niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 47

DRUGA SERIA


Po deszczu zawsze wychodzi słońce

Drogi Pamiętniku! 
  Niektóre sprawy mogą przysłonić nawet skrawek szczęścia jakie w nas pozostało... Tylko dlaczego u mnie ten skrawek szczęścia jest przykrywany coraz bardziej z każdym dniem? Czasem zastanawiam się komu ja tu w ogóle jestem jeszcze potrzebna? Może byłoby lepiej gdybym... Eh! Poddaję się! Nie wiem co mam robić... Tak z dnia na dzień na jaw wychodzą takie rzeczy! Których bym się nawet nie spodziewała! Czy Whitney ma rację? Psuję go? Nie wiem już! To nie ma sensu...To wszystko. A najgorsze jest to, że nikt nie potrafi mi pomóc. Bzdurą było, że po wyjeździe będzie lepiej, wszystko się zmieni...Ale nikt nie powiedział, że na lepsze... Muszę się z tym wszystkim przespać.
___________________________________________________________________________
Dwie godziny wcześniej - mieszkanie Whitney

Z perspektywy Ross'a
Scarlett wybiegła z mieszkania ze łzami w oczach, zostawiając swoją torebkę. Chciałem pobiedz za nią, ale powstrzymałem się...
- Widzisz! - spojrzałem z wyrzutem na brunetkę, którą właściwie nie zdziwiło zachowanie Scarlett, ale była przejęta całą sytuacją
- Co niby?! - odparła
- Pytam, czy widzisz co zrobiłaś?! - zamachnąłem się
- No! Proszę zrób to! Uderz mnie! Może Ci ulży! - krzyknęła, a z oczu poleciały jej łzy - Dalej! Na co czekasz?!
- Przecież wiesz, że cię nie uderzę...Nie jestem taki. - opuściłem rękę
- No nie wiem właśnie...Tobie już nie można ufać...
- A tobie można?! Okłamałaś wszystkich Whitney! Jesteś ślepa czy jak? Zachowujesz się jak gówniara! I oczywiście, jak zwykle obwiniasz o to innych!
- Proszę! Odezwał się ten, który wszystko robi dobrze! Pan idealny! Ross Lynch! Wielki gwiazdor Disney'a! To ty się zmieniłeś! - spojrzała mi prosto w oczy - Nie mówię, że nic nie zrobiłam! Namieszałam i to bardzo! Ale na początku to wszystko wydawało mi się zupełnie inne! Nie myślałam, że to zabrnie tak daleko! Że wpakuję się w takie kłamstwo! Nie chciałam, żeby tak to się skończyło, jasne?! Wiem, że teraz myślisz sobie o mnie że znowu zgrywam tą grzeczną i niewinną, ale to twoja sprawa! Przepraszam! Ja tylko chciałam ci w jakiś sposób pomóc...
- Pomóc?! Żartujesz sobie?! Jak? Niszcząc mi karierę, czy totalnie ośmieszając przed całym światem?!
- O rany... Wiem! Wiem co zrobiłam! Nadal tego nie widzisz prawda?
- Czego?
- Zmieniłeś się. Możesz zaprzeczać, ale ja wiem jaka jest prawda. Nie widzisz tego, ale chociaż spróbuj zrozumieć mnie Ross. - spojrzałem na nią, a następnie na Tyler'a, który kompletnie nie wiedział o co chodzi - Zresztą, teraz to rób co chcesz! A w pierwszej kolejności idź za Scarlett! - wziąłem jej torebkę i wyszedłem bez słowa  mieszkania dziewczyny
- Kurde Whitney! Weź mi powiedz dokładnie o co tu chodzi! Pogubiłem się troszkę.
- Zaraz ci wszystko opowiem. Chcesz coś do picia?
- Taaa. Najlepiej coś mocniejszego... - zaśmiał się,a brunetka udała się do kuchni.
___________________________________________________________________________
Dom Lynch'ów
 Cała rodzina, oprócz oczywiście Ross'a siedziała w salonie czekając aż Allyson wyjaśni im co ma takiego do powiedzenia. Po dziewczynie coraz bardziej było można dostrzeć odczucie zdenerwowania.
- Ally? - zaczął Riker, patrząc na prawie nieruchomą blondynkę, której trzęsły się trochę ręce - Co masz mi takiego do przekazania?
- Bo ja... Ja... - zaczęła się jąkać
- Jesteś chora? - rzuciła Rydel, a wszyscy na około dziwnie na nią spojrzeli
- Co? Niee... Ja jestem w ciąży. - powiedziała ściszając głos
- W ciąży?! - krzyknęła Rydel - Przecież to wspaniała wiadomość! - uśmiechnęła się, a Allyson tylko na nią spojrzała, popłakała się i poszła na górę do pokoju Riker'a. Blondynka ruszyła za nią, zostawiając na dole resztę rodziny, którzy również byli nieźle zszokowani nową wiadomością.
- Brawo Riker! Gratulację! - mówił Rocky, klaszcząc w dłonie
- I czemu się tak cieszysz? - chłopak spojrzał na brata
- Bo wiesz, że istnieje takie coś jak gumki? - wyszczerzył się do starszego
- Poprawnie prezerwatywy.  - dodał Ellington - No tak Riker, słuchaj swojego młodszego brata. On ma cały zapas... Ja się w ogóle dziwię, że Vanessa jeszcze w ciążę nie zaszła. - zaśmiał się głośno
- Ekhem! - zakaszlała Vanessa - Ell, dobrze wiesz, że ja tu jestem?
- Oo sory! Nie zauważyłem! - powiedział chłopak i uderzył się w twarz
- My jakoś sobie radzimy. - uśmiechnęła się i spojrzała kątem oka na Rocky'ego.
- To może wy sobie pogadajcie, a ja zajrzę do Allyson.  - wtrącił nagle najstarszy
- Nie. - zatrzymała go dziewczyna - Niech sobie na chwilę same pogadają. Tak wiesz po 'babsku'. Jak Delly przyjdzie to do niej pójdziesz. - tłumaczyła
- Może masz rację. Chyba pójdę się trochę przewietrzyć. - udał się w kierunku drzwi
- To od razu po drodze te gumki kup! - krzyknął Rocky, na co Van z całej siły uderzyła go w brzuch
- Siedź cicho albo zaraz pójdziesz spać. - powiedziała stanowczo
- Taa jasne. I myślisz, że cię posłucham?
- Yyy tak! Ty mnie zawsze słuchasz. Bo ja mam na ciebie dobrą metodę. Już, na górę!
- Ale...
- Teraz! Bez dyskusji.
- Dobra... - odparł i wolno pobrnął w kierunku swojego pokoju.
- No, no! Nieźle sobie go wychowałaś! - zaśmiał się Ratliff
- A jak! Faceta trzeba trzymać krótko! - uśmiechnęła się i ruszyła za chłopakiem na górę. 
 
***
- Jak się trzymasz? - powiedziała Rydel, wchodząc do pokoju brata, gdzie na łóżku siedziała zapłakana Allyson.
- Dobrze? - powiedziała przez płacz, ledwo łapiąc powietrze
- Ej, ej! Oddychaj! - uspakajała ją - Przecież to nie koniec świata kochana!
- No dobra, to tylko ciąża. Ale Delly! Ja miałam zaplanowane całe życie! Chciałam mieć dziecko, to prawda, ale jeszcze nie teraz! Miałam wyjechać. Dostałam tam niezłą posadę! Przyjęli mnie na studia. A myślałam, że tam się nie dostanę! Mam siedzieć w branży modowej z dzieckiem na ręku? W wieku 19 lat?! Nie tak sobie to wyobrażałam...
- Wiesz nie wiem co teraz czujesz, ale wyobrażam to sobie. Musisz być dobrej myśli! To się da zrobić! To...
- Nie Delly. Mam dwa wyjścia albo urodzę to dziecko i kończę z karierą, albo...
- Chyba sobie żartujesz! Nie myślisz czasem o ... - nie dokończyła bo do pokoju wszedł Riker.
___________________________________________________________________________
No tak. A co ze mną? Nadal siedzę w pokoju i  jak zwykle użalam się nad sobą. Już mi się to zaczyna nudzić... Dlaczego nie potrafię powiedzieć sobie 'Dość!' ?! - Weź się w garść Scarlett! - Dla niektórych to proste słowa. Dla mnie niekoniecznie. Ale może właśnie to mnie zatrzymuje? Może po prostu powinnam tak sobie powiedzieć i wreszcie zacząć być twarda! Olać opinie wszystkich! Ma się jedno życie! Nie zaprzepaszczę go!
Wstałam, wzięłam się w garść - jak to mówiłam już wcześniej - i wyszłam z domu. Mimo okropnej pogody panującej na dworze, pobiegłam w stronę parku. Tam się na chwilę zatrzymałam, żeby trochę odpocząć. Po kilku minutach złapałam taksówkę, która zawiozła mnie w pewne miejsce. Było to poza miastem. Panowała tam cisza. Pobiegłam na wzgórze. Z powodu takiej pogody byłam przemoczona do suchej nitki. Położyłam się na środku łąki, spojrzałam w niebo i wykrzyczałam to czego chciałam się pozbyć. To co mnie przez cały czas męczyło. Wyżaliłam się tak jak tylko umiałam. Następnie zamknęłam oczy i rozmarzyłam się.
Wyobraziłam sobie, że potrafię latać. Dzięki temu darowi zwiedziłam praktycznie wszystkie kraje na świecie. Widziałam co, gdzie się dzieje. W jakiej sytuacji są różni ludzie. Podczas pobytu w Afryce uświadomiłam sobie, że to właśnie tam ludzie naprawdę mają duże problemy. Takie jak głód, brak dachu nad głową i choroby, które bardzo często doprowadzają do śmierci. A ja przejmuję się takimi bzdurami! Powinno mi być wstyd! Ale mimo tych wszystkich problemów na twarzach tych ludzi pojawia się uśmiech!
Nagle się ocknęłam! Rozejrzałam się wokoło. Zza chmur wyszło piękne słońce. Niebo praktycznie stało się niebieskie, a powietrze takie lekkie! Uśmiechnęłam się sama do siebie. Momentalnie zaczęłam się głośno śmiać i biegać wokół drzew, które znajdowały się niedaleko. Pomyślałam, że życie naprawdę ma sens. Trzeba tylko w to uwierzyć i nie przejmować się głupotami.
___________________________________________________________________________

Hejka moi Kochani! 
No to mamy wakacje! Nie wiem jak wy, ale ja się cieszę! Chociaż jak narazie to ich nie czuję. To tak na sam początek tych wakacji dodaję dla Was rozdział. Nie jest to oczywiście rewelacja, ale coś jest. 
Nazwa rozdziału, czyli ten cytat ma dla mnie jakieś takie ważne znaczenie. Dlatego właśnie tak postanowiłam go nazwać. Ogółem mam nadzieję, że Wam się podoba, ponieważ starałam się włożyć serce w ten rozdział. No i bardzo bym prosiła o komentarze. Wiem, że co rozdział o nie proszę. Ale po prostu są one bardzo motywujące i chciałabym wiedzieć co myślicie o rozdziale o blogu, co mam zmienić itd. itd. A nie jest to raczej dużo napisać kilka słów. Dla mnie znaczy to bardzo dużo. Także z góry dziękuję wszystkim, którzy komentują! 
To tyle. Piszcie jak tam Wam zaczęły się wakacji, jakie plany i w ogóle jak zakończenie! 
Kocham Was Misie! <3 
 
 
~Olivia~

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 46

Druga wersja opowieści

   Pobyt u cioci zajął mi dłużej niż mogło się to na początku wydawać. Byłam u niej ponad dwa miesiące i wreszcie zdecydowałam wrócić do domu. Zabrałam ze sobą Tyler'a, który bardzo chciał zobaczyć to cudowne miasto, którym ja tak zwykle się zachwycam. Nie mogłam usiedzieć w tym samolocie! Cały czas się kręciłam i patrzałam na zegarek. Tyler próbował mnie uspokoić. Ale ja byłam taka podekscytowana, że wreszcie wracam do domu! Tak strasznie stęskniłam za moimi przyjaciółmi. No i za Ross'em. Nie wiem co dalej będzie z naszym związkiem... Ale nie mogę się doczekać spotkania z nim!
Po przylocie na miejsce, wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy prosto do domu. O moim przyjeździe wiedziały tylko Rydel i Vanessa. W domu oczywiście przywitali nas bardzo serdecznie rodzice i Nessa. Następnie ja poszłam na górę się rozpakować, a Tyler udał się na miasto spotkać ze swoim kolegą, u którego się zatrzyma... Po około dwóch godzinach udałam się do Lynch'ów, którzy nie byli zdziwieni moją wizytą, ponieważ Rydel już o wszystkim zdążyła im powiedzieć. Wszyscy ładnie się ze mną przywitali. Ross podszedł do mnie i bardzo mocno mnie przytulił, całując w czoło. Następnie wszyscy usiedliśmy w salonie i zaczęłam im wszystko opowiadać.
___________________________________________________________________________
 Postanowiłam dzisiaj nocować u Ross'a. Bardzo się za nim stęskniłam pomimo tego co mówiłam jeszcze przed wyjazdem. Usiadłam z nim na łóżku i spojrzałam mu w oczy.
- Ross... - nie dokończyłam, ponieważ chłopak przerwał mi namiętnym pocałunkiem
- Nie chcę, żeby tak to się skończyło... Nie po tym wszystkim. Nie po tym co razem przeszliśmy. Scar, zrozum, kocham cię! Wiem, że popełniam dużo, bardzo dużo błędów. Ale ja się dopiero na nich uczę. Daj mi szansę. Obiecuję, że się zmienię. Postaram się...
- Kocham cię. - mocno się do niego przytuliłam
- Ja ciebie też kotek. - pocałował mnie w czoło, a następnie zaczął mocno łaskotać. Dobrze wiedział, że tego nie lubię... Po chwili usłyszeliśmy jakąś dość głośną dyskusję przez okno. Szybko podbiegłam do parapetu, Ross od razu za mną.
- Whitney? Z kim ona gada? - zaczął chłopak
- Nie mam pojęcia. Stoi tyłem.
- To na pewno ten pedofil, który chciał ją zgwałcić! - uniósł się
- Przestań... - chłopak odwrócił się a ja zobaczyłam Tyler'a? Ale jak to? - Ej, Ross? - szturnęłam go w ramię
- Coo?
- Ja go znam!
- Jak to znasz?!
- To jest Tyler! Ale jak to? Skąd ona go zna?!
- Ale kto to jest ten Tyler?! - oboje spojrzeli się w stronę naszego okna. Na szczęście zdążyłam pociągnąć Ross'a na ziemię
- Nie drzyj się tak!
- Sorki...
- Jak byłam u cioci to go tam poznałam. Strasznie działał mi na nerwy! Nienawidziłam go! Ale jakoś no zaprzyjaźniłam się z nim... I przyjechał dzisiaj ze mną. Ale jak to się stało że oni się znają?
- A skąd wiesz że się znają? Może tak się spotkali i on ją podrywa?
- Serio? Przecież oni się kłócą! - wyjrzałam jeszcze przez okno, ale już nikogo nie było
- Poszli...Pewnie nas usłyszeli...Kurde, sama nie wiem. Dziwi mnie ta sytuacja trochę. Ale może zbieg okoliczności albo...
- Chwila chwila! Jak ten chłopak się nazywa?
- Tyler.
- Jak ostatnio u mnie była to taki do niej dzwonił ale nie odebrała.
- Hm...Ciekawe czemu? Pewnie była 'zajęta'. - spojrzałam z uśmieszkiem na blondyna
- Naprawdę? Teraz będziesz się o to kłócić że z nią spałem?  - otworzyłam szeroko oczy z wrażenia
- Słucham?!
- Ale nie tak, że uprawiałem z nią seks czy coś. Ona jest jak moja siostra! Scar naprawdę!
- To sobie dzisiaj z nią śpij! Jak to twoja siostra! Jestem zmęczona. Idę spać...
- Ale gdzie?
- Do Delly. Narazie... - wstałam z miejsca i udałam się do pokoju blondynki
- No ale co ja takiego zrobiłem? ... Za dużo gadam. - powiedział do siebie i rzucił się nie trafnie na łóżko, z którego od razu spadł - Niech to szlak!
___________________________________________________________________________
 Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Przez całą noc zastanawiałam się nad tym jak to możliwe że oni się znają. Muszę się tego dowiedzieć. Zeszłam szybko na dół do kuchni gdzie siedział Ross i gotował?
- Hej... A co ty tu robisz o tej godzinie? Jak na ciebie to szybko!
- Chciałem ci zrobić niespodziankę skarbie i przeprosić...
- Ale...
- Kochanie, wiem że masz takiego głupiego chłopaka. Nadal nie mogę uwierzyć, że trzymasz się z takim idiotą. Ale wiem, że bardzo go kochasz dlatego przepraszam. Zrobiłem ci pyszne śniadanko - wskazał na naleśniki w kształcie serca oblane sosem czekoladowym z truskawkami
- Oooo - rzuciłam mu się na szyję i zaczęliśmy się całować. Do kuchni wszedł Rocky, którego nawet nie zauważyliśmy i zaczął jeść naleśniki
- Nie żeby coś, ale moglibyście się tak przy wszystkich nie lizać.
- My się  nie liżemy idioto tylko.. - zaczął Ross i spojrzał na brata jedzącego jego naleśniki - Ej! Co ty robisz?!
- Pewnie jem... Nie znałeś wcześniej takiej czynności co co? - zaczął się śmiać
- Zamknij się! To są moje naleśniki zrobione dla mojej dziewczyny, więc że tak kulturalnie się wyrażę, wypieprzaj mi stąd!
- To nie było ładne... - posmutniał
- Ross, daj mu zjeść. Później to ja ci takie zrobię.
- Nie! To miały być takie przeprosinowe, zrobione prosto z serca!
- A ja je tak prosto z serca zjadłem. Ale były bardzo dobre! Dzięki bracie. - poklepał blondyna po ramieniu i udał się na zewnątrz
- Dobra... Chodź mała, zabiorę cię na śniadanie do jakieś restauracji.
- Dla mnie spoko! - ruszyliśmy szybko w kierunku miasta.
___________________________________________________________________________
Dom Allyson
 Ally od samego rana siedziała w domu i sprzątała. Po posprzątaniu całej góry, zeszła na dół. Po chwili wyszła do ogrodu. Zaczęła podlewać kwiaty. Miała na uszach słuchawki, także nic nie słyszała. Kiedy się odwróciła upuściła konewkę na ziemię!
- Riker! - położyła sobie rękę na klatce piersiowej - Zgłupiałeś?! Mam dostać zawału?
- Przepraszam...Nie chciałem cię wystraszyć. Powinnaś nie słuchać muzyki podczas podlewania kwiatów.
- Nikt tego jeszcze nie zabronił kochany... - uśmiechnęła się i usiadła razem z chłopakiem na ławce
- Tooo, wyjeżdżasz? - zapytał niepewnie
- Yyy...Skąd to wiesz?
- Od Rydel. Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
- Boo, nie wiedziałam czy się dostanę! I nie chciałam cię martwić...
- Czym?
- Bo masz teraz tyle na głowie. No i tak mało czasu spędzamy razem...
- Dobra, ale gdzie wyjeżdżasz?
- Do Waszyngtonu...
- Słucham?! Ale...
- Style's Company zaproponowało mi u nich staż. Na razie na rok. No i pomyślałam, że tam mogę dokończyć szkołę i studiować...
- Wiesz to świetna wiadomość! Zawsze o tym marzyłaś, żeby dostać się do takiej branży modowej, ale...
- Riker, sama nie wiem co dalej. Mam wyjechać na drugi koniec kraju. A co z nami?
- Przecież możemy nadal być razem.
- No tak...
- Chcesz to skończyć? - mina chłopaka posmutniała
- Niee...Ale boję się, że nasz związek tego po prostu nie przetrwa.
- Rozumiem...Wiesz, mam coś jeszcze do załatwienia. Będę leciał... - chłopak wstał i udał się w kierunku drzwi
- Riker?
- Hm?
- Kocham cię. - podszedł do niej i pocałował ją w czoło
- Ja ciebie też. Damy radę. - uśmiechnął się i wyszedł z domu blondynki.
___________________________________________________________________________
  Po czasie spędzonym na wsi, bardzo stęskniłam się za miastowym życiem. Postanowiłam, że pójdę razem z Delly i Van na małe zakupy. Miałyśmy niezły ubaw! Jeden facet pomylił Rydel z Britney Spears. I zaczął głośno wydzierać się do żony. Zaczęłyśmy się śmiać. A następnie poszłyśmy do sklepu, totalnie olewając zdziwionego mężczyznę. Po dużych zakupach znalazłyśmy jakąś kawiarnię, do której od razu poszłyśmy.
- To co, jak nazywa się ten przystojniak, którego przywiozłaś? - rzuciła tak od razu Vanessa
- Yy, pamiętasz że masz chłopaka nie? - odezwałam się
- Wiem wiem! Ja się tylko pytam!
- No właśnie Scar, ja też jestem ciekawa! - dodała Rydel, puszczając oczko
- To ma na imię Tyler i ... - urwałam bo w oczy rzucił mi się owy chłopak z Whitney
- I ?
- I zaraz wracam! - wstałam z miejsca i już chciałam ruszyć w kierunku obojga z nich
- Hola hola! A tobie gdzie tak śpieszno? - Van złapała mnie za rękę i z powrotem posadziła na krześle
- Jaa, tylko chciałam się przejść.  - spanikowałam i spojrzałam znowu w tamtym kierunku, gubiąc parę z oczu - A zresztą to już nic.
- Dziwnie się zachowujesz od przyjazdu. Na pewno wszystko dobrze?
- Tak! Ja tylko...Muszę się czegoś jak najszybciej dowiedzieć. - chciałam już wstać z miejsca, ale Delly mnie złapała za nadgarstek
- Oo nie nie! Nigdzie nie pójdziesz! Dzisiaj spędzasz dzień z nami! Nie pozwolę, żebyś się zamartwiała ani nic.
- Ale ja... A zresztą! To co laski, idziemy zaszaleć? - dziewczyny spojrzały na mnie ze zdziwieniem - No co? - i wybuchły głośnym śmiechem
- No! I taką Scarlett kocham! Idziemy! - krzyknęła Rydel. Następnie złapałyśmy pierwszą lepszą taksówkę i ruszyłyśmy na podbój LA!
___________________________________________________________________________
  Resztę tego pięknego dnia spędziłyśmy na plaży. Było cudownie! Cieszę się, że dałam się na to namówić! Wieczorem, około godziny 21.00, wróciłam do domu. W moim pokoju zastałam Tyler'a.
- Ooo, a co ty tu robisz? - uśmiechnęłam się i usiadłam na łóżku, składając rzeczy zostawione przez mamę
- Odwiedziłem cię. Nie widziałem cię przez cały dzień.  - odezwał się brunet
- Oh, stęskniłeś się?
- Chyba sobie żartujesz! Za tobą? - uśmiechnęłam się słodko - Za tobą, nigdy!
- Ale ty jesteś wredny! - rzuciłam w niego poduszką
- A tak serio, to miałaś rację. LA jest naprawdę niesamowitym miastem!
- Mówiłam... Um...Mogę o coś zapytać?
- Wal!
- Skąd znasz Whitney?
- Yyy...A wy się znacie?
- Nie udawaj.
- Dobra. Znamy się. Nie wiedziałem, że jest w Los Angeles. Spotkaliśmy się wczoraj jak wychodziłem od ciebie z domu.
- Ale skąd ją znasz? Nigdy o niej nie mówiłeś.
- Yy... My...To znaczy... Po prostu się znamy. Wiesz nie mam za bardzo czasu. Muszę spadać. To narazie... - wstał i tak nagle wyszedł
- Ale... Tyler! - krzyknęłam, ale to nic nie dało. O co tu chodzi?! Co on ukrywa? 


***

  Po kilku godzinach namysłu zadzwoniłam do Ross'a.
- Co się stało?! - zaczął blondyn, odbierając telefon
- Nic? Czemu miałoby się coś stać?
- Ponieważ jest godzina 23.30 kochanie. Zazwyczaj nie dzwonisz do mnie o takiej godzinie.
- To od teraz będę. Obudziłam cię?
- Niee. Piszę piosenkę, ale mi coś nie idzie. Może chcesz przyjść i mnie zmotywować?
- Bardzo śmieszne. Tobie po wczoraj taka motywacja starczy skarbie.
- Jesteś nie dobra.
- Też cię kocham! Ale nie po to dzwonię. Pamiętasz tego mojego kolegę - Tyler'a?
- Noo...
- Ross.
- Dobra, tak. I co?
- Słuchaj, coś mi tu nie gra. Mówię o nim i o Whitney. Pytałam go dzisiaj o to, ale zaczął się wymigiwać. Nie wiem o co tu chodzi, ale trochę mnie to niepokoi. Dowiesz się od niej czegoś?
- Scar kochanie, sam nie wiem po co ci to. Znają się i tyle. Daj sobie z tym spokój.
- Ross, ja po prostu...
- Scar. Idź już lepiej spać. Słychać że jesteś zmęczona. Pogadamy jutro. Mam dla ciebie niespodziankę.
- A co to?
- Jutro się dowiesz! A teraz dobranoc.
- Pa...
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłam się, ułożyłam wygodnie w łóżku i zasnęłam.
___________________________________________________________________________
 Następny dzień - dom Lynch'ów
Wstałam dzisiaj wcześnie, ponieważ Ross wymyślił sobie jakąś niespodziankę. Nadal jestem ciekawa co to. W takim razie, udałam się szybko naprzeciwko. U Lynch'ów już wszyscy byli na nogach. Rydel przyrządzała chłopakom w kuchni śniadanie, Rocky z Ell'em siedzieli przed telewizorem, a Riker siedział zamyślony przy stole.
- Hej. Ej Rik, co jest? - zapytałam z troską chłopaka
- Nic nic... Myślę nad wyjazdem Ally.
- Aaa... Ona podejmie właściwą decyzję.
- No wiem, ale...
- Nie wiesz co będzie dalej?
- Dokładnie.
- Riker, idź się lepiej przejdź na spacer. Dobrze ci to zrobi. - wtrąciła Rydel, kładąc na stole stos kanapek
- Tak tak... - wstał i wyszedł
- Jedzenie! - krzyknęła dziewczyna - To aż nieprawdopodobne, że oni mimo tego że są już pełnoletni, ja nadal robię im śniadanie, obiad i kolację. I jeszcze trzeba ich wołać! - zaśmiała się
- To musisz jakiś rygor w tym domu wprowadzić.
- Chyba tak. Nie wierzę, że rodzice tak po prostu nas zostawili.
- Jak to?
- Kupili sobie mały domek na drugim końcu LA, żeby nie słuchać ciągłych pretensji.
- Według mnie dobrze zrobili.
- Hah. Według mnie też.- szepnęła mi na ucho
Po krótkiej chwili wszyscy pojawili się przy stole. Kiedy Ross zjadł śniadanie udaliśmy się w stronę studia. Przez cały czas byłam ciekawa po co on mnie tam wiezie. Ale w ogóle się nie odzywałam. Kiedy zatrzymał samochód, odezwałam się.
- Po co tu jesteśmy?
- Zobaczysz! Chodź! - uśmiechnął się i  pocałował mnie w policzek
Wysiedliśmy i weszliśmy do środka. Szliśmy długim korytarzem. Na ścianach wisiało dużo plakatów z wizerunkami innych gwiazd. Udaliśmy się do gabinetu jakiegoś faceta.
- Nareszcie jesteście! - przywitał nas wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji
- Scarlett, poznaj mojego szefa. John Parker. Panie Parker, moja dziewczyna Scarlett Blue. - przywitałam się i podałam rękę uśmiechniętemu od uszu do uszu mężczyźnie
- Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać.- odezwał się
- Mi również jest miło. Ale o co tu chodzi?
- Ross nic ci nie mówił?
- Niee?
- Słyszałem jak śpiewasz i powiem, że dla mnie mogłabyś być gwiazdą! - otworzyłam buzię z wrażenia!
- Ale że ja?
- Tak! Masz niesamowity głos! Dlatego już mówiłem to Ross'owi. Chciałbym rozpocząć z tobą współpracę!
- O słodki Jezuu! Mówi pan poważnie?
- Bardzo poważnie. Ale najpierw chcę z tobą trochę popracować, a potem pogadamy o przyjęciu cię do Hollywood Records.  Co o tym myślisz?
- Dla mnie to cudowna wiadomość! To znaczy muszę się jeszcze zastanowić bo miałam trochę inne plany na przyszłość, a to taka nowość! Taki w ogóle szok! I sama jeszcze nie wiem.
- Nie no oczywiście takie sprawy trzeba przemyśleć. Tylko myślałem, że zawsze chciałaś pracować w takiej branży.
- No coś tam kiedyś wspominałam na ten temat, ale zawsze myślałam, że się nie nadaję.
- Ale nadajesz się! Tylko nie wiem czy to będzie dobry pomysł, żebyście oboje pracowali w tej samej wytwórni.
- A to niby dlaczego?! - oburzył się Ross
- Czy ja rozmawiam z tobą?
- No...tak!
- Uspokój się! Chodzi mi o to, że nie zbyt podoba mi się zatrudnianie gwiazd - par. Dlatego, że w życiu dużo może się stać i ...Zresztą co ja będę wam mówił. Dobrze o tym wiecie. Przemyśl to Scarlett. Jeśli chcesz mogę cię również polecić w innych wytwórniach.
- Dziękuję bardzo. Jeśli pan oczywiście chce.
- Tak. To zastanów się dobrze. A potem umówimy się na próbne nagrania i inne sprawy.
- Dziękuję. Do widzenia.
Pożegnaliśmy się i opuściliśmy budynek.
- Jak to nie jesteś pewna?- zapytał chłopak, otwierając mi drzwi do samochodu
- Ross, zrozum, że nie tak wyobrażałam sobie moją przyszłość. Co prawda kiedyś o tym marzyłam, ale nie myślałam, że zdobędę taką szansę. Lubię śpiewać. Muzyka jest dla mnie wszystkim, ale to nie takie proste.
- Tak, tak. Dobra jedziemy...
- Jesteś zły?
- Niee. Rozumiem cię. To wszystko jest dla ciebie nowe. Wiem to... To jak podoba ci się niespodzianka?
- Najlepsza jaką kiedykolwiek dostałam. Dziękuję! - pocałowałam go w policzek
- Tylko tyle?  - przewróciłam oczami i  pocałowałam go.
- Wystarczy?
- Nie, ale może być. - zaśmiałam się i odwróciłam
- Ross! Patrz! - wskazałam na Whitney i Tyler'a wychodzących z jakiegoś budynku. Chyba się kłócili. Bo dziewczyna przez cały czas wymachiwała rękoma, a później chłopak rozkazał jej wejść do samochodu.
- Jedziemy za nimi! - krzyknął Ross i od razu ruszył z piskiem opon z parkingu
***
Udało nam się ich dogonić. Zatrzymali się obok jednego z bloków, w którym mieszkała Whitney. Oboje udali się do mieszkania. Postanowiliśmy ruszyć za nimi. Czułam się normalnie jak w jakimś kryminale.
Stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania brunetki. Zapukałam raz, drugi. Nikt nie otwierał. Dopiero za trzecim razem otworzył nam Tyler, którego chyba dosyć zdziwił nasz widok. Jednak bez żadnego słowa wpuścił nas do środka. Usiedliśmy na kanapie, centralnie przed nimi.
- No słucham. - powiedział Ross
- O co wam chodzi? - oburzyła się Whitney
- O nic. Chcemy po prostu wiedzieć o co wam chodzi. Nikt z was nie chce powiedzieć skąd się znacie. Już nie mówiąc o tym, że jak was widzimy to zwykle się kłócicie. - dodałam jednym tchem
- Dobra, koniec! - odezwał się nagle Tyler
- Co ty robisz? - powiedziała szeptem do chłopaka dziewczyna
- Czas to skończyć Whitney! I tak zaraz wszyscy się o tym dowiedzą! Denerwujesz mnie, więc przykro mi ale tego tak nie można ciągnąć! - brunetka wzięła głęboki oddech i spojrzała najpierw na Ross'a, a następnie na mnie.
- No to mówicie w końcu o co chodzi! - zdenerwowałam się
- Znamy się dłużej niż wam się wydaje... - zaczęła dziewczyna
- My byliśmy razem. - dokończył za nią
- Ej! Chwilunia! Whitney? To jest ten chłopak ze zdjęcia?! Ten co cię zgwałcił?! Mówiłaś, że nie masz z nim żadnego kontaktu!- oburzył się Ross
- Co?! Jak to zgwałcił?! - wtrąciłam. Nie mogłam w to uwierzyć, że on to mógł zrobić! Wszyscy na siebie patrzeli. Tyler wydawał się być w największym szoku
- Whitney, do jasnej cholery co ty masz nagadane?! - oburzył się chłopak i aż wstał. Tylko Whitney siedziała cicho jakby nic nie zrobiła.
- Uspokójcie się wszyscy! O co tu teraz chodzi?- krzyknęłam
- Whitney powiedziała, że ją wykorzystałeś i zgwałciłeś.
- Słucham?! Czemu to powiedziałaś?! - brunet skierował słowa do dziewczyny
- Nie wiem! Jak zobaczyłam to zdjęcie to miałam ochotę cię udusić! Nienawidziłam cię za to że mnie wtedy zostawiłeś!
- Wiesz dobrze jak było! Gdybym wtedy nie wziął winy na siebie, siedziałabyś już dawno w pudle! Nie wierzę w to, że powiedziałaś mu że cię zgwałciłem! Sama tego chciałaś! W tamtym lesie!
- Dobra, nieważne już! Okłamałam cię Ross. Przepraszam. Ale musiałam.
- Fajna z ciebie przyjaciółka. - odburknął blondyn
- Ej, wiem co zrobiłam jasne! Nie wracajmy do tego!
- Nie wracajmy?! Whitney! Postawiłaś Tyler'a w bezndziejnym świetle! - krzyknęłam
- Dobra, mówcie pokolei jak to wszystko było, bo ja się juz w tym pogubiłem. - powiedział Ross
- To było tak... - zaczął Tyler - Byliśmy razem chyba od ponad roku. Bardzo się kochaliśmy. Zawsze byliśmy taką wzorową parą, jak to niektórzy mówili. Ale kiedy Whitney poszła do innej szkoły, zaczęły się problemy. Wpakowała się w jakieś kretyńskie towarzystwo, w które wciągnęła potem mnie. Ćpała, paliła i piła. Początkowo mi też to się podobało, ale później z nich wszystkich zrezygnowałem. Whitney dalej była wierna swoim przyjaciołom, którzy sprowadzali ją na złą drogę. Często się przez to kłóciliśmy. Namawiałem ją, że z tym skończyła, ale ona nie chciała. I tamtego dnia, kiedy była impreza urodzinowa jej przyjaciółki, byliśmy tam obydwoje. Postanowiliśmy przejść się na krótki spacer, żeby uwolnić się chociaż na chwilę od głośnej muzyki, bandy pijanej już od zbyt dużej ilości alkoholu młodzieży i pobyc trochę razem. Udalismy się do lasu. W pewnym momencie było naprawdę romantycznie. Ona jakby się zmieniła. Mówiła, że juz z tym skończyła. Bardzo się ucieszyłem i zaczęliśmy się przytulać i całować coraz namiętniej. Whitney oparła się o drzewo i zdjęła z siebie koszulkę, uwodząc swoim nieziemskim spojrzeniem. No i potem możecie sobie dokończyć co było dalej...Ale jej nie zgwałciłem! Oboje tego chcieliśmy!
- Whitney, to prawda?  - zapytał blondyn
- Tak to prawda... Zmyśliłam tą historię, bo cię nienawidziłam Tyler! Po tym wszystkim!
- Po tym wszystkim?! Wziąłem na siebie całą winę! Powinnaś mi dziękować!
- Zdradziłeś mnie! A przyżekałeś że tego nigdy nie zrobisz!
- Chwila, chwila... - wtrąciłam - Ale o co chodzi z tą policją i zdradą?
- Jeszcze wcześniej wpakowałam się w jakiś głupi układ z narkotykami. Moi znajomi wpadli i mnie wydali. A kiedy policja znalazła mnie i Tyler'a, on wziął winę na siebie. I to on poszedł za to do paki. Ale to nie zmienia faktu, że mnie zdradził! Chciałam się potem przyznać, bo było mi z tym wszystkim źle, ale kiedy dowiedziałam się że od kilku tygodni Tyler sypia z jakąś laską stwierdziłam, że tak będzie lepiej. Znienawidziłam go! I wyjechałam tak bez słowa. Nikomu nie mówiąc nigdy co się stało.  - dziewczynie zaczęły lecieć łzy. Schowała twarz w rękach i rozpłakała się. Nie lubiłam jej i nie mogłam tego wszystkiego zrozumieć, ale widziałam jak to wszystko ją dobiło. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
___________________________________________________________________________
Dom Lynch'ów
 Ally razem z Rydel i Van siedziały w salonie oglądając jakąś komedie romantyczną. W tym czasie chłopaki byli na kręglach. Po dłuższym czasie cała trójka wróciła do domu.
- Czeeeść dziewczynki! - krzyknął Ell, przechodząc przez próg salonu
- Dobrze się czujesz? - zapytała, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu Rydel
- Oczywiście skarbie. Nigdy nie czułem się lepiej. - odparł i ucałował dziewczynę w policzek
- Yyy nie żeby coś, ale... Jesteście razem? - spytała Vanessa
- Nie! - uniosła się blondynka
- Dobra, tak tylko zapytałam...
- Spokojnie, Rocky z Ell'em trochę przesadzili z alkoholem dlatego tak się zachowują. - wtrącił Riker
- Ale ty chyba nie piłeś? - zapytała Allyson
- Niee. Prowadziłem, więc nie mogłem. Ale teraz napiłbym się czegoś mocniejszego. - uśmiechnął się przekonująco do siostry
- Ja też! - odparła z radością dziewczyna - Zaszalejmy! Długo się bawiliśmy się tak razem!
  Po jakimś czasie po wszystkich było widać działanie dużej ilości alkoholu.
- A tak w ogóle, to gdzie są nasze gołąbki? - wtrącił nagle Rocky
- A wiesz, że nawet nie wiem. - odparła Rydel
- Wydaje mi się, że Scar mówiła coś, że idą jakąś sprawę z Whitney załatwić. - wtrąciła Van
- Hah! A oni znowu z tym samym. Jeszcze się przez to pokłócą.
- To oni są w końcu razem?- zapytał Ell
- No chyba tak. - powiedziała Delly - Zresztą, nie ważne. Ich się zapytacie... Ej, wiecie co? Tak sobie ostatnio myślałam, że dużo się zmieniło odkąd Scarlett się tu wprowadziła.
- Dokładnie. Gdyby nie ona, nigdy nie poznałbym Vanessy. - powiedział Rocky
- Dużo się zmieniło od tego czasu. Zresztą, Riker i Ally też jakoś od tamtego momentu są razem. - blondynka spojrzała na dziewczynę, która siedziała obok Riker'a. Nie wyglądała za dobrze. Było widać , że coś jest nie tak. - Ally? Co jest? - zapytała z troską
- Nic nic. - spojrzała na blondynkę i lekko się uśmiechnęła
- Przecież widać, że coś jest nie tak. Mów co się dzieje.
- Bo chodzi o to, że... Riker, ja nie mogę wyjechać. - spojrzała na chłopaka
- Noo to wspaniała wiadomość! - ucieszył się blondyn - Ale dlaczego zmieniłaś tak nagle zdanie?
-  Boo... Muszę ci coś powiedzieć...
___________________________________________________________________________
  Tymczasem ja z Ross'em nadal siedzieliśmy w mieszkaniu Whitney i próbowaliśmy dowiedzieć się jak najwięcej.
- I co to wszystko? - zapytał ze zdziwieniem Ross
- No chyba tak. - odparła dziewczyna
- No dobra, opowiedzieliście nam tą waszą historię. Ale nadal nie wiemy dlaczego za każdym razem jak się widzicie kłócicie się. I skoro Whitney cię nienawidzi to czemu tyle się widujecie? - zapytałam
- Musisz wszystko wiedzieć? - odburknęła dziewczyna
- Tak!
- Nie wiem co was to w ogóle obchodzi. Nasza sprawa... Widuje się z nim tylko dlatego, że...Yyy to wszystko wróciło!- spanikowała
- Co wróciło!? - oburzył się Tyler - Przecież przysłałaś mnie tu specjalnie, żebym pomógł ci w tym całym blogu, który ujawnia najgorsze rzeczy z życia gwiazd. - powiedział chłopak, a dziewczyna położyła sobie rękę na twarzy
- Cooo?! On kłamie...Nie słuchacie go... - próbowała się wymigać od niezręcznej sytuacji
- Chwila, chwila... - zaczął Ross - Jaki blog?
- No normalny... - odparła dziewczyna
- Whitney, to ty jesteś sprawcą tego wszystkiego?! To przez ciebie media znają te wszystkie informacje o mnie?!
- Dobra! Tak to ja. To po to byłam na tamtym lotnisku z kamerą! To po to wypytywałam się cały czas o wszystko! Zadowolony? Przyznałam się! Ale nie byłam w tym sama. Tyler mi we wszystkim pomagał! - powiedziała. 
- Czemu to zrobiłaś?! Myślałem, że się przyjaźnimy!
- Bo się przyjaźnimy! Ale to było robione, zanim przeprowadziłam się do LA. Nie mogłam znieść faktu, że wyjechałeś z Littleton żeby być sławnym. Kochałam cię! Zawsze kochałam. Ale ty tego nigdy nie widziałeś. Mówiłeś przyjaźń na zawsze, ale szybko o tym zapomniałeś. A kiedy poznałeś Scarlett, to już w ogóle wszystko się zmieniło.
- Ale to nie jest powód!
- Nic z tego nie rozumiesz... Myślałam, że jak was pokłócę to wszystko się zmieni. Bez niej jesteś inny! Ona cię psuje! A ty tego nie widzisz! Blog i tak jest już zamknięty. Nie mogłam go dalej prowadzić. Przepraszam cię Ross. Ale musisz mnie zrozumieć. Nie będziesz z nią szczęśliwy! - dziewczyna spojrzała na mnie. Momentalnie z oczu zaczęły mi lecieć łzy. Nie wytrzymałam i w mgnieniu oka wybiegłam z mieszkania.

KONIEC PIERWSZEJ SERII
___________________________________________________________________________
Heeej! 
No to mam dla Was nareszcie rozdział! Dlatego, że znowu tak długo nie dodawałam, jest on bardzo długi! Dlatego mam nadzieję, że się podoba. 
Jak już zauważyliście - na końcu - jest to ostatni rozdział pierwszej serii tego opowiadania. Tak, postanowiłam podzielić bloga na dwie serie. Z racji, że w drugiej dużo się zmieni w życiu naszych głównych bohaterów. 
W drugiej serii znajdą się nowe postacie i nowe problemy bohaterów. 
Ogółem to mogę powiedzieć tylko tyle. Postaram się jak najszybciej rozpocząć drugą serię. 
Aaa właśnie! Jak pewnie zauważyliście, zmienił się wygląd bloga. Dziękuję bardzo za prześliczny nagłówek - graphicpoison.blogspot.com
Ogółem to chciałam bardzo podziękować Wam - moim kochanym czytelnikom - za to, że czytacie mojego bloga i go komentujecie. Jesteście wspaniali! Mam nadzieję, że druga seria pójdzie mi tak dobrze jak ta! 
Postaram się napisać nowy rozdział jak najszybciej! Kocham Was Misiaki! <33 


~Olivia~