- Co tu się dzieje?! - wparowałam do kuchni.
- Myślałam, że będziesz miała już wszystko przygotowane. Oni będą za niespełna pół godziny! - krzyknęła z pretensjami mama
- No dobra, uspokój się wreszcie. Zachowujesz się jak dzikie zwierzę. Kto cię tak wkurzył?
- Nie interesuj się za dużo, skarbie.
Przewróciłam oczami i ominęłam bez słowa, wychodząc z kuchni.
- Hola! A ty gdzie? Jesteś mi potrzebna! - chwyciła mnie za rękę i pociągnęła z powrotem.
- Oj mamo, w czym znowu?
- W przygotowaniu kolacji. No rusz się. - spojrzałam na nią z wyrzutem i zabrałam się za przygotowanie stołu a następnie pomogłam jej przy jedzeniu.
- Czy to wszystko droga mamo? - uśmiechnęłam się głupio
- Tak. Już mi nie jesteś potrzebna. Możesz iść do siebie.
- Taaaa... No, bo właściwie to ja mam już plany.
- Słucham? Myślałam, że chociaż ty nam potowarzysz.
- Oj przestań mamo. Nie jestem dzieckiem.
- Dobra to idź. - uśmiechnęła się do mnie, a ja ucałowałam ją szybko i pomknęłam do swojego pokoju.
Musiałam się trochę odświeżyć. Byłam już prawie gotowa do wyjścia. Założyłam koronkową sukienkę w kolorze pudrowego różu oraz wytuszowałam lekko rzęsy. Sama nie wiem dlaczego się tak stroje. Rydel nie powiedziała co prawda, że to jakaś uroczystość, ale rzadko robi kolację dla tylu osób. Spojrzałam ostatni raz w lustro i ruszyłam w stronę domu przyjaciółki.
- Witam panią Blue! - krzyknął Rocky, otwierając mi drzwi. - Co taką ładną dziewczynę tu sprowadza?
- Cześć Rocky. Przyszłam do was na kolację. I szczerze mówiąc nie wiedziałam co Rydel miała na myśli mówiąc 'kolacja', więc założyłam sukienkę i sama nie wiem czy nie przesadziłam, czy to nie za elegancko i w ogóle. - powiedziałam to na jednym oddechu.
- Wyglądasz ślicznie i wcale nie przesadziłaś.Wejdź. - skinął ręką, zapraszając mnie do środka.
Wchodząc do domu usłyszałam chichot oraz głośny śmiech jednego z chłopaków. Kiedy weszłam do salonu momentalnie zrobiła się cisza. Stanęłam jak wryta, gdyż nie miałam pojęcia czemu wszyscy tak na mnie patrzą.
- Cześć - zaczęłam, a oni znowu zaczęli się śmiać
- Hej mała. - Riker podszedł do mnie i mocno przytulił. Następnie przywitałam się z resztą towarzystwa.
Po kilku minutach wszyscy znajdowaliśmy się przy stole. Pierwszy raz od dłuższego czasu było mi dziwnie. Patrzyłam na dwie pary zakochanych gołąbków i robiło mi się cieplej na sercu, Rydel i Ell chyba już się pogodzili, bo cały czas ze sobą rozmawiają. A ja i Ross? No tak, nie znamy się. To była najbardziej drażniąca myśl, która prześladowała mnie podczas posiłku.
- Ej - szepnęła mi do ucha Vanessa - Co jest Scar?
- Umm... Zamyśliłam się trochę, przepraszam. Bardzo dobry indyk Delly! - zmieniłam szybko temat
- Wiem, bo ty mi pomagałaś dzisiaj słoneczko - puściła mi oczko - Chociaż ktoś się zlitował i przyszedł mi pomóc.
- Oj przestań już... Naprawdę przestań. - zrobiłam błagalną minę. Trochę nie swojo się czułam jak tak mnie komplementowala.
Po skończonej kolacji, pomogliśmy posprzątać i każdy poszedł w swoją stronę.
- Słonko, wszystko w porządku? - zapytała z troską Rydel
- Tak - opowiedziałam krótko
- No nie jestem taka pewna. Nigdy nie widziałam ciebie takiej tutaj. Może źle się czujesz?
- Jestem trochę zmęczona i boli mnie głowa, ale to przejdzie spokojnie.
- Mhm... Idź się połóż do mojego pokoju. Zaraz przyniosę ci gorącą herbatę - dodała z wielkim uśmiechem
- Jesteś kochana. - ucałowałam ją w policzek.
- Drobiazg.
- Będziemy mogły potem pogadać? Mam dziwne wrażenie.
- O czym? Jakie?
- Ross przyglądał mi się całą kolację. Nie wiem o co chodzi, dziwnie się czułam.
- Spodobałaś się mu!
- Rydel - On mnie nie pamięta. Co z tego, że mu się podobam czy nie podobam? To jest Ross przed spotkaniem ze mną. Wiem jaki był. Mógł mieć każdą, każda mu się podobała. Pamiętam jak było.
- Oj już przestań. Nie przejmuj się tym chociaż dzisiaj. Idź się połóż a ktoś zaraz przyniesie ci herbatę. Możesz się nawet wyspać, bo za dwie godziny jedziemy na plażę. Mamy tam mały występ. Będzie magicznie! - mówiła jednym tchem, a oczy jej całe błyszczały. Uśmiechnęłam się i poszłam na górę.
Szłam ze wzrokiem wbitym w ziemię, gdy nagle znalazłam się w ramionach Ross'a.
- Uważaj! - uśmiechnął się szeroko do mnie. Och ten jego uśmiech! - Szkoda takiej buzi.
- Nie wiem czy taka szkoda, ale dzięki za radę Ross. - odparłam zupełnie poważnie, chociaż w duchu skakałam jak małe dziecko cieszące się z ukochanej zabawki.
- Czemu nie jesteś na dole?
- Trochę źle się czuję i poszłam się położyć, ale mi przeszkodziłeś - przewróciłam oczami
- A rozumiem. - I tylko tyle? Myślałam, że ta rozmowa będzie trwała nieco dłużej. Przerwałam tą niezręczną ciszę.
- To ja już pójdę. - ominęłam go szerokim łukiem i weszłam do pokoju przyjaciółki.
Leżałam na łóżku i bezczynnie gapiłam się w akwarium, które stało na komodzie. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - To pewnie Delly z moją herbatą
- Hej! - zza drzwi wysunęła się blond czupryna. To on... Mam mdłości.
- Przyniosłeś mi herbatę? Jak miło. - uśmiechnęłam się tym moim sztucznym uśmiechem. O co tu chodzi?
- Tak, proszę bardzo - podał mi gorący kubek do ręki. - Znalazłem twoją bransoletkę - wyjął z kieszeni małą złotą bransoletkę z serduszkiem, na którym były wygrawerowane dwa inicjały: ''S&R''. Miał rację należała do mnie. I przypomniał mi się wtedy dzień kiedy ją dostałam...
"""""""""""""""
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin kochanie! - krzyknął Ross, całując mnie w policzek.
- Myślałam, że zapomniałeś - uśmiechnęłam się niewinnie do niego, a moje policzki coraz bardziej przybierały na kolorze.
- No coś ty! Nigdy bym nie zapomniał. Wiem, że chciałaś, żeby twoje osiemnaste urodziny wyglądały inaczej. Przepraszam cię za to. Nie wiedziałem, że wypadnie mi wtedy praca... - urwał.
- To nic. Ale jesteś teraz - złożyłam mu na ustach delikatny pocałunek.
- To nie wszystko - poprowadził mnie na łóżko i nakazał usiąść.
- Ross, co ty kombinujesz?
- Sprawiam, żeby twoje urodziny były lepsze od tych, które sobie wymarzyłaś - kucnął przede mną, wziął do ręki moją dłoń i mocno zacisnął w swojej. - Jesteś dla mnie najważniejsza. Cholernie mi na tobie zależy Scarlett. - ucałował moją dłoń i spojrzał mi głęboko w oczy. - Przeprszam, że ten dzień wyglądał tak, a nie inaczej. Przepraszam, że robię rzeczy za które masz ochotę mnie zabić. I przepraszam za to, że tyle razy sprawiłem ci przykrość. Chcę, żebyś zapamiętała ten dzień, bo mam nadzieję, że będzie ich więcej. Kocham cię skarbie - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i mocno przytulił do siebie. Teraz siedziałam razem z nim na podłodze, w jego ramionach, w których czułam się tak bezpiecznie. Odchylił mi głowę tylko po to, żeby mieć lepszy dostęp do moich ust, które chwilę potem złączyły się razem z jego w namiętnym pocałunku.
- Ja też cię kocham - uśmiechnęłam się do niego a z mojego oka popłynęła łza.
- Nie płacz kochanie.
- To ze szczęścia, spokojnie.
- Mam dla ciebie prezent.
- Ross... Mówiłam, że nic nie chce - skrzyżowałam ręce
- Mało mnie obchodzi twoje zdanie akurat w tej kwestii - wyjął z kieszeni spodni małe, różowe pudełko. - Wszystkiego najlepszego - podał mi je do ręki. Otworzyłam, a w środku znajdowała się śliczna, złota bransoletka z serduszkiem, na którym były wygrawerowane nasze inicjały.
- Ross... Jest piękna! Dziękuję. - ucałowałam go, a on założył mi ją. - Bardzo mi się podoba.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę,która czeka na ciebie w moim ogrodzie, więc idź się przebierz i ruszamy.
- Nic z tego nie rozumiem, ale brzmi ciekawie.
- Dowiesz się na miejscu. Rusz się.
- Okay. A czemu mam się przebrać? Sądzisz, że źle wyglądam?
- Skądże znowu. Pięknie wyglądasz w dresach i koszulce z plamą po... - przejechał palcem po plamie i włożył go do ust - ...Po dżemie truskawkowym, ale miałem nadzieję, że włożysz tą koronkową sukienkę.
- Hm... Chcesz mnie w niej widzieć?
- Oczywiście. - uśmiechnął się złowieszczo - Żeby później ją kulturalnie z ciebie zdjąć. - Zaśmiałam się głośno.
'''''''''''''''''''''''''''''''''
- To twoja bransoletka, prawda? - pomachał mi ręką przed oczami i wyrwał z moich myśli.
- Yyy, co? Tak, tak to moja. - ocknęłam się - Ej, chwila. Skąd wiesz, że to moja bransoletka? - No właśnie, skąd on to może wiedzieć? Na chwilę obecną kompletnie mnie nie zna. A jak dobrze pamiętam zostawiłam ją w jego pokoju.
- Domyślałem się. Co ona mogla by robić u mnie? Moja siostra raczej nie zostawia tam swoich rzeczy... To może ja już pójdę. Odpocznij sobie.
- Ross, zaczekaj. Przestańmy się dziwnie czuć w swoim towarzystwie. Wiem, że jest to dla ciebie nowe, to znaczy ja. Ja jestem dla ciebie nowa. Ale chyba musisz się nauczyć z tym żyć. Wiem, ze już nic nie zrobię żeby było tak jak kiedyś ale... - wzięłam głęboki wdech - Ale nie chce się czuć dziwnie w twoim towarzystwie. - O kurde, nie odzywa się! Chyba go nieco wystraszyłam.
- Słuchaj Scarlett, gadałem z moją siostrą o tym. Wiem, że byliśmy razem czy coś ale ja naprawde nie pamietam tego.
- Ale ja cie nie obwiniam. Obwiniam siebie za ten wypadek.
- Czemu?
- Bo się wtedy na ciebie wkurzyłam i nie wiem jak to sie stało, ale jechał samochod i uratowałeś mnie porzed nim...
- Czemu byłaś na mnie zła wtedy?
- Bo chciałam mieć święty spokój żeby wszystko przemysleć. Chciałam pomysleć o nas. Bo sprawy się wtedy trochę pokomplikowały... Niby byliśmy razem, ale nie byliśmy. I ty chcialeś do mnie wrócić i mi mówileś ze mnie kochasz i.. - ukryłam twarz w dłoniach. Nie wiem jak to się stało, ale usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem, przysuwając do siebie
- Nie wiem co mam ci powiedzieć, ale nie płacz proszę.
- Nie płaczę. - spojrzałam na niego. - Po prostu ciężko mi z tym co się stało. Nie musisz mnie ani przepraszać ani mi współczuć. Nic za to nie możesz, że tak się stało. Dajmy sobie już spokój z tym tematem.
- Tak masz rację. Może później mi opowiesz o tym, co?
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
- No to co? Jestem Ross - podał mi rękę
- Scarlett.
- Czyli co teraz możemy się poznać od nowa i zaprzyjaznić nawet - mowił z szerokim uśmiechem na twarzy. Mój natomiast był sztuczny.
- Tak...
Do pokoju weszła Vanessa, trochę zdziwiona widokiem który zobaczyła.
- Przeszkodzilam? - puściła mi oczko
- Nie! - odparłam i groźnie na nią spojrzałam
- No to ruszcie się! Macie koncert na plaży. Zaponniales Ross?
- Już idę! -zerwał się i wybiegł z pokoju. Zostałyśmy same.
- Nie patrz tak na mnie Van. Nic z tego nie będzie... On nic nie pamięta. Ale chce przyjaźni.
- Oo szczęściara z siebie - opowiedziała sarkastycznie i wybuchła śmiechem.
Pół godziny później znajdowaliśmy się całą paczką na plaży. Trzeba było jeszcze wszystko przygotować. Zespół rozłożył na scenie swój sprzęt i rozpoczęli próbę. Natomiast ja, Vanessa i Allyson poszłyśmy przejść się po plaży. Cała impreza rozpoczynała się dokładnie za dwie godziny, ale bary były już otwarte. Wszystko wyglądało tam tak bajecznie, ponieważ akurat zachodziło słońce. Położyłam się na piasku, kładąc głowę na kolanach Ally.
- Jak się trzymasz, mała? - mówiła dziewczyna, głaszcząc mnie jednocześnie po głowie
- Nie taka mała - uśmiechnęłam się. - W porządku. Nie mam innego wyboru... A jak u ciebie? Bo przed moim wyjazdem było kiepsko.
- Miałam problem z oswojeniem się z myślą, że będę miała dziecko. Nie tak to sobie wyobrażałam. Ale nie miałabym odwagi ani usunąć ani go oddać.
- Wszyscy ci w tym pomogą. Nie jesteś sama. - przytuliłam ją i położyłam rękę na jej brzuchu.
- Dziewczyny! Znalazłam zajebisty bar! Dopiero dzisiaj jest otwarcie i dają darmowe drinki dla pierwszych klientów! - przybiegła Vanessa i powiedziała to tak szybko jak tylko potrafiła
- I założę się, że już zdążyłam wypić co najmniej dwa - krzyknęła Ally.
- Nieee?
- Wcale - prychnęłam.
- Dobra, chodźcie już.
Poszłyśmy za Vanessą. Wypiłam pół mojego drinka, bo szczerze mówiąc nie smakował mi, a drugie pół dokończyła Van. Poplotkowałyśmy trochę i ruszyłyśmy w stronę sceny.
- Gdzie byłyście? Zaraz zaczynamy! - krzyknęła Rydel, stojąc z założonymi rękami.
- Przejść się - odparłam. Specjalnie nie powiedziałam jej o tych drinkach, żeby jej nie denerwować za bardzo
- Okay - objęła mnie ramieniem i wzięła na bok - Patrz Scar.Tam mamy nasz stolik. - wskazała palcem tak dość duży stolik z kanapami i dwoma białymi parasolami. Wszystko wyglądało tak pięknie i uroczo. Wszędzie znajdowały się lampiony i pochodnie. Całkiem jak na Hawajach. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Piękny - powiedziałam rozmarzona.
- Taki dla vip'ów. Sama rozumiesz - zaczęła się głośno śmiać.
Koncert R5 trwał już od godziny, a ludzi przybywało z każdą chwilą coraz więcej. Zapomniałam jak to jest patrzeć na nich kiedy są w swoim żywiole. Byli fantastyczni! Bawiłam się wśród innych razem z dziewczynami i krzyczałyśmy tak głośno jak tylko się dało. Pewnie to skutek działania tych drinków.
Wreszcie zrobili przerwę. Byłam taka zmęczona.
- Jesteście świetni! -krzyknęła głośno Vanessa, opierając się o Rocky'ego.
- A ty chyba za dużo wypiłaś - powiedział, przytrzymując chwiejącą się dziewczynę.
Usiedliśmy wszyscy na nasze 'miejsce dla vip'ów'. Kelner z baru obok przyniósł nam nasze drinki i małe przekąski. Było tak fajnie. Pierwszy raz od wypadku świetnie się bawiłam i śmiałam się jak nigdy. Nawet mój kontakt z Ross'em poprawił się. Tak było do czasu...
- Oo szczęściara z siebie - opowiedziała sarkastycznie i wybuchła śmiechem.
Pół godziny później znajdowaliśmy się całą paczką na plaży. Trzeba było jeszcze wszystko przygotować. Zespół rozłożył na scenie swój sprzęt i rozpoczęli próbę. Natomiast ja, Vanessa i Allyson poszłyśmy przejść się po plaży. Cała impreza rozpoczynała się dokładnie za dwie godziny, ale bary były już otwarte. Wszystko wyglądało tam tak bajecznie, ponieważ akurat zachodziło słońce. Położyłam się na piasku, kładąc głowę na kolanach Ally.
- Jak się trzymasz, mała? - mówiła dziewczyna, głaszcząc mnie jednocześnie po głowie
- Nie taka mała - uśmiechnęłam się. - W porządku. Nie mam innego wyboru... A jak u ciebie? Bo przed moim wyjazdem było kiepsko.
- Miałam problem z oswojeniem się z myślą, że będę miała dziecko. Nie tak to sobie wyobrażałam. Ale nie miałabym odwagi ani usunąć ani go oddać.
- Wszyscy ci w tym pomogą. Nie jesteś sama. - przytuliłam ją i położyłam rękę na jej brzuchu.
- Dziewczyny! Znalazłam zajebisty bar! Dopiero dzisiaj jest otwarcie i dają darmowe drinki dla pierwszych klientów! - przybiegła Vanessa i powiedziała to tak szybko jak tylko potrafiła
- I założę się, że już zdążyłam wypić co najmniej dwa - krzyknęła Ally.
- Nieee?
- Wcale - prychnęłam.
- Dobra, chodźcie już.
Poszłyśmy za Vanessą. Wypiłam pół mojego drinka, bo szczerze mówiąc nie smakował mi, a drugie pół dokończyła Van. Poplotkowałyśmy trochę i ruszyłyśmy w stronę sceny.
- Gdzie byłyście? Zaraz zaczynamy! - krzyknęła Rydel, stojąc z założonymi rękami.
- Przejść się - odparłam. Specjalnie nie powiedziałam jej o tych drinkach, żeby jej nie denerwować za bardzo
- Okay - objęła mnie ramieniem i wzięła na bok - Patrz Scar.Tam mamy nasz stolik. - wskazała palcem tak dość duży stolik z kanapami i dwoma białymi parasolami. Wszystko wyglądało tak pięknie i uroczo. Wszędzie znajdowały się lampiony i pochodnie. Całkiem jak na Hawajach. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Piękny - powiedziałam rozmarzona.
- Taki dla vip'ów. Sama rozumiesz - zaczęła się głośno śmiać.
Koncert R5 trwał już od godziny, a ludzi przybywało z każdą chwilą coraz więcej. Zapomniałam jak to jest patrzeć na nich kiedy są w swoim żywiole. Byli fantastyczni! Bawiłam się wśród innych razem z dziewczynami i krzyczałyśmy tak głośno jak tylko się dało. Pewnie to skutek działania tych drinków.
Wreszcie zrobili przerwę. Byłam taka zmęczona.
- Jesteście świetni! -krzyknęła głośno Vanessa, opierając się o Rocky'ego.
- A ty chyba za dużo wypiłaś - powiedział, przytrzymując chwiejącą się dziewczynę.
Usiedliśmy wszyscy na nasze 'miejsce dla vip'ów'. Kelner z baru obok przyniósł nam nasze drinki i małe przekąski. Było tak fajnie. Pierwszy raz od wypadku świetnie się bawiłam i śmiałam się jak nigdy. Nawet mój kontakt z Ross'em poprawił się. Tak było do czasu...
_________________________________________________________________________________
~Olivia~