niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 34

To nie może się skończyć dobrze!


 [...]  Stałam przyciśnięta do ściany przez Ross'a i oboje na siebie patrzeliśmy.. Ale co to za krzyk?! ..Chłopak puścił mnie wolną i oboje szybko zeszliśmy na dół...Po zejściu doznaliśmy takiego normalnie szoku! Rocky leżał na podłodze nieprzytomny, Rydel zaczęła płakać i też leżała na podłodze...Matko! A gdzie Riker?!!!
- Jezu Chryste!!!! Rydel? Co się stało?!!! - zaczęłam panikować
- Nic... - próbowała się podnieść, jednocześnie łapiąc się za głowę...
- A co z Rockym? - spojrzałam na chłopaka który leżał nie przytomny koło blatu...
- Matko! Ross nie stój jak ten kretyn i dzwoń po pogotowie! - zaczęła krzyczeć. Po 10 minutach przyjechało pogotowie. Co prawda Rocky zdążył się ocknąć, ale i tak musieli go wziąć bo okazało się, że chłopak ma coś z nogą..A my ruszyliśmy od razu za karetką do szpitala....
                                                                                           ***

   W szpitalu się już wszystko wyjaśniło. Rocky ma skręconą kostkę, ale ogólnie czuje się dobrze. Jeśli chodziło o całą historię to o dziwo niczemu nie był winny Riker. A ja go podejrzewałam... Riker wyszedł krótko przed tą sprawą do Allyson, bo był dosyć wkurzony o te papiery. A co się dokładnie stało? Po wyjściu wściekłego Rikera z domu Rocky z Delly zaczęli szukać ważnych dokumentów. Rockyemu przypomniało się, że zostawił je na górnej szafce w kuchni, żeby o nich nie zapomnieć. Ale i tak zapomniał. No i zaczął wchodzić na tą szafkę..Wziął sobie krzesło, później wszedł na blat i w końcu na nim stanął. Tak się ucieszył, że znalazł te papiery, że źle postawił nogę i spadł z blatu, po drodze łapiąc za patelnię która uderzyła najpierw o jego głowę, a potem wylądowała na głowie blondynki... I tak to mniej więcej wyglądało...Po trzech godzinach spędzonych w izbie przyjęć dotarliśmy w całości do domu...
___________________________________________________________________________
                                                                           29 grudnia 2013
  Obudziłam się rano jakby nigdy nic...Myślałam że jest późno, ponieważ słońce świeciło bardzo mocno i wydawało mi się jakbym przespała cały dzień. Jednak się myliłam. Była dopiero 8:10, więc nie tracąc czasu wstałam, ubrałam się, zrobiłam makijaż i ruszyłam na miasto. Dobrze wiedziałam jaki jest dziś dzień, a tak właściwie nie miała żadnego prezentu dla własnego chłopaka. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu kupić, przecież nie dam mu w prezencie pierścionka czy naszyjnika... Muszę coś wymyśleć... Po długim chodzeniu po sklepach...Nic mu nie kupiłam. Stwierdziłam, że skoro impreza i tak jest robiona w sylwestra to mam jeszcze dwa dni. Może któryś z chłopaków pójdzie ze mną coś znaleźć, w końcu to ich brat i powinny w ogóle wiedzieć co lubią chłopacy... Także poszłam tylko pod wieczór do niego, złożyłam mu życzenia i tak się stało, że sam sobie wybrał prezent, a była to oczywiście jak on to ujął: ''Cudowna noc z moją ukochaną" . Czyli wiadomo co..I nie miałam zbyt dużego wyboru więc zostałam na noc...
___________________________________________________________________________
                                                                           31 grudnia 2013
  No i nadszedł nareszcie ten dzień. Szalony Sylwester i impreza mojego miśka! Za namową rodziców Rossa nie będzie ich dzisiaj w domu, dlatego, że wczoraj urządziliśmy sobie taką małą rodzinną imprezkę. Niestety moi rodzice również na niej byli. Ale nie o tym mowa...Od samego rana ja, Ally i Rydel siedziałyśmy w kuchni i przygotowałyśmy jakieś przekąski, w tym czasie panowie siedzieli w sklepach i szukali 'mocniejszych' napojów i dekoracji... Po kilku godzinach ciężkiej pracy wszystko było już gotowe. Po chwili w salonie znajdował się już tłum ludzi...Zaczęła się zabawa! Wszyscy pili, śmiali się i tańczyli. Chłopacy zaśpiewali kilka piosenek i zaśpiewaliśmy oczywiście Rossowi i wznieśliśmy za niego toast...
- Ross...- zaczął Riker - ...Mam nadzieję, że spełnią się twoje marzenia i że w przyszłości nie będziesz już taki głupi..Myślę, że Scarlett wreszcie postawi cię do pionu.. - wszyscy zaczęli się śmiać, a Ross podszedł do mnie
- Haha..Z taką dziewczyną nie będę popełniaj więcej błędów... - spojrzał mi w oczy
- No chyba że przez nią..Tak jak koncert... - zaśmiał się Rocky
- Ojej..Macie problem..  - znowu zaczęliśmy się śmiać, wszyscy złożyli blondynowi życzenia i wrócili do głośnej zabawy. Co prawda aż chyba za głośnej...Poszłam do Rydel, która siedziała z Ratliffem w kuchni...
- Hej, co robicie?
- A nic. Tak gadamy..Chcesz jeszcze? - blondynka zaproponowała mi kolejnego drinka
- Pewnie..
- Tylko się za bardzo nie upij.. - zaśmiał się Ell
- Spokojnie. Moja głowa może dużo znieść..
- Ale nie wiek...
- Chodzi o to że nie jestem pełnoletnia?
- Tak...
- No i co z tego? Tutaj można pić i tak od 21 roku życia, czyli ty i Delly też nie możecie..
- No tak. Tylko my mamy 20 lat, a ty 17. To różnica kotku...
- Weź ty już...Idźcie dobie gadać, ja idę do Ross'a... - udałam się na górę do pokoju blondyna, ale zatrzymałam się przed drzwiami bo usłyszałam 'dziwne' odgłosy...Na początku pomyślałam, że to znowu Rocky, ale po chwili usłyszałam głos Rossa i jakieś dziewczyny, Wtedy się wkurzyłam i weszłam do pokoju. Stanęłam jak wryta! Mój chłopak leżał sobie nago ( to znaczy pod pościelą) z jakąś debilką! Trzasnęłam drzwiami, zrobiłam wielką awanturę, typu: Nienawidzę cię, wypieprzaj z mojego życia i takie jeszcze gorsze słówka...Nie wiedziałam co mam zrobić.. Szybko zbiegłam na dół i...Film mi się urwał...
*

*

*

*

*

*

*

*

*

*

*

*

*

*

... Ocknęłam się i nie wiem czemu leżałam na ziemi, a nade mną stało kilka osób...
- Scarlett, Scar..Żyjesz? - mówiła Rydel patrząc na mnie
- Tttak... - wydukałam - Ale co się.. - nie zdążyłam dokończyć bo poczułam silny ból w głowie- Ałł..Boli..
- Spokojnie..Nic ci nie jest?
- Chyba nie..Ale co się stało? - w tej chwili podszedł do mnie Ross i pomógł wstać. Dziwnie na niego spojrzałam, bo przecież jeszcze pamiętałam co robił z tą dziewczyną u góry... - Nie dotykaj mnie.. - powiedziałam, na co wszyscy sami się zdziwili
- Kochanie, o co ci chodzi?
- Już ty dobrze wiesz..
- Scarlett pamiętasz co się stało? - dodała Delly
- Oprócz tego, że Ross się pieprzył z inną to nie..
- Co?!!! - zdziwił się chłopak
- Przecież Ross był tutaj cały czas i potem stało się to.. Czyli nieźle odleciałaś.. - zaśmiał się Rocky
- Słucham? - wciąż nie dowierzałam..
- Usiądź. A ja ci to w spokoju wytłumaczę...  - usiadłam z Rydel i Rossem na kanapie, a reszta dalej poszła się bawić
- To co się w końcu stało? - dopytywałam się
- Gadałaś ze mną i z Ellem w kuchni...
- No to jeszcze pamiętam jak się z nim kłóciłam heh...
- ...I potem chciałaś iść do Rossa na górę..Ale go nie było u góry tylko siedział z Rockym na dworzu przy basenie. No i poszłaś do jego pokoju i chyba wróciłaś i potem wpadłaś na Austina, chociaż właściwie się przez niego przewróciłaś i uderzyłaś głową o schody. No i leżałaś tak z 15 minut...
- Serio? Nic z tego nie pamiętam..Czyli to z Rossem to...Musiało mi się przyśnić...
- Na pewno..
- Skarbie, przecież wiesz, że bym cie nie skrzywdził...Nie dzisiaj..
- No wiem. Przepraszam... - przytuliłam go i dałam słodkiego, namiętnego buziaka
                                                                                       ***
  Po długiej długiej zabawie doczekaliśmy się wreszcie godziny 0:00!!! Wcześniej wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i czekaliśmy na fajerwerki...Po kilku minutach było wielkie BUM! Yay!  Zaczął się wielki okrzyk..Wszyscy zaczęli składać sobie życzenia noworoczne...
- Szczęśliwego Nowego Roku kochanie!  - zaczął Ross i złapał mnie w talii
- Kocham Cię Ross! - odparłam i namiętnie go pocałowałam
- Ja też Cię kocham... Mam nadzieję, że w tym roku nie zniszczę ci życia heh :D
- Musisz być mądrzejszy...Z resztą ja też nie jestem bez winy..Czasem trzeba trochę wytrwałości...
- Oj wiem.. - poraz kolejny mnie pocałował, a potem cieszyliśmy się Nowym Rokiem razem z innymi...
__________________________________________________________________________________



Hejka!!! Spełniłam obietnicę i dodaję oto ten rozdział dzisiaj :D Jak wam się podoba?? :) Powiem tyle, że mi średnio.. Napisałam calutki przez kilka godzin, także nie wiem. Chciałam go dzisiaj dodać, bo od jutra do środy mnie nie ma, a miał być sylwestrowy no i urodzinowy i jest :D Myślę, że aż tak źle nie wyszedł...Czekam na wasze opinie ;* Dobra, nie rozpisuje się.. Pa pa miśki i jeszcze raz Szczęśliwego Nowego Roku!!!! <33




~Olivia~

Happy Birthday Ross!

Happy Birthday Prince!!! <33

  Witajcie moi drodzy! Dzisiaj (29.12.13) są osiemnaste urodzinki mojego miśka, heh..Tak od dzisiaj Ross jest pełnoletni. Fajnie! No i ten życzę mu wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń...A to takie jego zdjątka... 


 No, a jeśli chodzi o rozdział to...Możliwe, że dodam go jeszcze dzisiaj, bo dopiero zaczynam go pisać, a jeśli nie to dopiero po Nowym Roku albo w sylwestra coś tam napiszę... :* To trzymajcie się i Szczęśliwego Nowego Roku! <33



~Olivia~

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 33

Święta, święta...I po świętach.


[...] Jak to szybko mija...Zaledwie wczoraj była ta cudowna Wigilia..Chwila? To było wczoraj ! A dzisiaj jest Boże Narodzenie! Czyżby to był tylko sen? To że moje kochanie na prawdę do mnie przyjechało? Nie! Leży sobie obok mnie! Chyba go obudzę...
- Ross. Rossy...Ross! - krzyknęłam
- Jezu Chryste! Co się dzieje? Pali się?! - zapytał zdezorientowany
- Haha nie...Po prostu próbowałam cię obudzić..
- Krzycząc mi do ucha?
- Mhm... - ucałowałam go w policzek.. - A tak właściwie to Wesołych Świąt! Mamy Boże Narodzenie..
- Wesołych Świąt kochanie...Wczoraj to był najlepszy prezent jaki mogłem dostać.. - uniósł dwukrotnie brwi
- Ale ja nie wiem o czym ty mówisz.. - skłamałam
- Zajrzyj pod kołdrę, to się dowiesz.. - zaśmiał się
- Haha bardzo śmieszne...Wiem co dałam ci za prezent. Ale jak moi starzy się o tym dowiedzą to nie dotrę w całości do LA ...
- Nie dowiedzą się..No chyba że słyszeli..
- A co, było aż tak głośno?
- Nie wiem...Nie pamiętam.
- Dobra, jest... - spojrzałam na zegar - ...11:36...Ubieraj się! Idziemy na śniadanie..
- Nie chce mi się...Może mi pomożesz??
- Sama muszę się ubrać..
- Ale ja tam cię wolę bez... - nie dokończył tylko pocałował mnie w prawe ramię tak, że po całym ciele przeszedł mnie dreszcz
- Ross, wstawaj..- nagle do drzwi zaczął się dobijać Rocky
- Wstawać zakochani!!!  - zaczął walić w drzwi
- Spadaj! - odezwał się Ross
- Macie trzy minuty. Albo zjemy wam wszystkie naleśniki!
- Co?! Naleśniki? ..Scar rusz się nie ma czasu!
- Teraz się obudziłeś?
- Tak..No chodź! - wstał a ja tylko na niego spojrzałam i się zaśmiałam.. - No co?
- Nic nic..Idź się ubrać...

                                                                             ***
  Zeszliśmy na dół..Przy stole była tylko Rydel, Rocky i Ell...
- A gdzie reszta? - zdziwiłam się
- Riker z rodzicami pojechali załatwić coś na mieście, a twoja rodzina pojechała jakąś tam babcię odwiedzić.. - odparł Rocky
- A co twoi rodzice załatwiają na mieście w Boże Narodzenie?
- Nie wiem z kimś się mieli spotkać..
- Aha...Gdzie te naleśniki? - zapytał nagle Ross
- Tam leżą..Weź sobie.. - wtrąciła Rydel
 - A tak w ogóle to jak było Ross? - wtrącił Ell
- Ale że co.. - powiedział blondyn prawie krztusząc się kawałkiem naleśnika
- No wczoraj..Myślicie, że nie było  was słychać.. - dodał Rocky
- Wiem, że stałeś pod drzwiami z Ellem i podsłuchiwaliście..
- Skąd?
- Bo słyszałem wasze śmiechy... I to jak mama was owrzeszczała że nam przeszkadzacie...
- Dobra, może masz rację, ale o mamie nic nie było..
- Wiem. Wymyśliłem sobie to .
- Spoko...  - już w spokoju dokończyliśmy śniadanko, a potem poszliśmy obejrzeć coś w telewizji...
___________________________________________________________________________
* 27 grudnia *
  No tak święta minęły zaskakująco szybko. Wczoraj wróciliśmy do domu. Nie ma jak własne łóżko... To były najlepsze święta na świecie, wcale nie żałuję że spędziłam je w Bostonie. Tak czy inaczej jesteśmy już w słonecznej Kalifornii i prawdę mówiąc stęskniłam się za tym miastem, może dlatego, że tutaj o każdej porze roku jest ciepło. Ale i tak fajnie kiedy jest śnieg w święta...
Następnego dnia, zaraz po przyjeździe poszłam do rodziny Lynch'ów. Którzy mieli nie małe zamieszanie w domu...
- Jak to nie wiesz gdzie to jest?! - krzyczał Riker
- Uspokój się Rik, zaraz to się znajdzie! - uspakajała Rydel
- Nie broń go! ...Rocky, ja się do cholery pytam gdzie są te papiery?!
- Przecież mówię, że nie wiem. Wczoraj leżały na fortepianie, a teraz..To nie moja wina jasne! 
- Hej.. - powiedziałam cicho po wejściu do pokoju..Rydel podeszła do mnie i zaprowadziła do kuchni - Co tu tak głośno?
- Riker obwinia Rocky'ego że ten zgubił jakieś tam papiery... Wiesz, mamy teraz normalnie urwanie głowy. Zbliża się trasa koncertowa, a  my nie mamy jeszcze wszystkiego załatwione. I do tego urodziny Ross'a. Co prawda robimy je w sylwestra, ale to szczegół. Jeszcze jutro musimy jechać do studia nagrać taką jedną piosenkę...Mówię ci nie wyrabiam się po tych świętach...A co u ciebie?
- Ogólnie spoko, ale...
- Rydel! - krzyknął nagle Ell, przerywając mi
- Poczekasz chwilkę? Potrzebują mnie..
- Okey. A gdzie Ross?
- U siebie. Pisze piosenkę, możesz mu pomóc... - uśmiechnęłam się i szybko popędziłam do pokoju blondyna
                                                                               ***
 Weszłam po cichu do jego pokoju. Chyba nawet mnie nie zauważył. Był zbyt zajęty brzdąkaniem na gitarze..Siedział odwrócony w stronę okna, co chwila coś zapisywał na pogniecionej kartce...
- Hej, Rossy... - szturchnęłam go w ramię
- O hej. Nie słyszałem jak weszłaś..
- Jesteś widzę bardzo zajęty...
- E tam..Ty mi nie przeszkadzasz.. - uśmiechnął się zalotnie
- Okey..Co tam masz nagryzmolone na tej kartce..Fuu..Czy ona jest od.... - powąchałam ją - Kiślu?
- Heh tak..Jadłem na śniadanie..
- Wow... To co masz już napisane.?. - usiadłam mu na kolanach, wzięłam ową kartkę i zaczęłam czytać  - [...] Jesteś moim oddechem, oknem na mój świat [...] Kiedy nie ma cię, moje życie jest jak puszka, której nie można otworzyć...
- Niezłe nie?
- Nie jest złe, ale bez obrazy, ale to smutne...Myślałam że to ja jestem takim cichym , ponurym człowiekiem, ale...
- Ej, napisałem to jak byłem w Waszyngtonie. Byłem dobity więc tylko to mi wpadło na myśl..
- Nie czepiam się. Bo piosenka jest fajna, ale byłaby jeszcze lepsza gdyby była weselsza..
- Wiem! Wszyscy mi to mówią, ale ja nic nie mogę wymyśleć. Pomożesz mi? - zrobił minę szczeniaczka
- No dobra...
- Fajnie. No to pisz..
- Chwila, ale ja nie powiedziałam, że sama ją napiszę. Z resztą nie jest muzykiem i nie umiem pisać piosenek..
- Ale umiesz wymyślać dobre teksty...Napisz tekst piosenki, a ja wymyślę nuty...
- A może zróbmy to razem?
- Okey, niech ci będzie.. - pocałowałam go namiętnie - Jak to ma być nagroda za takie coś to ja poproszę więcej... - zaczęłam się śmiać
___________________________________________________________________________
  Siedziałam z Rossem w pokoju do 23.00. Co chwila się czymś rzucaliśmy. Raz poduszkami, raz ołówkami, a później jeszcze nawet jedzeniem. Mięliśmy fajną zabawę..Ale i tak znaleźliśmy czas na piosenkę.. Wyszła nawet fajna. Rocky ją jeszcze dopracował i była genialna. Po ciężkiej pracy zjedliśmy pyszną kolację zrobioną przez Rydel i wróciliśmy z powrotem na górę...Dzisiaj nocowałam u niego, ale tylko z tego względu, że nie ma szkoły...Leżałam na łóżku i zajadałam się orzeszkami z puszki, a Ross siedział sobie wygodnie na krześle i douczał się scenariusza...
- Kiedy skończysz?
- A co niecierpliwisz się?
- Tak. Nie przyszłam tu po to, żeby patrzeć na twoje plecy...Możesz się łaskawie odwrócić do mnie?
- Jeju..Co ty taka nerwowa?
- Nie jestem nerwowa...
- Zatęskniłaś za...? - popatrzył na mnie pogryzając wargę
- Spadaj... Chyba ty!
- Chcesz się kłócić? Ale wiesz że ja i tak wygram?
- Niby czemu?
- Bo jestem silniejszy.
- Wow..I co z tego...Myślisz żebym sobie z tobą nie poradziła? - zaczęłam się śmiać, a on wstał z miejsca podszedł do mnie, wziął mnie na ręce i postawił przy ścianie jednocześnie mnie do niej przyciskając..
- Teraz też jesteś taka mądra? - powiedział zadziornie i namiętnie mnie pocałował
- Mhm..A ty nie za bardzo podniecony?
- Chyba śmieszna jesteś... - chciał przejść do 'innej' czynności, ale nagle usłyszeliśmy głośny krzyk z dołu...
___________________________________________________________________________________

  Welcome Welcome! Jak tam się macie po świętach?? Mam nadzieję, że minęły wam dobrze. Mi nawet spoko. Właściwie to były krótkie cały czas byłam na wyjeździe :) Ale znalazłam czas na napisanie nowego rozdziału. Jak dla mnie jest taki średni. Wiem, że się nie wyśliłam, ale nie miałam pomysłu, dlatego końcowy wątek tego rozdziału jest dramatyczny...Heh tak mi jakoś wpadło.. :) Dziękuję również tym osobom które zostawiły komentarz pod ostatnim rozdziałem. Nie chodzi mi o zwykły wpis. Chodzi o to, że to nie były zwykłe komentarze ( takie krótkie), wręcz przeciwnie. Sama byłam mile zaskoczona jak je czytałam. Były długie i napisane na pewno z serca. Aż się uśmiechałam :D Dziękuję wam za to że jesteście ze mną i piszecie komentarze. Jest to dla mnie ważne. Kocham was <33 Mam nadzieję, że rozdział się podoba i również liczę na wasze opinie. Pytanko jest takie: Co mógłby oznaczać ten krzyk? Co się stało? ... Życzę wam szalonego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! To tle. Pa pa miśki <33  
A tu mam dla was cover, który zaśpiewała Demi.. Powaliła mnie tą piosenką <33 


 ~Olivia~

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 32 ~Świąteczny~

  I just want you for my own, more than you could ever know. Make my wish come true, all I want for Christmas is you!

                                
                                                             

                                                                  Drogi Pamiętniku
    Dzisiaj jest ten szczególny, magiczny dzień - 24 grudnia - Wigilia. Miałam nadzieję, że te święta spędzę w Los Angeles, bo w końcu niecałe pół roku już tam mieszkamy. Ale w Boże Narodzenie jesteśmy u mojej kochanej cioci Grace w Bostonie, która nas zaprosiła... Jesteśmy tu już od wczoraj. Ma ona piękny, duży dom i cudowną, ślicznie ustrojoną choinkę! Cieszę się, że tu jestem, ale jakoś..Sama nie wiem nie rozweselają mnie te święta, tak jak zwykle. Brakuje mi moich przyjaciół..Zwłaszcza Ross'a. Byłam głupia zrywając z nim, a teraz muszę przez to płakać. Z resztą ostatnio zrobiłam najgłupszą rzecz jaką mogłam zrobić... Muszę o tym zapomnieć. Nie zamierzam przepłakać tych świąt. Chcę się poczuć chociaż w ten jeden dzień szczęśliwa! <3

                                                                              ***
  Odłożyłam pamiętnik na łóżko i usiadłam na parapecie, otworzyłam okno i zaczęłam wpatrywać  się w padające płatki śniegu. Mocno się zapatrzyłam. Spadały tak wolno. Wszystko nagle jakby umilkło i widać było tylko małe migoczące kryształki śniegu... Nagle do pokoju weszła mama...
- O, już nie śpisz. To dobrze pomożesz cioci, bo ja, tata i Nessa jedziemy jeszcze do centrum handlowego.
- A po co bierzecie Nessę?
- Chce zobaczyć mikołaja. Przynajmniej nie będzie tu siedzieć i szukać po szafach prezentów..
- Wow... Spoko mogę pomóc..I tak nie mam nic innego do roboty..
- To dobrze...Um...Coś ci jest? Źle się czujesz?
- Nie..Dlaczego?
- Bo od kilku dni jesteś jakaś taka....
- A to tak..To pogoda..W LA jest ciepło, a w Bostonie zimno..Taka zmiana temperatury nie jest chyba dobra..Ale jest spoko. Nie martw się..
- Okey. - mama wyszła z pokoju. Ja ubrałam się szybko i poszłam pomóc cioci...
___________________________________________________________________________
  Szybko się ze wszystkim uwinęłyśmy jeszcze przed przyjazdem rodziców. Stół był już nakryty, a w kuchni leżały już przygotowane, pyszne potrawy... Kiedy postanowiłyśmy, że wszystko jest już gotowe poszłam do góry się przebrać... Weszłam do sypialni, otworzyłam szafę i nie wiedziałam co ubrać. Co prawda nie było tam tyle ciuchów co u mnie w domu, tylko te które zabrałam na czas pobytu.. Jednak szybko zdecydowałam się, udałam się do łazienki i po chwili byłam już gotowa...Zrobiłam jeszcze makijaż, usiadłam na łóżku i usłyszałam dźwięk gitary..A potem czyiś głos....

I don't wanna be famous,
I don't wanna be if I can't be with you.
Everything I eat is tasteless,
Everything I see don't compare to you.
Paris, Monaco, and Vegas,
I'd rather stay with you.
If I had to choose!
Baby you're the greatest,
That I could ever think to lose.

                                                  

Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i ...Aż zaparło mi dech. Zobaczyłam go! Ross'a! Ale co on tu robi i dlaczego śpiewa? 

And I just wanna be with you.
Yeah, I can never get enough!
 
Baby I'd give it all up up,
I'd give it all up, if I can't be with you
All of this stuff, sucks,
yeah all of it sucks, if I can't be with you.
And, no oscar, no grammy, no mansion in Miami.
The sun don't shine the sky ain't blue,
If I can't be with you.
...
                                                   
                                         
- If I can't be with you! - skończył grać i spojrzał na moje całe od łez oczy
- Ja... - nie wiedziałam co mam powiedzieć. To sen. Co on tu robi?!
- Ciii.. - położył mi palec na ustach - Po prostu powiedz, że się cieszysz.. - ale ja nic nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam i trzeba przyznać, że sam był zdziwiony moją reakcją, ale odwzajemnił pocałunek...
- Ross...Co ty tu w ogóle robisz?? Przecież byłeś w Waszyngtonie..
- Byłem,ale...To dość długa historia...- wzięłam go za rękę do pokoju, usiedliśmy na łóżku, a on zaczął opowiadać...

(retrospekcje)
Z perspektywy Ross'a

*kilka dni wcześniej - Waszyngton*
[...] Odłożyłem  gitarę i wybiegłem ze sceny...Wszyscy stali jak wryci. Riker próbował uratować sprawę i zaczął śpiewać..Delly natomiast również pobiegła za kulisy... Siedziałem w garderobie i myślałem co mam teraz zrobić. Zawaliłem cały koncert. Myślałem tylko o Scarlett i o tym, że Riker i moi rodzice mnie zamordują...Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Bałem się, że to mama, a w najgorszym rodzaju Riker..Ale była to Rydel. Otworzyłem jej i wpuściłem do środka. Usiadła na przeciwko mnie i zaczęły się pytania...
- Jak mi zaraz nie wytłumaczysz o co ci dzisiaj chodzi to naprawdę osobiście ci przyłożę z liścia!
- Spokojnie.  Nie znałem cię od tej strony..
- Ross!
- Bo..Ja po prostu..
- Chodzi o Scarlett?...Dobra, nie wmawiaj mi, że nie, bo oboje wiemy że to prawda, ale ty sam się okłamujesz!
- Tak. Chodzi o nią.. Ja nie umiałem jej tego powiedzieć, bo zaczęła mi wypominać, że jestem idiotą, że do niej dzwonię jak robię to z inną i...
- Dlaczego to zrobiłeś?!
- Ale ja nic do cholery nie zrobiłem! Wymyśliła to sobie..No chyba, że..To ty! I ten twój nowy koleś!
- Ja?...Chyba sobie żartujesz. Nigdy się jeszcze nie całowałam, a miałabym pójść do łóżka z chłopakiem, którego praktycznie nie znam?
- Wiesz...
- Nieważne. Później dojdziemy do tej sprawy..Ale, czemu uciekłeś?
- Bo..Jak zacząłem śpiewać tą piosenkę to pomyślałem o niej. Jak bardzo ją skrzywdziłem. Tyle przeszła... Teraz ta jej koleżanka  nie daje jej żyć, a ja ją jeszcze dobiłem..Rydel, ja nie mogłem zaśpiewać tej piosenki! Przepraszam, że zniszczyłem nasz koncert! Wiem, że Riker mnie zabije, ale trudno...
- Musisz go przeprosić. A zwłaszcza całą publiczność. Przyszli za koncert R5, a zastali tchórza Ross'a!
- Wiem, jasne! Już tam idę... - poszliśmy razem na scenę, przeprosiłem całą publiczność, która dobrze mnie zrozumiała..Dokończyliśmy koncert bez żadnych potknięć...Po skończonym koncercie. Pojechaliśmy do hotelu, a tam zaczęła się rzeź!
                                                                              ***
- Czyś ty kompletnie zwariował idioto!!!! - zaczął krzyczeć Riker
- Riker, uspokój się! Ross nie chciał zrobić nic złego... - broniła mnie mama
- Nie chciał? Ja też wiele rzeczy nie chce, ale to już jest przegięcie! W ogóle mu nie zależy na karierze! Ah no tak zapomniałem, grasz sobie w swoim serialiku i jakimś durnym filmie, ale nie reszta zespołu! Więc bądź na tyle mądry i chodź raz nie spieprz tego co jest dla reszty ważne, okey??!!!
- Spoko! Kumam...Chciałem cię przeprosić. Byłem dobity a ta piosenka przypomniała mi jakim jestem idiotą... - podszedłem do Rikera i podałem mu rękę..Po chwili zrobiliśmy 'miśka' i się pogodziliśmy
- Wiecie co Ross zrobił Scarlett?...Zadzwonił do niej jak się pieprzył z inną..- wtrąciła Rydel
- Co?!...Przecież ci mówiłem że to nie ja!
- Tak na pewno Ross...Wiemy że jesteś zdolny do wszystkiego.. - nabijał się Ell
- YY...Rocky..Czemu siedzisz cicho?- dopytywała się siostra
- Ja...Yy...Wydaje ci się..
- Rocky?
- Oj dobra! To byłem ja. Przyszedłem do domu z Vanessą, a skoro nikogo nie było to skorzystałem z okazji i ...
- To byłeś ty?! - oburzyłem się
- Tak..
- Chwila, ale jak to się stało, że zadzwoniłeś w tym czasie do Scarlett? - dodał Ell
- No bo ja byłem w Rossa pokoju i przez przypadek musieliśmy jakimś cudem włączyć telefon...Sorki bracie..
- Kiedyś cię zabije! W moim pokoju?! Na moim łóżku?!!!
- Chwila chwila... - wtrąciła Stormie - Rocky, jak mogłeś zrobić to tej biednej dziewczynie?
- Ale ona sama chciała... - wszyscy wybuchli śmiechem
                                                                               ***
[...]
- ...No i tak to mniej więcej wyglądało... - blondyn skończył swoją długą, długą historię
- Wow...Czyli to był Rocky? .. I moja przyjaciółka?!
- Tak...Myślałem, że go zabiję! I do tego na moim łóżku!
- Nie wierzę..Przepraszam, że cię oskarżyłam o to czego  nie zrobiłeś..
- Ja też cię przepraszam, że tak zareagowałem..
- Chwila, ale nadal nie wiem jak się tu znalazłeś..
- Po prostu stwierdziłem, że nie chcę spędzać świąt bez ciebie i przyjechaliśmy.
- My?
- Tak..Wszyscy! Są już na dole..
- Ale?
- Zadzwoniliśmy wczoraj do twojej cioci i wszystko jej wytłumaczyliśmy...
- A skąd znasz moją ciocię?
- Tak się złożyło, że to koleżanka mojej mamy ze studiów..Spędzimy Boże Narodzenie razem...
- O matko tak się cieszę!!! ..No to przebieraj się i chodźmy na tą Wigilię..
- Okey... - zeszliśmy na dół, przywitałam się ze wszystkimi, później przyjechała jeszcze siostra mojej cioci z moją kuzynką Demi i zasiadaliśmy do stołu...


                                                                                 ***
  Atmosfera była naprawdę miła i taka ciepła. Po skończonej kolacji usiedliśmy w salonie. W czasie kiedy reszta prowadziła rozmowę ja, Ross, Rocky i Ell poszliśmy na górę...
- Ross, musisz coś dla mnie zrobić. - skierowałam słowa do blondyna
- Uuu..To my może już sobie pójdziemy.. - zaśmiał się Ell
- Nie! Chodzi mi o to, że Ross, albo któryś z was ma się przebrać za mikołaja.
- Po co?
- Ponieważ Nessa i Demi cały czas wierzą w świętego mikołaja. I tak chciała moja ciocia więc nie macie nic do gadania.
- Spoko. Mogę być.. - odparł blondyn
- Okey. Tu macie strój. Weście go jakoś przebierzcie, zejdźcie  po cichu na dwór i Ross potem zadzwonisz dzwonkiem..A wy jakby nigdy nic przyjdziecie do salonu. Rozumiecie??
- No chyba tak.. - dodał Rocky
- Super! ...Liczę na ciebie! - posłałam mu buźkę i zeszłam do reszty, modląc się żeby nic nie spieprzyli..
- Dobra Ross wkładaj to super przebranie.. - zaczął nabijać się Ell
- Spadaj..Z resztą ten mikołajek nie jest taki zły..Ej, a co ja mam tak w ogóle robić??
- Hahha...no wiesz...Mała siada ci na kolana i pytasz się jej czy była grzeczna i dajesz jej prezent..
- Tylko tyle?
- Raczej.
- Um, Ross? A ja też będę mógł ci powiedzieć co chcę? - wtrącił Rocky
- Ty chcesz coś dostać ode mnie?? ...Wystarczy, że pieprzyłeś się w moim łóżku!
- O Boże będziesz przeżywał...
- Ej, dobra pośpieszcie się! - poganiał Ratliff
                                                                                ***
Po dłuższym, dłuższym czasie chłopaki wrócili do reszty rodziny... Po chwili rozbrzmiał dzwonek do drzwi i odgłos dzwoneczków...Dziewczynki zaczęły piszczeć...Do pokoju wszedł mikołaj...Usiadł na fotelu. Rocky o mało co nie wybuchł śmiechem, dlatego też Rydel wyprowadziła go z pokoju. Dziewczynki po kolei siadały na kolanach mikołaja i dostały od niego prezenty... Później rozdał resztę podarunków reszcie rodziny. Rocky, który tak bardzo chciał usiąść bratu na kolana, rozrobił to i cieszył się jak małe dziecko. Przyszła kolej na mnie...
- Byłaś grzeczna?? - zapytał dziwnym głosem, co wywołało u mnie nie opanowany śmiech
- Hehe..Tak, oczywiście..
- Hm?? Muszę pomyśleć czy na pewno mogę podarować ci prezent... - zaśmiał się, a następnie wręczył mi do rąk pięknie zapakowane pudełko.. - A prezent ode mnie dostaniesz później. W nocy.. - szepnął mi do ucha..Uśmiechnęłam się i zeszłam z fotela...Mikołaj już sobie poszedł i nagle przyszedł 'normalny' Ross...
                                                                                 ***
- Przepraszam..Chciałabym coś powiedzieć... - zaczęła moja ciocia - Serdecznie wam wszystkim dziękuję, że jesteście tu dzisiaj ze mną. Na prawdę są to moje najlepsze święta! Więc mam taki pomysł. Skoro mamy tu tyle utalentowanych osób..Zaśpiewajmy kolędy! - chłopcy szybko skoczyli do samochodu po gitary i zaczęli grać...
 
                                   


Po skończonej piosence wszyscy zaczęli klaskać...Ciocia wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę kuchni..
- Teraz ty zaśpiewaj..
- Co?..Nie, nie..Ja nie umiem...
- Umiesz. Wiem to. Zawsze miałaś jakiś dryk do muzyki..Proszę cię. Zrób to dla mnie..Mamy pianino, weź Ross'a i zaśpiewajcie razem... - po długiej namowie zgodziłam się..Chociaż było to dla mnie trudne. Niby lubię śpiewać, ale zawsze miałam problem, żeby zaśpiewać przy kimś. Ale w ten jeden dzień mogę zrobić wyjątek...
Ross podszedł do białego pianina. Usiadłam obok niego a on zaczął grać...



   Kiedy skończyliśmy śpiewać reszta zaczęła być brawa. Strasznie się cieszyłam, że to zrobiłam. Zaśpiewaliśmy jeszcze kilka kolęd, a później pomogliśmy posprzątać po kolacji. Ciocia Clare z małą Demi pojechały do domu, a moja rodzina i rodzinka Lynch'ów zaklimatyzowała się w pokojach gościnnych, których było dość sporo..Nie wiem po co ciocia kupiła taki duży dom tylko na nią...Ale cóż.. Ross miał spać w pokoju z Rocky'm, ale stwierdził, że woli się przenieść...
- Hej, mogę wejść? - zapukał do moich drzwi
- Hejka. Jasne, wchodź.. - blondyn wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko - Heh..Nie za wygodnie?
- Niee..Wręcz przeciwnie. Ale będzie lepiej jak położysz się obok mnie.. - uniósł dwukrotnie brwi
- Haha...Nie wiem czy dla mnie jest miejsce, skoro tak się rozłożyłeś...
- Możesz się położyć na mnie, albo odwrotnie...
- Haha, ale ty jesteś śmieszny..
- No wiem! Ale ja mówię serio...
- Nie miałeś czasem spać dzisiaj z Rocky'm w pokoju??
- Może... A co chcesz się mnie pozbyć??
- Nie, ale wątpię, że nasi rodzice by się na taki układ zgodzili..
- To się nie dowiedzą..Z resztą nie dostałaś ode mnie jeszcze prezentu.
- Oo Ross, najlepszym prezentem jaki mogłam dostać to to że przyjechałeś.
- Czyli nie chcesz tego prawdziwego?
- Nie no jasne że chcę! - uśmiechnął się i powoli wyjął z kieszeni małe pudełeczko. Następnie uklęknął przede mną, aż mnie zamurowało...
- Scarlett....
- Hola hola...Czy ty zamierzasz mi się oświadczać?
- CO? Nie...
- Uff..To czemu jakieś szopki tu odstawiasz?
- A nie wiem..Tak sobie.. - wstał i usiadł obok mnie na łóżku..Otworzył pudełko gdzie znajdował się piękny diamentowy pierścionek
- Wow! Jest piękny! Ale na pewno było drogi...
- Niee...Ukradłem go jakiemuś zdesperowanemu kolesiowi w restauracji...
- Yyy...Co?
- Żartuję! Wyluzuj..Kupiłem go.
- Ale to pierścionek..
- Nie nie jest zaręczynowy, nie bój się...Tylko przeprosinowy..- rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam
- Jeśli ktoś jest romantyczny, to ty! ....Dziękuję...Ale ja nic dla ciebie nie mam, bo nie wiedziałam że przyjedziesz aż do Bostonu.
- Spoko...
- Dobra. Mogę zrobić dla ciebie jeden wyjątek...
- Nie rozumiem...
- Nie musisz... - odłożyłam pudełko z pierścionkiem na szafkę i zaczęłam powoli przybliżać się do blondyna. Chyba nareszcie skumał o co mi chodziło. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej....
- Poczekaj.. - przerwał
- Co? teraz nie chcesz?!
- Spokojnie, jasne że chcę! Ale nie chcę powtórki z ostatniego razu.. - podszedł do drzwi i zamknął je na klucz, a następnie wrócił do poprzednio wykonywanej czynności...
- Ale na pewno chcesz? - zapytał
- Tak!
- Ale nic nie będzie słychać?
- Ale że co?
- No, że przez drzwi...
- Niee...Możesz zacząć?
- Śpieszy ci się?
- Tak... - zaśmiał się tylko i zaczął mnie całować.. ( resztę to możecie już sobie dopowiedzieć )
__________________________________________________________________________________

 Hejka! Dzisiaj jest Wigilia!!! Yay! Tak więc, tak jak obiecałam dodaję oto ten 'świąteczny' rozdział., który według mnie wyszedł dość długi i mam nadzieję, że podoba się, bo długo nad nim pracowałam :) ...Ale do rzeczy.. Dzisiaj jest Wigilia, dlatego chciałabym wam wszystkim życzyć zdrowych, wesołych świąt Bożego Narodzenia! I żebyście dostali to wszystko czego sobie życzycie :) ... Chciałabym jeszcze złożyć życzenia urodzinowe LA Stars, która ma jutro urodzinki! Wszystkiego Najlepszego! <3 
No tak, to chyba wszystko jeśli chodzi o święta..Aha i jeszcze coś. Mój blog osiągnął ponad 5000 wyświetleń!!! Bardzo bardzo dziękuję tym, którzy czytają i komentują tego bloga. Jest to dla mnie na prawdę ważne i za to wam na prawdę dziękuję! Cieszę się, że nie znudziło się wam to co tutaj piszę i mam nadzieję, że w przyszłym roku doczekam się jeszcze większej liczby wyświetleń. Dziękuję! <3 Kocham was i życzę wam Wesołych Świąt!!!  
A tu mam dla was jeszcze taki świąteczny kolaż, który zrobiłam :)Ja i R5 życzymy Wesołych Świąt!  ( Ja też tam jestem, ale na to nie patrzcie bo wiem, że jest brzydka... )


~ Olivia~

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 31

Ross, co się z tobą do cholery dzieje?!


[...] Po kilku minutach zespół znajdował się na lotnisku, a stamtąd prosto do Waszyngtonu...Po dotarciu na miejsce udali się do hotelu i rozpakowali. Było południe, więc mieli jeszcze trochę czasu na rozejrzenie się po mieście. Delly poszła z mamą na małe zakupy, Rocky z Ellem udali się do bufetu hotelowego, Riker z tatą pojechali do klubu w którym odbędzie się koncert, a Ross został sam...

*Miasto*
- Delly, co ty tak pędzisz?! - krzyczała Stormie, nie mogąc nadążyć za córką
- Chodź mamo, nie ma czasu... - dziewczyna szła coraz szybciej, aż wpadła na chłopaka, który wylał na nią swój sok

 - Oj..Przepraszam.. - zaczął chłopak patrząc w brązowe oczy dziewczyny
- Yy..Nic się nie stało.. - odpowiedziała zaskoczona
- Na pewno? ...Jak chcesz to ci odkupię to bluzkę...
- Nie..Spokojnie. Jest dobrze, akurat szłam na zakupy, więc...- dziewczyna się obejrzała i zobaczyła swoją mamę, która próbowała ją popędzić - Yy..Nie obraź się, ale muszę już iść...
- Tak, ja też... Jak coś to masz mój numer...To cześć. - chłopak odszedł, a dziewczyna wciąż stała w szoku..Po chwili jednak się 'obudziła' i wróciła do matki
- I co? - zapytała Stormie
- A nic...Mam ostatnio szczęście u chłopaków...
- Oj Rydel...Chodźmy już lepiej...
__________________________________________________________________________________ 
Ross leżał na łóżku i myślał jak tu by się...Właściwie o niczym nie myślał. Leżał i rzucał telefonem o ścianę...Do pokoju weszła Delly.
- Ross! Co ty robisz?! Cały telefon rozwaliłeś!
- No i?
- I dużo! Rodzice nie będą ci wiecznie kupować komórek.
- Sam sobie kupię..Mam dosyć kasy..
- Masz zły humor? Przez cały czas drogi się w ogóle nie odzywałeś..
- Nie..Ja..O której jest ten koncert?
- Zaraz jedziemy..
- Fajnie. Pójdę się jeszcze umyć...
***
  Godzinę później zespół znajdował się już w miejscu koncertu..Czekali na wejście..Nareszcie nadszedł ten moment kiedy R5 weszło na scenę. W pomieszczeniu zrobiło się głośno. Przywitali się i rozpoczęli piosenką 'Loud'. Wszystko byłoby cudownie, gdyby Ross nie pomylił kilka razy tekstu i nut..Na szczęście fankom to nie przeszkadzało, były za bardzo w niego wpatrzone, ale reszcie zespołu owszem... Zrobili krótką przerwę podczas której Ross dostał porządny opieprz od Rikera i wrócili do fanów. Postanowili zaśpiewać piosenkę 'One Last Dance' ...Ross zaczął śpiewać:

&lt;3Teardrops in your hazel eyes
I can't believe I made you cry
It feels so long
Since we've went wrong
But you're still on my mind
Never want to break your heart
Sometimes things... -nagle się zaciął a z jego oczu poleciały łzy... Spojrzał w patrzący na niego tłum, następnie na rodzeństwo, które kompletnie nie wiedziało co robić, odłożył gitarę i pobiegł 'za kulisy'....
___________________________________________________________________________

Hello!!! Jak tam wam mija ostatni dzień weekendu?? ... Mnie nawet spoko, oprócz tego, że muszę się uczyć na poprawę :) Ale mniejsza o to, z resztą za tydzień święta!!! I prawie dwa tygodnie wolnego!... A co do rozdziału to nie wiem, czy jest to taka wielka rewelacja, ale..Nie no według mnie jest taki sobie, ale to moja opinia. Następny będzie oczywiście w przyszłym tygodniu, a dokładniej w wigilię - ten 'specjalny' - Jak mi oczywiście wyjdzie..Muszę się postarać :) Ale dla was wszystko..No dobra nie rozpisuje się. Mam nadzieję, że podoba się rozdział, dlatego liczę na wasze komentarze i życzę wam miłej nauki w tym ostatnim tygodniu ;* Pa pa miśki <33
... A to piosenka, którą śpiewa Ross kilka linijek wyżej :D Kocham ją!!! 


  ~Olivia~

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 30

Znowu chcesz się pokłócić??


[...]
- Bella?! Co ty tu robisz? - oho! Czego ta dziewczyna znowu chce? Czyżby się stęskniła? Dobre...
- Yyy... Wpadłam. Bo mamy do zrobienia ten projekt. Pamiętasz??
- Aha..No tak...Zapraszam.. - hah..Jak mogłam zapomnieć o super projekcie z moją ''kumpelą''
- Dzięki - dziewczyna weszła do środka - Fajna chata..
- Dzięks..Chcesz coś do picia?
- Nie...Zróbmy tylko ten projekt.. Jestem już umówiona, więc nie mam czasu..
- Ah, no tak zapomniałam. Przecież ty masz tyle na głowie..
- Jaka ty się zrobiłaś wygadana...
- Widzisz. Ludzie się zmieniają..
- No...Spokojnie byś mogła być taka jak ja..
- Yy..Propozycja?
- Może..
- Raczej podziękuję..Nie mam najmniejszego zamiaru..
- Dziwna jesteś...Dobra, zabierajmy się za to coś.. - szybko przygotowałyśmy najpotrzebniejsze przedmioty i zajęłyśmy się pracą. Może to dziwnie zabrzmi, ale Bella potrafi czasem być miła..Przynajmniej dzisiaj, kiedy siedzi tu ze mną...Może to to miasto tak na wszystkich działa? Albo po prostu nie jest w swojej szkole ze swoją zgrają pustych dostrzętnie blondynek, które tylko za nią chodzą...Wydaje mi się, że ona by się mogła zmienić..Ale ja nie mam ochoty jej w tym pomagać. Nie chce być znowu przez nią wykorzystywana....
   Minęły dwie godziny i na reszcie skończyłyśmy. Długa praca się opłaciła. Pożegnałam się z dziewczyną i poszłam do swojego pokoju...
                                                                                  ***
Postanowiłam również zrobić segregację wśród moich ciuchów tak jak Delly... Wyrzuciłam wszystko z szafy i zaczęłam sortować..Nagle zadzwonił telefon. Spojrzałam na ekran.Wyświetlił się numer Ross'a. Na początku nie chciałam odbierać, ale stwierdziłam, że zaryzykuje..
- Halo? - odezwał się chłopak
- No?
- Słuchaj muszę ci...
- ...Nie! To ty mnie posłuchaj! Po co w ogóle do mnie wtedy dzwoniłeś?!
- Ale..?
- Jeszcze raz odstawisz taki numer to..Z resztą możesz już się do mnie nie odzywać! Nie obchodzi mnie twoja głupia dziewczyna i co z nią robisz. Nie rozumiem cię. Za co chcesz się na mnie zemścić co? Mam cię normalnie dość. Cześć! - rozłączyłam się...Wszystko ze mnie jakby zeszło. Chociaż czułam się dziwnie. A może nie powinnam tak gadać? Może chciał mi to wytłumaczyć? Nie wiem! To ja jestem taka beznadziejna... Usiadłam wśród moich porozrzucanych rzeczy i zaczęłam płakać. Nie wiadomo o co....
___________________________________________________________________________
   Następnego dnia (21.12.) Wstałam leiwie z łóżka. Spojrzałam na ekran komórki: 13 nieodebranych połączeń od Rydel. Kurde! Zapomniałam, że dzisiaj wyjeżdża..Szybko się ogarnęłam i pobiegłam do przyjaciół. Nawet nie myślałam o wczorajszym wydarzeniu z Ross'em - Tak właściwie nawet o tym zapomniałam...
                                                                            ***
- Ross rusz swoje cztery litery i idź po walizki do góry! - krzyczała Rydel chodząc w tą i we w tą po domu
- Już!!!
- Co się z tobą dzieje?
- Nic! Mam zły dzień.. - blondynka się zdenerwowała i poszła sama po te walizki, a chłopak poszedł do kuchni po coś do zjedzenia... Chwilę później byłam w domu Lynch'ów
- Hej! - krzyknęłam po wejściu do domu..zobaczyłam blondyna stojącego przy stole, chciałam się schować, ale mnie zauważył
- Hola hola..A ty dokąd??
-Yy...No do Delly..
- To później do niej pójdziesz.
- Będziesz mi rozkazywał?
- Tak. Słuchaj nie wiem o co ci chodziło wczoraj, ale chyba winna mi jesteś wyjaśnienia.
- Ja? ... To ty do mnie wydzwaniasz jak się pieprzysz ze swoją koleżanką!
- Że ja?
- Noo...Wiesz jak było mi przykro. Myślałam, że jakoś ci tam na mnie jeszcze zależy, albo, że chociaż jesteśmy przyjaciółmi a ty się na mnie mścisz. Nie wiem nawet za co!
- Chyba ci się coś pomyliło... A z resztą co cię w ogóle obchodzą moje sprawy??
- No właśnie nie nie obchodzą! Nie dzwoń więcej do mnie! - chciałam już wyjść bo tyle łez napłynęło mi do oczu i nie miałam ochoty na niego patrzeć, ale on mnie złapał za rękę i przyciągnął do siebie
- Nie rozumiem cię! - powiedział patrząc mi w oczy
- Widzisz ja ciebie też. Zostaw mnie w spokoju i idź do tej twojej...Powiedz Delly, że później przyjdę się z nią pożegnać..
- Jasne.
- Możesz mnie puścić? - wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam do domu od razu rzucając się z płaczem na łóżko..Dlaczego takie rzeczy zdarzają się właśnie mnie? To chyba ja jestem taka beznadziejna. We wszystko się wtrącam...Mogłam z nim wtedy nie zrywać, a teraz.. ma inną, a ja udaję, że nic się nie stało...Idiotka ze mnie!
                                                                                   ***
  Po godzinie wyszłam przed dom i pożegnałam się z blondynką i resztą chłopaków.. Ross tylko do mnie podszedł, spojrzał na moje czerwone i spuchnięte oczy, a ja podałam mu rękę. On wrócił do samochodu i pojechali....
_______________________________________________________________________________

Welcome welcome <33 Hejka jak wam minął dzień?? Bo mi nawet spoko..Oprócz tego, że strasznie mi odbija i oprócz tego, że miałam dzisiaj próbne testy to jest okey...A tak do rzeczy... Mam rozdział i to 30 - Yay!!! Cieszmy się :D Heh..Nieważne.. Jest jaki jest. Znowu beznadziejny, ale dobra.. Liczę na wasze opinie :* ... Mam nadzieję, że rozdział się podoba :) Kolejny wkrótce^^ 
Macie zdiątko Rossia <33 


~Olivia~

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 29

Nowy związek...


*Trzy  tygodnie później  - 19.12.13 (czwartek)*
  Minęły raptem trzy żmudne tygodnie. Przez ten czas wszystko się narazie uspokoiło..No chociaż trochę. Oprócz tego, że mam masę pracy w szkole, mam mniej czasu dla przyjaciół, a jeśli chodzi o pannę Bellę to nie jest tak źle..Co prawda była wtedy na tym 'spotkaniu' z Rocky'm, ale nic jej nie wyszło. Chłopak kompletnie się nią nie zainteresował, co ją kompletnie zdziwiło, ponieważ nigdy żaden chłopak jej nie spławił... Ale mniejsza o to. Za tydzień święta! Mam masę roboty w domu...
- Kochanie, zejdź na chwilę! - krzyknęła z dołu mama
- Już!!! - szybko zeszłam do kuchni  - Co się stało?
- Chciałam ci powiedzieć, że w tym roku święta będą u cioci..
- Czyli gdzie?
- W Bostonie.
- Że co??
- No tak...Twoja ciocia dopiero się tam wprowadziła i zaprosiła nas na święta. Z resztą będzie tam również babcia, która ma bliżej do Bostonu niż do nas..
- Ale mamo..
- Przestań. jeszcze będziesz miała swoje święta w LA..Ale nie w tym roku..
- Spoko.. - powiedziałam obojętnie. Wyjęłam z kieszeni telefon i zobaczyłam sms'a od Rydel - Umm..Mamo, mogę iść do Delly??
- Dobrze. Tylko nie wracaj za późno. Pamiętaj, że jutro szkoła.
- Tak, tak..- dokończyłam i wyszłam z domu
___________________________________________________________________________
*Dom Lynch'ów*
  Kiedy szłam w stronę domu Delly natknęłam się na Ally..
- Hejka. - przywitałam się
- Hej.. - mówiła zdyszana
- Co tak pędzisz??
- A nic..Śpieszę się do domu..Miałam pomóc mamie więc wiesz...
- Zostajesz tutaj na święta??
- Co ty..Wyjeżdżam..Na Alaskę! Fajnie co..
- Super..Chyba każdy w tym roku gdzieś jedzie..
- No..Lynch'owie też wyjeżdżają..
- Co? Jak to?
- No tak...Wiesz co sama się ich zapytaj, bo ja się śpieszę...
                                                                     
  Pożegnałam się z blondynką i weszłam do środka. Tam zastałam Stormie która pichciła coś w kuchni.. Chłopacy siedzieli w salonie z gitarami i nucili jakąś piosenkę. Przywitałam się tylko z nimi i pobiegłam do Rydel na górę.. Był tam niezły bałagan. I powyciągane walizki..Weszłam do pokoju przyjaciółki i potknęłam się o jakąś stertę ciuchów..
- Ał... - jęknęłam z bólu
- Oj. Przepraszam cię kochana..Nic ci nie jest?? - zapytała zatroskana blondynka
- Chyba nie.. - podniosłam się z podłogi - Co ty w ogóle robisz..I czemu jest tu tyle rzeczy??
- Pakuję się i wywalam te których już nie noszę...
- Wow masz niezłą kolekcję..
- Dzięki
- A co to za akcja z tym wyjazdem?
- No wiesz..Zrobili nam koncert taki przed świąteczny..Jest za trzy dni w Waszyngtonie. I chyba zostaniemy tam na święta, bo nie opłaca się wracać do LA..Wiem, że chciałaś żebym była tu na święta, ale...
- ... Ale mnie też nie będzie. Jadę do Bostonu.
- Uuu..To szkoda bo chcieliśmy cię zabrać..
- Fajnie. Ale matka i tak by mi nie pozwoliła... A gdzie Ross? Nie widziałam go na dole..
- Jest na mieście z jakąś dziewczyną..ups.Wygadałam się..Nie miałam ci mówić..
- A to niby czemu? Zabronił ci??
- Mhm...Mówił że będziesz zła i ....
- Zła? Przestań Delly. Minęły trzy tygodnie odkąd zerwaliśmy..Wszystko już jest wyjaśnione..On może się spotykać z kim chce... - trochę posmutniałam, bo wydawało mi się, że zależy mu na tym żebyśmy do siebie wrócili..
- Serio? Nie jesteś zła? Bo jakoś tego nie widać..
- Jest dobrze...A co to za dziewczyna?
- Jakaś nowa z planu... Nawet ładna..
- Aha...
- Dobra, skończymy gadać o moim braciszku, bo widzę, że nie bawi cię ta rozmowa...Pogadajmy o pewnym chłopaku...
- O kim?? - uu to mnie zaintrygowało
- No jest taki koleś. Mieszka obok ciebie i jest mega przystojny..
- O matko! Jak się nazywa, ile ma lat, jesteś z nim??
- Nie wiem, nie wiem i  nie...Widziałam go wczoraj jak szłam sobie drogą..I on tak na mnie zaczął się patrzeć i mrugnął do mnie, a ja...Uciekłam..
- Co? - wybuchłam śmiechem
- No co... Nie wiedziałam co mam zrobić to zwiałam do domu..
- Delly! Trzeba było zagadać..
- Nie bądź taka mądra. Ty jak poznałaś mojego brata to też tak od razu z nim nie...
- Jak ja poznałam twojego brata to on się w ogóle do mnie nie odezwał..
- Czemu? On zwykle umie rozmawiać z dziewczynami..
- Stwierdził, że zbyt się na mnie zapatrzał...
- Aha...I co ja mam zrobić??
- Iść do niego!
- Ale teraz? No...Jest jeszcze jasno, więc...
- No nie wiem... - podeszłam do okna
- Ej, to ten brunet, który stoi i maluje płot??
- Tak! To on!
- To dawaj..Masz pretekst..No idź!
-Spoko... - obie zeszłyśmy na dół. Rydel wyszła na zewnątrz, a ja zostałam w domu i przyglądałam się wszystkiemu z okna.
                                                                                *
       Z perspektywy Rydel
 Boże..Nie, nie pójdę do niego..Nie mogę..Kurde, a jak zrobię z siebie idiotkę..Delly, weź się za siebie! - myślałam...Podeszłam do płotu, przy którym był owy chłopak..
- Hej.. - zaczęłam nieśmiało, chłopak podniósł wzrok, spojrzał na mnie i odpowiedział
- Siema! ...Widziałem cię wczoraj. Chciałem zagadać, ale uciekłaś.. - zaśmiał się..Zrobiło mi się głupio
- Yy..No wiem..Śpieszyło mi się..
- Śpieszyło??
- Umm..Tak.. - palnęłam
- Ale dzisiaj ci się nie śpieszy??
- Niee...
- Fajnie...A masz jakieś imię, bo tak stoisz cicho?
- Tak..
- A jakie?
- Rydel..
- Extra! Ja jestem Jesse.
- Fajnie...Malujesz płot?
- A nie widać?
- No tak..Yy..To ja już chyba pójdę.. - odwróciłam się w przeciwnym kierunku, a brunet mnie zatrzymał
- Nie musisz jeszcze iść. Jak chcesz to możesz mi pomóc malować. Co ty na to??
- Pewnie. Może się w końcu czegoś o tobie dowiem, bo chyba nie jesteś zbyt rozmowny..
- Ja? jeszcze dużo musisz się o mnie nauczyć..
                                                                                               *
  Stałam i przyglądałam się całej sytuacji...Nagle ktoś złapał mnie od tyłu w talii i położył głowę na moim ramieniu...
- Na co tak patrzysz? - był to Ross
- Na Delly i nowego chłopaka
- Moja siostra ma chłopaka??
- Nie..Ale możliwe że będzie miała..
- Wow. Jestem w szoku..Nie wierzę, że sama do niego poszła..
- Nie. Ja ją zmusiłam.
- I bardzo dobrze. Przyda jej się chłopak... - ostani raz spojrzałam na nich i odwróciłam się w kierunku blondyna
- A jak tam randka?? - zapytałam
- Hah...Musiała ci powiedzieć..
- A co to tajemnica?
- Nie tylko nie chciałem cię..Martwić..
- Możesz się spotykać z kim chcesz. Nic mi do tego...
- Wiem, ale myślałem, że ty jeszcze coś do mnie czujesz..
- Umm..To źle myślałeś.
- Kumam..A i jakby co, to nie była randka..
- Spoko. - chłopak poszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki sok..Kilka minut później do domu przyszła Rydel z nowymi newsami...Było widać, że podoba jej się ten chłopak..nawet się z nim umówiła...
___________________________________________________________________________
  Następnego dnia wstałam leniwie z łóżka.. Spojrzałam w kalendarz i zaczęłam skakać z radości - tak!! Dzisiaj piątek! ostatni dzień szkoły przed świętami..Szybko się ubrałam, zjadłam śniadanko i popędziłam do szkoły...W szkole nie było już tak znowu wesoło. Pani z biologii zrobiła nam kartkówkę, a pod koniec lekcji zdążyła mnie jeszcze zapytać. Heh pała na dzień dobry..Juhu :( Następne lekcje były nawet nawet. Nic nie robiliśmy, bo pan Duncan musiał pilnie wyjść...Najgorsza była fizyka... Pani Benett postanowiła, że zada nam na święta projekt w parach..Oczywiście, żeby było sprawiedliwie każdy musiał wylosować osobę.. Chciałam być z Vanessą, ale jej akurat dzisiaj nie było w szkole..Pech chciał że wylosowałam Bellę..Myślałam, że się załamię...Po skończonych lekcjach wróciłam grzecznie do domu...A czemu grzecznie? Ha, dobre..Austin chciał się pochwalić nową bryką i zaproponował, że mnie odwiezie, żeby mi się nic nie stało...Później zaczęłam odrabiać lekcje.. Nagle ktoś do mnie zadzwonił... Wyświetlił się numer Ross'a. Uśmiechnęłam się i odebrałam..Ku mojemu zdziwieniu nic usłyszałam tylko jakieś dziwne odgłosy, jęki i ...( można było się spodziewać co to) ...Rozłączyłam się i pomyślałam - Co za idiota! Po co do mnie dzwoni jak jest ''zajęty'' swoją nową  koleżanką - Nawet nie miałam ochoty o tym myśleć, na samą myśl chciało mi się płakać..Nie rozumiem dlaczego to zrobił..Chce się zemścić? Tylko za co?? ...Wróciłam do poprzednio wykonywanej  czynności...Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Ponieważ byłam sama, poszłam otworzyć...Kiedy otworzyłam drzwi, aż się zdziwiłam...
___________________________________________________________________________

Heja miśki ! Tak jak obiecałam dodaję rozdział :) Mam nadzieję, że przypadł wam on do gustu... Następny pojawi się prawdopodobnie za tydzień. Będą jeszcze takie może dwa rozdziały i postaram się napisać taki świąteczny, co wy na to?? Dodam go może w Wigilię czy coś koło tego :) Mam już na niego pomysł, więc jest dobrze hehe :D No...To tak: Mam nadzieję, że ten rozdział się podoba. Proszę o szczere komentarze..Chociaż taki krótki, chociaż z anonima Pliss...:) Jest to dla mnie bardzo bardzo ważne..Oczywiście dziękuję tym osobom, które cały czas bądź od czasu do czasu starają się komentować. Kocham was!!! <33 To chyba wszystko :)
 I jeszcze taka pioseneczka :) 


~Olivia~

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 28

Początek czy Koniec?


[...] Kochana przyjaciółko?!... Chryste, czego ta dziewczyna się naćpała? I od kiedy jest taka miła? Coś tu nie gra...
- O jakie one są słodkie... - powiedział Rocky patrząc na przytulającą mnie Bellę
- Yyy...Że co? ...Bella o co ci do cholery chodzi?! - wybuchłam
- Ale o czym ty mówisz? - mówiła jak niewinne dziecko
- O czym? ... Przez całe lata spęczone w gimnazjum i liceum zatruwałaś mi życie. teraz sobie tak nagle przyjeżdżasz i znowu zatruwasz mi życie! A do tego przychodzisz sobie tutaj tak jakby nigdy nic i wmawiasz Rocky'emu jakieś głupoty!!! Mam ciebie serdecznie dość! Tych twoich gierek! Rób sobie ze mną co chcesz ale moich przyjaciół zostaw w spokoju!  - cała czerwona wybiegłam z domu. Reszta siedziała cicho patrząc na Bellę, która jakoś nic sobie z tego nie zrobiła...Biegłam przed siebie, nie wiedząc w ogóle gdzie. Chciałam od tego wszystkiego uciec...Zatrzymałam się gdzieś na skrzyżowaniu. Nagle ktoś złapał moją rękę i przyciągnął do siebie...
- Ross? - odwróciłam się w jego kierunku
- Dlaczego uciekłaś?
- Dlaczego za mną pobiegłeś?
- Bo tak!
- Fajna odpowiedź...
- A co miałem pozwolić, żebyś zrobiła jakieś głupstwo? Jesteś do wszystkiego zdolna wariatko!
- Ja... - z oczu zaczęły mi płynąć łzy - Ja już się pogubiłam...Wszystko mi się sypie! W szkole mam złe oceny, przez jakieś pieprzone głupstwa zerwaliśmy i jeszcze ona! Po co tu przyjechała?! Żeby zniszczyć mnie do końca...A teraz władowała się w moich przyjaciół...
- Nie płacz...Ona na pewno nas nie poróżni..
- Nie bądź tego taki pewien Ross...Ona potrafi przekonać każdego..To co chce dostanie. Taka już po prostu jest...Założę się, że Rocky już nie wiadomo co sobie o mnie myśli...
- Pogadam z nim... Ale dlaczego próbuje przekabacić Rocky'ego?
- Bo jest sławny! I o to tu chodzi...Boli ją to, że przyjaźnię się z kimś takim jak wy.Z resztą, że w ogóle się z kimś przyjaźnię...
- Spoko...Nie damy się jej..Chodź już do domu..Delly się na pewno martwi...
- A jak ona tam..
- Najwyżej..To mój dom i jakaś laska nie będzie w nim przesiadywać bez mojej zgody..
- Dziękuję ci...Mimo, że ja cię tak potraktowałam ty mi pomagasz.. - przytuliłam się do niego
- E tam... To była moja wina..I muszę sobie wywalczyć to co straciłem.. - po tych słowach oboje ruszyliśmy w kierunku domu...Na moje szczęście blondynki już tam nie było. Wyszła zaraz po moim zniknięciu...Rodzeństwo zdążyło już wytłumaczyć Rocky'emu co za ziółko jest z Belli..Na początku nie chciał w to uwierzyć, ale przekonali go. Reszta dnia minęła spokojnie. Razem z Rydel zrobiłyśmy sobie babski wieczór( w który włączył się również Ell). Na sam koniec obejrzałyśmy jeszcze parę filmów i poszłyśmy spać...
___________________________________________________________________________
                                                             Drogi Pamiętniku
  Myślałam, że już lepiej żyć nie mogę. Przyjazd do Los Angeles to był najlepszy pomysł moich rodziców.Tak przynajmniej zdawało mi się na początku...Poznałam przyjaciół, wymarzonego chłopaka z którym zerwałam - nie wiem czy będziemy razem, przynajmniej na razie nie.. Kiedy z powrotem powoli zaczęło mi się układać, zjawiła się ona- przeklęta Bella Hudson - Tak, dokładnie ta sama wredota z tamtej szkoły..Mam dość już wszystkiego. Znowu zatruwa mi życie, ale powiedziałam sobie, że się jej nie dam. Przecież nie mogę pozwolić, żeby jakaś osoba kierowała moim życiem... Z resztą niedługo święta. Nie mogę się teraz przejmować takimi głupotami...Szkoda, że w LA nie pada śnieg..Brakuje mi go...

___________________________________________________________________________

 Hejka!!! Napisałam ten oto rozdział :) Mam nadzieję, że się podoba... Jest trochę krótki, ale miałam małe problemy z internetem przez ten cholerny wiatr i postanowiłam, że wstawię tak jak jest , bo chciałam akurat dzisiaj tak na Mikołajki ;* Myślę, że źle nie wyszło..Następny pojawi się prawdopodobnie jutro bądź jeszcze dzisiaj jak mi prądu nie zabiorą heh :) A tak w ogóle to jak wam mijają Mikołajki?? Mi spoko, byłam dzisiaj raptem na dwóch lekcjach bo musiałam się zajmować dzieciakami z podstawówki hehe :D Dobra to chyba na tyle, nie rozpisuje się, bo wiem, że to nudne...
 
Pa pa Miśki <33 
A to cover R5 - zakochałam się <33




 ~Olivia~