem. Ale Rydel to to nie może być prawda!
- A jednak... - mówiła z satysfakcją dziewczyna
- Przecież Whitney nie mogła tego zrobić... - dziewczyna szeroko otworzyła oczy i już chciała się zamachnąć, ale się powstrzymała
- Jesteś... Nie mam już słów na ciebie. Bardzo się zmieniłeś Ross. Nie mogę uwierzyć, że potem co się wczoraj stało, potem jak znowu sprawiłeś, że twoja dziewczyna płacze i poraz kolejny sprawiłeś, że Riker przestał ci ufać ty dalej bronisz tej dziewczyny?! Jesteś nienormalny! Ja już nie umiem z tobą rozmawiać... Jedna osoba, która ci może pomóc to Ell albo rodzice. Bo reszta rodziny już nie wie co z tobą zrobić... - dziewczyna tylko spojrzała z pogardą na brata i bez słowa wyszła z sypialni
- Ross co ty najlepszego zrobiłeś?! - powiedział sam do siebie i położył głowę w poduszkę
___________________________________________________________________________________

  Tego samego dnia po południu, siedziałam w parku na ławce i patrzałam na dzieci bawiące się bańkami mydlanymi. Wyglądały tak radośnie. Czekałam na Vanessę, która spóźniała się już dobre piętnaście minut. Nagle ktoś zakrył mi oczy dłońmi. Uśmiechnęłam się, bo byłam pewna, że to Van. Kiedy moje oczy zostały odkryte ku mojemu zdziwieniu pojawił się Ross. Stał przed mną i nic nie mówił. Jedną rękę trzymał z tyłu. Patrzałam na niego i nawet nie miałam ochoty się odzywać.
- Scarlett?
- Co?
- Ja... - ukląkł i wyciągnął z zza pleców duży bukiet róż - ...Przepraszam cię!  - nie miałam pojęcia co mam zrobić. Dziwnie się czułam. Tak właściwie nie chciałam mu w tej chwili powiedzieć czegoś co by go zraniło, ale nie mogłam... - Powiedz coś. - z jego oka poleciała łza
- A co mam ci powiedzieć?
- No nie wiem. Wybacz mi.
- Wybacz? A ty w ogóle wiesz co wczoraj zrobiłeś?! Ross wiesz jak ja się poczułam? Jakbym była dla ciebie nikim!
- Kochanie ja..
- Przestań! Mam już tego dość! Myślisz, że jak przyjdziesz z kwiatami to ja o wszystkim zapomnę?! A zaraz polecisz z pewnością do Whitney. Aż się dziwię, że jeszcze u niej nie jesteś.
- Skarbie wiem, że zrobiłem głupi błąd i że teraz tak dziwnie bo przychodzę tak jakby nigdy nic i ...Ale ja naprawdę wiem co zrobiłem i przepraszam.
- Za często słyszę to słowo Ross. Zmieniłeś się odkąd ona tu jest. I tu nawet nie chodzi o zazdrość. Ona owinęła cię wokół palca. Ma nad tobą większą kontrolę niż twoja matka! Najpierw się zastanów nad tym na kim ci bardziej zależy i komu ufasz. A potem przyjdź...
- Scarlett. Ale co ty chcesz przez to powiedzieć?
- Wiesz co, ja już się sama pogubiłam we własnym życiu. Nie chcę układać jeszcze twojego.
- Wiem..Ale co masz na myśli.
- Ross ja wyjeżdżam.
- Słucham?
- Wyjeżdżam. Nie wiem jeszcze na ile, ale wiem, że muszę poukładać wszystkie moje sprawy. A ty lepiej zajmij się swoimi.. - wstałam z ławki i  już chciałam odejść, ale chłopak chwycił mnie za rękę
- Chwila. Co z nami?
- Ty mi powiedz. Nie wiem czy ja nadal mogę ci ufać. Za dużo się między nami zmieniło. Zróbmy sobie co najwyżej przerwę...
- Ale...
- Cześć Ross.. - udałam się w stronę domu zostawiając blondyna samego w parku
___________________________________________________________________________________

Hejoo moje Miśki! <33
No to tak. Mam ten rozdział, który napisałam zaskakująco szybko :* Może to dlatego, że miałam dosyć dużo czasu? Niee... To dzięki waszym komentarzom pod ostatnim rozdziałem. Jakoś tak jak je czytałam to dało mi takiego kopa. I napisałam ten rozdział. Bo czasu bardzo bardzo mało...Dobra już was nie zanudzam, bo jakoś chyba często to robię. To ten mam nadzieję, że rozdział się podoba i proszę Was bardzo mocno o te komentarze i w razie możliwości o dodanie do obserwowanych - czy jak tam to się nazywa - Dziękuję Wam, że nadal ze mną jesteście!!! <33 Kocham Was! <33



~Olivia~ 

piątek, 7 marca 2014

Rodział 41

Nic nie dzieje się bez powodu

[...] Walentynki były jednym z najlepszych dni jakie mnie w życiu spotkały. Tak prawdę mówiąc nigdy ich nie lubiłam. Może dlatego, że nie miałam z kim ich dzielić? Nie wiem to bardzo możliwe że przez ten dzień zawsze odczuwałam tam gdzieś jakąś pustkę, ale to się zmieniło. Ross udowodnij, że jestem dla niego najważniejsza i to właśnie chciałam osiągnąć. Myślę, że moja zazdrość też trochę namieszała w naszym związku. Mam nadzieję, że od teraz wszystko będzie już w miarę dobrze...
_____________________________________________________________________________________
Tydzień później
Obudziłam się jak zwykle o 7.00. Czas do szkoły - pomyślałam. Strasznie nie chciało mi się ruszyć z łóżka, ale nie miałam zbytnio wyboru. Jeszcze jeden dzień i weekend! ...Kilka minut jeszcze poleżałam, wstałam i udałam się do łazienki, aby się odświeżyć... Po następnych dziesięciu minutach znajdowałam się już w kuchni, gdzie czekało na mnie pyszne śniadanko. Mama o dziwo była w domu. Ah no tak ma urlop...
- Kochanie może mi powiesz jak tam u ciebie? - zapytała nagle mama przerywając mycie naczyń
- Um..Dobrze?
- I tylko tyle?
- A co mam ci mówić? Moje życie jakoś specjalnie się nie pogorszyło ani nie polepszyło. Norma. I co mam ci mówić, co na lekcjach robimy?
- Jeju, z tobą w ogóle nie można porozmawiać. Więcej się dowiem od Vanessy..
- Mamo. Nie jestem moją siostrą która mówi ci wszystko co dzieje się w jej życiu. Tylko że ja mam prawie 18 lat a ona 8..To różnica...
- Wiesz że nie mówię o tym... Słuchaj wiem co się dzieje między tobą a Rossem. O tej jego koleżance i całej sprawie z tobą na czele i tym show-biznesem. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - wzruszyłam tylko ramionami - Że nie dowiaduję się takich rzeczy od własnej  córki tylko od matki jej chłopaka.. To jest przykre Scarlett..
- Dobra. Może powinnam ci więcej mówić. Ale ty jesteś wiecznie zapracowana. A ja chciałam tak jakoś sama poradzić sobie z tym wszystkim. Zobaczyć czy będę umiała radzić sobie z takiego typu problemami w przyszłości...
- Ale jeszcze będziesz się mogła tego nauczyć. Po prostu chcę narazie, żebyś mówiła mi więcej. Bo martwię się o ciebie i nie wiem nigdy jak ci pomóc...
- Postaram się mówić więcej. A teraz wybacz droga mamusiu ale śpieszę się do szkoły.. To narazie! - szybko wzięłam łyka kawy i pobiegłam w stronę drzwi...
___________________________________________________________________________________

Dom Lynch'ów
- Dawaj Rocky! Tylko na to cię stać! - krzyczał Ross robiąc kolejną z rzędu pompkę
- I tak jestem lepszy! I wyglądam lepiej!
- Możesz sobie śnić!
- Hola hola!! Co tu się dzieje?! - nagle do pokoju weszła Stormie
- No jak to co? Pompki robimy. Jakoś trzeba wyglądać. - odezwał się straszy
- Widzę, nie jestem ślepa! Ale może byście ruszyli łaskawie tyłki do samochodu?! Macie za 15 minut próbę. A Riker powiedział, że nie będzie na was wiecznie czekał.
- Co?! Znowu? Wczoraj też była. Nie wiem po co..Następny koncert jest dopiero za tydzień...
- Nie obchodzi mnie to chłopacy! Natychmiast zakładać koszulki i do samochodu. Nie będę się dwa razy powtarzać!
- W zasadzie już się powtórzyłaś...
- Ross!
- Przepraszam...Ja tylko chciałem przytoczyć to co.. Albo już się nie odzywam.
- Dobra chodź młody... - oboje wstali z miejsc i udali się w stronę korytarza
___________________________________________________________________________________
Tymczasem w studiu...

- Rydel, dzwoń po nich! - krzyknął Riker, który chodził z kąta do kąta po pomieszczeniu
- Uspokój się! Zaraz będą...Mama mówiła, że ich przypilnuje.
- Ty nic nie rozumiesz. Ross obiecał, że się zmieni. Zawsze się czymś tłumaczy. Jak nie jego pieprzony serial to coś innego, bo on jest wielką gwiazdą.
- Czy ty się słyszysz?... Mówisz tak jakbyś był o to zazdrosny.
- Nie jestem o nic zazdrosny. Tylko wkurza mnie to, że Ross jest takim...No..Egoistą! 
- Egoistą? Błagam cię Riker przestań. On taki już jest. Zawsze taki był. Tylko, że kiedyś to ci jakoś nie przeszkadzało.. 
- Ale zaczęło. 
- Ah jeja... Trzeba było razem jechać. 
- No widzisz... 
- O dostałam sms'a od Scar! 
- Wow wielkie halo.. 
- Spadaj. Jak cię to nie interesuje to wyjdź... 
- Dla mnie spoko.. -blondyn posłał siostrze obojętne spojrzenie i wyszedł mijając się po drodze z Ratliff'em, który szedł do Delly
- Co robisz? - usiadł na przeciwko blondynki i zaczął się śmiać
- Piszę. Czemu się śmiejesz? 
- Bo lubię... 
- Mmm fajnie... O kur**! 
- Co jest? 
- Scar mi właśnie napisała, że znowu jest jakiś skandal na temat jej i Ross'a...
- O matko..A ja myślałem, że to już koniec.. 
- Chwila..I Rikera? Napisz mi link. - zacytowała sms'a, którego od razu wysłała do przyjaciółki 
- Dobra Delly chodź już później się tym zajmiemy. Oni już chyba przyjechali...
- Ale Ell...
- Nie. Idziemy kochana..
- Dobrze.. - wytknęła mu język i pobiegła przed nim do drzwi, przy których od razu się zatrzymała - Chwilunia..Kochana? 
- A jaka? Wkurzająca, wredna, nałożyłaś za dużo pudru na twarz.... - chłopak spojrzał na niezadowoloną minę dziewczyny i momentalnie opuścił pomieszczenie udając się do reszty załogi..
- Z facetami.... Grrr.....
___________________________________________________________________________________

  Po skończonej próbie, wszyscy udali się w spokoju do domu. Siedzieli w salonie i oglądali jakąś komedie. Tymczasem ja, Rydel i Allyson siedziałyśmy w kuchni i przygotowałyśmy przekąski. Po chwili dołączyła do nas Vanessa. 
- Dobra. Chłopacy pozbyli się twoich rodziców Rydel..
- Oo będzie spokój.
- No właśnie! 
- Co ty się tak cieszysz? - spojrzałam na wielce uradowaną minę dziewczyny
- No...Można poszaleć! 
- Tobie już starczy kochanie. - uspokoiła ją Ally 
- No weźcie. Ile razy bawimy się tak wszyscy razem? Nie mówię, że mamy się upić tak jak w sylwestra czy coś.
- Właściwie ona ma rację. Trochę zabawy się przyda. Ale najpierw trzeba pewne sprawy omówić..
- Ah no tak. To zaraz przygotujemy przekąski i narada. - zaśmiała się Delly
- Ej dziewczyny mam nadzieję, że macie więcej tego jedzenia? - nagle do kuchni wparował Ross
- A czemu? - zapytałam
- Bo... Zaprosiłem Whitney.
- Whitney? A czy ona zawsze musi z nami siedzieć? - mój humor ze złego zmienił się na jeszcze gorszy
- Jeju kochanie. Przecież już o tym rozmawialiśmy. To moja przyjaciółka i na pewno będzie jej miło jak będzie mogła z nami posiedzieć... 
- Oh na pewno masz rację... - uśmiechnęłam się sztucznie
- No widzisz. Czyli, że się zgadasz? 
- Rób jak chcesz! Nie mój dom... - poszłam na górę do pokoju Rydel, a za mną od razu Van
- Co ją ugryzło? 
- Ross jesteś kretynem! - powiedziała stanowczo Rydel
- Ale dowaliłaś!  - zaśmiała się Allyson
 ***
Weszłyśmy obie do pokoju blondynki i usiadłyśmy na łóżku
- Ej, Scar co jest? 
- Wiesz, że nie przepadam za Whitney? 
- No wiem. Szczerze mówiąc to ja trochę też. Za dużo przebywa obok Rocky'ego...
- Tu już nawet nie chodzi o zazdrość. Przyzwyczaiłam się, że Ross spędza z nią dużo czasu.
- To o co? 
- Wkurza mnie, że ona się we wszystko pakuje. Nie musi wiedzieć o naszych wszystkich problemach. W ogóle tych co teraz są. Nikomu tego nie mówiłam, ale ja jej nie ufam.
- Co masz na myśli? Uważasz, że to ona może mieć coś wspólnego z tą całą sytuacją z tobą i Ross'em? 
- No tak trochę... Ale pomyśl Van. Kto był z chłopakami na lotnisku wtedy jak to się zaczęło? 
- No Whitney.
- A kto zjawił się tak nagle jak to ja byłam ta najgorsza? 
- Whitney.
- A kto...
- Dobra przestań. Wiem już o co chodzi, ale co to ma z tym wszystkim wspólnego? Przecież nie masz na nią dowodów.
- To ona na lotnisku ich nagrywała. 
- Ale do bloga... 
- A czy ktokolwiek widział tego jej bloga? 
- Chyba nie. 
- Może ja przesadzam, ale ona naprawdę mi się wydaje podejrzana o to wszystko. Wiem to jest dziwne bo Whitney się przyjaźni z Ross'em i nie zrobiłaby takiego czegoś, ale co ja mam z tym wspólnego? 
- Nie wiem Scarlett..Chodź już na dół. 
- Nie będę o tym gadać przy niej.
- Chodź i nie marudź! - obie zeszłyśmy do reszty. Na moje nieszczęście dziewczyna już tam była
***
  Po dobrych piętnastu minutach posiłku zaczęła się prawdziwa rozmowa. 
- Dobrze. Skoro wszyscy już o tym wiedzą to może przejdzi... 
- Riker! Do rzeczy! - pośpieszała go Ally
- Spokojnie..Tą sprawę trzeba jak najszybciej wyjaśnić.Nikt nie wiem kto pisze o Ross'ie takie bzdury i miesza w to wszystko również Scarlett. 
- Wiesz co bracie tyle to my już dawno wiemy. I co mam to na policję zgłosić? Że moja kariera się sypie bo komuś nie podoba się moje życie i moja dziewczyna?! Wyjdę na kompletnego idiotę! 
- Nie..Załatwimy to po męsku.
- Czyli na pewno nie w twoim stylu..
- Zamknij się i słuchaj! Bo chcę ratować ci skórę, a ty oczywiście jak zawsze musisz się popisywać! Nie jesteś najważniejszy Ross! 
- Ej ej chłopaki! Uspokójcie się oboje! Ty przestań ciągle dokładać bratu, bo jest od ciebie starszy i próbuje ci pomóc! A ty już przestań robić o to samo awanturę! Bo my nigdy nie dojdziemy to końca tej sprawy! - zdenerwowana  i cała czerwona Rydel usiadła obok Ell'a, który od razu ją przytulił
- Dobra już. Jest dobrze. Przepraszam Riker. Delly nie denerwuj się... To co, masz jakiś pomysł? 
- Możemy po prostu dotrzeć do tego z jakiego źródła pochodzą te fakty i pogadać sobie z osobą, która to wszystko uknuła.
- Jestem za! - krzyknął uradowany blondyn. Przez ten cały czas obserwowałam zachowanie Whitney, która siedziała na kanapie pomiędzy Rikerem a Allyson. Była trochę zmieszana. Albo nie wiedziała co się dzieje albo denerwowała się tą całą sprawą. Tylko dlaczego? Przez chwilę spojrzała na mnie, ale momentalnie zwróciła wzrok w ekran swojego telefonu. 
- Umm...Słuchajcie, bardzo fajnie się z wami siedzi i miło, że mnie zaprosiliście, ale mama do mnie napisała, że mam wracać i pomóc jej.. - oznajmiła Whitney
- W czym pomóc? - zapytał Rocky 
- Eee.. No ten..W domu? Tak! Przy...Bo goście. To znaczy babcia przyjeżdża! Moja babcia.. - wszyscy dziwnie na nią patrzeli. Było widać, że zmyśla
- Ale nie możesz zostać? 
- Niee.. Ja naprawdę muszę iść. Z resztą to wasze sprawy. Broń boże nie dotyczą mnie, więc nie będę tu tak siedzieć i wam przeszkadzać...To ten, ja już pójdę.. 
- Odprowadzę cię.  - Ross uśmiechnął się  i wyszedł z dziewczyną na zewnątrz
- Czy jeszcze według kogoś to było trochę podejrzane? - zapytała Ally
- Tak! Mówiłam ci Van! Coś mi w niej nie pasuje. I nie pasowało od początku kiedy tu się zjawiła! - zaczęłam mówić
- Scar myślisz, że to ona jest tą osobą, która... 
- ...Tak! Od początku tak myślałam. Nie sądzisz, że to dziwne że tak nagle wychodzi bo musi pomóc mamie, bo ktoś przyjeżdża?
- Jej babcia. - wtrącił Rocky
- Nikt do niej nie przyjechał!  - oburzyła się Vanessa - Okłamała nas Rocky.
- Nieważne. Poszła sobie w trakcie rozmowy na temat odszukania podejrzanej o to wszystko osoby. I jeszcze podkreśliła, że broń boże nie ma nic z tym wspólnego. 
- Scarlett ma racje. - dołączył się Ratliff - Kto mógłby wiedzieć o wszystkich naszych problemach i o kłótniach Ross'a ze Scar? 
- Właśnie. Ross jej wszystko mówił, bo to jego 'przyjaciółka'. -dodała Rydel..Do domu wrócił Ross. Wszyscy skierowali na niego wzrok 
- Co się tak patrzycie? 
- Ross, chyba wiemy już kto teoretycznie mógłby być sprawcą twoich problemów.
- Nie teoretycznie, tylko na pewno! - krzyknęłam
- Kto? 
- Twoja przyjaciółka. - powiedział Riker
- Whitney? 
- Tak...Scarlett myśli że to ona bo jest na nią dość dużo dowodów. Ale my też tak uważamy. W ogóle po dzisiejszej akcji. 
- Co wy mówicie?! Nie wierzę w to! 
- Rossy, ale to chyba prawda... - podeszłam do niego
- Przestań! Nie lubisz jej i teraz próbujesz ją wkopać w coś czego nie zrobiła! Jesteś żałosna Scar! - powiedział mi to prosto w twarz. Reszta tylko patrzała z niedowierzaniem 
- Słuchałam? 
- Już dobrze wiesz co powiedziałem. Dlaczego tak bardzo chcesz jej zniszczyć życie? 
- Przepraszam, że tak uraziłam twoją kochaną przyjaciółkę, ale to ona nam, a zwłaszcza tobie niszczy życie! A skoro jest tak ślepy to proszę bardzo idź do niej! Jak nie chcesz słuchać osób, które chcą ci pomóc! 
- Scar... - chwycił mnie za rękę
- Zostaw mnie!  - oderwałam się od niego - Idź do niej jak uważasz, że jestem taka żałosna. Przecież ona ci na pewno pomoże.. - łzy same poleciały mi z oczu. Spojrzałam na niego i wyszłam z domu 
- Ross! - krzyknęła Delly - Pogrzało cię?! Przecież ona mówi prawdę! Nie wierzę, że to powiedziałeś! - uderzyła brata prosto w twarz i ruszyła w stronę mojego domu. Blondyn nic na to nie powiedział tylko poszedł na górę.. 
- Yyy może mi ktoś powiedzieć co tu się właśnie stało? Bo trochę się pogubiłam.. - mówiła przestraszona całą sytuacją Ally
- Wszystko w jednej chwili się sypnęło. Bardziej niż się tego spodziewałem.. - oznajmił Riker 
___________________________________________________________________________________

Hej hej moi kochani! 
Witam was po trzy tygodniowej przerwie. Nie myślałam, że aż tak długo zajmie mi napisanie tego rozdziału, ale niestety zajęło. Mam urwanie głowy w szkole, a nie mówiąc już o sprawach prywatnych. Postaram się szybciej napisać następny, ale to zależy od mojej weny. Bo ostatnio miałam z nią mały problem. 
Ale do rzeczy. Jak wam się podoba ten rozdział? Ogólnie według mnie nie jest najgorszy. Chociaż mógłby być o wiele lepszy. Starałam się opisać więcej scen z innymi bohaterami, a nie ciągle z tymi samymi i myślę, że źle nie wyszło. Taa akcja na końcu jest trochę dramatyczna, ale chyba fajnie nawet wyszła. Dobra nie będę się rozpisywać. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i liczę na wasze motywujące komentarze. I jeśli macie jakiekolwiek pytania dotyczące bloga, rozdziału lub na przykład macie jakiś pomysł na rozdział to możecie do mnie napisać oliwiaPO3@gmail.com lub napisać w komentarzu. Jest to dla mnie ważne, ponieważ chcę wiedzieć co was interesuje najbardziej i co chcielibyście zobaczyć na tym blogu. Aha i jeszcze coś. Chyba zrobię na blogu taką stronkę na której będą wasze linki z blogami. Myślę, że to może być dobre rozwiązanie, ponieważ tak pisać pod każdym komentarzem adres swojego bloga to tak no dziwnie. Wiem, że każdy chce się jakoś zareklamować i dlatego ta stronka będzie dobrym rozwiązaniem. Także jak ją zrobię to będziecie mogli w komentarzach wpisywać swoje adresy blogów. 
Dziękuję, że ze mną nadal jesteście! <33 Postaram się nadążać z dodawaniem rozdziałów. Kocham Was mocno mocno!!! <33  



~Olivia~