sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 40

Dokądkolwiek idziesz, idź całym sercem


[...] Ross i Whitney siedzieli tak jeszcze przez kilka dobrych minut, wtuleni w siebie. Po jakimś czasie dziewczyna wstała i po prostu wyszła. Później chłopak dostał jeszcze od niej sms'a że cało dotarła do hotelu i dziękuje za wsparcie. Po przeczytaniu poszedł się umyć i spać.
_____________________________________________________________________________________

*Dwa tygodnie później*

Dwa tygodnie minęły w zaskakująco szybkim tempie. Nie można powiedzieć, że ten czas był aż taki cudowny... Co prawda oceny znacznie się poprawiły i zaczęłam nawet szukać jakieś pracy. Narazie dostałam się na staż do jakiegoś studia nagraniowego ale tylko tam sprzątam...A jeśli chodzi o mnie i Ross'a to szczerze myślałam, że po moim powrocie z Paryża wszystko będzie inaczej, ale najwidoczniej się myliłam. Od pojawienia się tej całej Whitney spędzamy ze sobą coraz mniej czasu.. Teraz pomaga jej przy przeprowadzce, a jak nie to, to praca albo szukanie pracy dla niej. Sama już nie wiem. Wiem tylko tyle że coraz częściej kłócimy się o jakieś bzdety! Sama już nie wiem co mam robić. Jednym oparciem jest narazie Rydel no i Vanessa, ale z nią się trudno gada od kiedy jest z Rocky'm...Mam to gdzieś...

***

Siedziałam przy biurku, kończąc pracę na historię. Oczywiście co chwila zerkając na ekran laptopa na którym była wyświetlona strona facebook'a. Nagle dostałam wiadomość od Rydel... ''Heloo lala! Za 10 minut obok mojego domu. Idziemy na zakupy!!! ... No tak piątek. Rydel zawsze chodzi na zakupy...Ruszyłam swój tyłek z krzesła i szybko znalazłam się pod domem blondynki...
- No hej! - uściskała mnie mocno - Gotowa?
- Na co?
- No zakupy i w ogóle. Musimy się jakoś odpicować. Wiesz dzisiaj ważny dzień, na pewno gdzieś razem wyjedziecie. Ja chyba tez namówię może Ratliffa..Nie wiem..
- Chwila chwila..Rydel o czym ty mówisz?
- No jak o czym. Dzisiaj są walentynki!
- Ale ty tak na serio?
- Nie no jaja sobie robię. Dziewczyno ogarnij się! Żyjesz teraz albo szkołą albo tą nową robotą. Nawet ja mam więcej czasu...
- A co mam robić? Jak mam czas to albo was nie ma bo jesteście w trasie albo Ross na planie albo siedzi u Whitney i załatwia sprawy...
- Oj no wiem. Sprawy się trochę skomplikowały, bo wiesz zespół i w ogóle..
- Tu nie chodzi o trasę Rydel, tu chodzi o koleżankę Ross'a. Mam jej już serdecznie dość. Co prawda nic do niej nie mam. Ale nie umiem się z nią tak po prostu zaprzyjaźnić. Nie wiem ale coś mi w niej nie pasuje. Wygląda mi podejrzano...
- Jesteś po prostu zazdrosna.. Ale dzisiaj na pewno będzie inaczej! A teraz nie myśl już o niczym. To jak, spa, zakupy i może fryzjer?
- A co mi tam. Raz z przyjaciółką można!
- Tak!!!
- Ej chwila...Chcesz się umówić z Ellem??
- Haha..Chodź już... - pociągnęła mnie za rękę w kierunku samochodu
_____________________________________________________________________________________

 Tymczasem Ross powoli zwlekł się z łóżka i zaspany poszedł do kuchni, gdzie siedziała Allyson.
- A ty co tu robisz znowu? - powiedział sucho chłopak siadając obok blondynki
- Też cię miło widzieć Ross...Co się znowu stało że masz taki humor?
- A od kiedy ciebie interesuje moje życie?
- Chciałam tylko być miła...
- Nic.. Znowu pokłóciłem się z Scar..Ja z nią już nie umiem rozmawiać..
- Z wami to tak jest. Ale myślałem że ty jesteś inny niż twoi bracia.
- O co ci chodzi?. To nie moja wina że Scarlett nie umie po prostu zaakceptować mojej przyjaciółki..
- Ross jesteś ślepy?! Ona jest zazdrosna! Spędzasz więcej czasu z Whitney niż z własną dziewczyną. Do tego dochodzi jeszcze kariera i w ogóle..Ale dzisiaj możesz to wszystko zmienić.
- No tak. Walentynki...Ale miałem pomóc Whitney w ... - dziewczyna groźnie na niego spojrzała - ...Yy już w niczym..
- Jak będziesz tak robił to ją kiedyś stracisz...
- O czym tak plotkujecie? - nagle do kuchni wszedł Riker
- O niczym kochanie. To co dzisiaj zamierzasz robić?
- Nie rozumiem...Pewnie to co zwykle. Możemy coś pooglądać..
- Widzisz Ross mówiłam. To są właśnie twoi bracia. Nic nigdy nie wiedzą. Szkoda gadać..Idę do Nessy..Nara! - wstała i po prostu wyszła
- O co jej chodzi? - zapytał starszy, na co Ross tylko walną się w czoło
- Jesteś na prawdę nie ogarnięty...
_____________________________________________________________________________________
   Po kilku godzinach spędzonych w spa, na zakupach i u fryzjera wróciłyśmy do domu. Rydel poszła do siebie, a ja do siebie. Nikogo oczywiście nie było w domu. Tylko kartka na stole '' Jesteśmy z tatą na walentynkowej kolacji wrócimy późno. Nessa jest z Allyson a twój brat u kolegi. Całuję,  mama :* '' Żadna nowość. Ja i tak na resztę dnia nie miałam planów, a nie chciałam specjalnie dzwonić po Ross'a. Usiadłam więc wygodnie na kanapie w salonie i zaczęłam oglądać jakąś komedie romantyczną.. Nosiła tytuł ''Zaginiona Walentynka''. Po obejrzeniu całego filmu na samym końcu aż się popłakałam..Nagle jakimś cudem w pokoju znalazł się blondyn.
- Matko! Przestraszyłeś mnie! Jakim cudem w ogóle tutaj wszedłeś?
- Nie pamiętasz? Dawałaś mi klucze..
- Aaa możliwe..
- Dlaczego płaczesz i siedzisz sama w pokoju obżerając się żelkami?
- A co już nie można? Gdybym chociaż miała takiego chłopaka, który w wieczór Walentynowy zabrałby mnie gdzieś na kolację czy chociaż na spacer..Ale nie mam..
- Ale ty jesteś złośliwa kochanie. - udałam obrażoną i wzięłam do buzi kolejnego żelka - Dobra. Koniec z tymi żelkami! Idziemy.
- Gdzie?
- Tam gdzie ten twój chłopak niby cię nie zabierze.
- Co?
- Jak ze mną pójdziesz to się przekonasz. No chodź..
- Okey.. - poszłam do góry się tylko przebrać, bo siedziałam w dresach i jakieś bluzce...Ubrałam śliczną sukienkę  i zeszłam do Ross'a...



 Po około 10 minut ruszyliśmy samochodem w kierunku centrum. Ross jechał przed siebie i nagle skręcił w nieznaną mi uliczkę. Droga ta prowadziła na jakieś pustkowie..Jechał i jechał aż w końcu się zatrzymał w lesie.
- No! Wysiadaj. - powiedział i popatrzał na moją dosyć zdziwioną minę
- Dobra..Ale możesz mi powiedzieć co my tutaj robimy?
- Zobaczysz. Wysiadaj...
- Ross ale ja się boję.
- Czego niby? Będzie fajnie. No chodź! - podał mi rękę i razem wyszliśmy z samochodu. Szliśmy najpierw ciszy przez jakiś ciemny las. Po kilku minutach zaczęliśmy rozmawiać o jakiś głupotach i o tym jak bardzo się od siebie oddaliliśmy..Nagle chłopak zatrzymał się przed dużym krzakiem.
- No to teraz się bój.
- Przestań tak mówić. Dziwnie się zachowujesz. Może łaskawie powiedzieć o co chodzi?
- To patrz. - zamknęłam oczy, a on odgarnął gałęzie tego krzaka. Nagle otworzyłam oczy i zobaczyłam przepiękną plażę w zachodzącym słońcu..
- O matko Ross...To jest..Piękne! A ty jesteś kompletnym idiotą! - chłopak spojrzał na mnie z nie dowierzaniem
- No wiesz! To ja tu się staram a ty mi tu mówisz że jestem idiotą. Dzięki!
- Głupek! - podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam
- Dobra. Takie przeprosiny mogą być. - uśmiechnął się
- Nie chodziło mi o to. Tylko że strasznie mnie wystraszyłeś.
- Dobra już nic nie mów. Witamy w raju!  - oboje skierowaliśmy się na plaże gdzie był już zrobiony mini piknik. Na małym stoliczku znajdowały się kieliszki i wino, a obok wielki bukiet czerwonych róż!
- Nigdy tu nie byłam. Co to za miejsce?
- Nasza własna prywatna plaża.
- Jak to?
- No normalnie. Ojciec kupił to miejsce nie dawno. Stwierdził, że to dobre miejsce na jakieś uroczystości i na przykład ślub...Narazie tylko nasza trójka o tym wie...
- Wow! To jest piękne!
- Taa..A teraz zapraszam panią na kocyk. Zjemy coś. - leżeliśmy razem na kocu i patrzeliśmy w niebo, pijąc wino. Po jakimś czasie blondyn wziął mnie na ręce i poszedł w kierunku wody...
- Kocham cię Ross!
- Ja też cię kocham Scarlett. - mocno go pocałowałam i przytuliłam się do niego. Takie chwile zbliżają ludzi do siebie. - I nigdy nie przestanę! - uśmiechnęłam się do chłopaka, zamknęłam oczy i dałam się ponieść....
___________________________________________________________________________________


Witajcie moi kochani! Po dwóch tygodniach nieobecności wracam do Was z nowym rozdziałem! Hm...Jak dla mnie to ujdzie. Jest taki nudny. I stwierdziłam że kolejny będzie taki no może dramatyczny? Tak zdecydowanie! Coś się przecież musi dziać. A no i wprowadzę trochę więcej scen z innymi bohaterami tego opowiadania, bo jak dla mnie trochę tam ich mało nie sądzicie? Ciągle jakoś tak tylko Ross, Scarlett i Whitney albo jeszcze tam kogoś zawsze wcisnę. Muszę popracować nad resztą obsady bo jak się wszystko kręci wokół kilku osób to chyba nudno, ale nie wiem... A wracając do tematu jeszcze tego rozdziału. To oczywiście przepraszam za długa nieobecność. Nawet nie myślałam, że tak dużo czasu mi to zajmie. Ale ciągle szkoła i w ogóle nie ma czasu tak właściwie na nic. Jeszcze dochodzą to tego problemy prywatne i w ogóle...Ale dobra. A tak w ogóle to rozdział miał być dodany wczoraj. No wiecie tak na Walentynki, ale miałam mało czasu. Bo zaczęłam pisać wieczorem bo wcześniej byłam zajęta heh :D Taa a tak w ogóle to jak Wam minęły walentynki?? Bo mi cudownie, chociaż tak się nie zapowiadało..Ale tam nieważne..Dobra to chyba wszystko co chciałam wam przekazać. Matko zauważyłam, że ja się strasznie lubię rozpisywać. E tam już kończę tą długą wypowiedź... Dziekuję Wam że ze mną jesteście, bo to już 40 rozdział i  ponad 8500 wyświetleń! Jeszcze raz dziękuję! Kocham Was i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej niż ten... 
A tutaj jeszcze taka pioseneczka <33



~Olivia~