niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 58


 Minął tydzień. Te siedem dni spedziłam z moją przyjaciółką, która uratowała mnie od robienia głupich rzeczy i nie zostawiła mnie samej w mieście pełnym nawalonych zboczeńców, którzy czekają tylko na świeżą krew.

Powiedzmy, że dom Vanessy jest chwilowo moim obecnym miejscem zamieszkania. Nie chciałam wracać jak na razie do domu. Sam nie wiem dlaczego. Przecież tata się wyprowadził i nie muszę słuchać żadnych kłótni. Ale nadal jest babcia. Po wielkiej awanturze u Lynch'ów z pewnością ona zdołowałaby mnie jeszcze bardziej - przecież tyle w życiu przeszła i zna się na wszystkim. Tak, tylko że miała trzech mężów a teraz jest sama. Pieniądze uderzyły jej do głowy i myśli, że może wszystkimi dyrygować.

Tak czy inaczej, rozmowy z Van poprawiły odrobinę moją psychikę. Doszłam nawet do wniosku, że muszę porozmawiać z Rydel. Przecież jest dla mnie jak siostra. Jak mogłam pomyśleć, że kiedykolwiek chciałaby mnie skrzywdzić. Nie dałam jej nawet szansy na wytłumaczenie. Nie wiem do tej pory co miał do ukrycia Ross, ale nie chcę tego wiedzieć. To by i tak nic nie zmieniło, może by wręcz pogorszyło sytuację, skoro on sam powiedział, że mogłabym go znienawidzić. Wolę żyć w nie wiedzy niż myśleć jak bardzo pomyliłam się co do chłopaka.

- Ziemia do Scarlett! - odezwał się Harry, który stał przede mną, machając ręką przed moimi oczami.
- O przepraszam, już się biorę do pracy - uśmiechnęłam się
- Nie no spoko. Nie ma dużo klientów. Jeszcze nie ta godzina. Pierwsza zmiana zawsze najlżejsza - puścił mi oczko
- Ciesz się, że nie było cię wczoraj.
- Jesteś czasami taka zamyślona, jakbyś się czymś przejmowała. Jakieś problemy? - Kiwnęłam znacząco głową - Może mogę jakoś ci pomóc?
- Dzięki za troskę, naprawdę.
- Wiesz, jak...
- Tak, wiem. Powtarzasz się. Ale nie jestem gotowa, żeby o tym wszystkim rozmawiać z tobą. Wiesz nie znamy się za długo i ... Mam nadzieję, że rozumiesz.
- No pewnie. To może wyskoczymy dzisiaj gdzieś pod wieczór jak kumple z pracy? Zapomnisz o wszystkich zmartwieniach i po prostu się rozluźnisz. Co ty na to?
- Brzmi świetnie.
- Może wreszcie weźmiecie się do pracy co? - powiedziała zirytowana Tess, stojąc z założonymi rękoma.
- Już już, królowo - odezwał się chłopak, robiąc ukłon przed dziewczyną. Już widzę jak w środku dosłownie kipi ze złości.

Po pracy odwiedziłam Vanessę, której podziękowałam za chwilowe wynajęcie pokoju i wróciłam do domu. Mama chyba pierwszy raz cieszyła się tak na mój widok. Przepraszała mnie za wszystko i chwilę porozmawiałyśmy o tym co działo się przez ten tydzień. Brakowało mi tego. Ostatnio dochodzę do wniosku, że zaniedbuję ważne dla mnie osoby, bo jestem zbyt zajęta użalaniem się nad sobą. To żałosne.
Czas spędzony z moją rodzicielką minął, bo przyszła babcia, od której dostałam wielkie kazanie jaka to jestem nieodpowiedzialna. Do tego wypomniała mamie, że ma kompletnie niewychowane dzieci, oczywiście z wyjątkiem Nessy, która nie jest jeszcze na tyle duża, żeby odpyskować babci. Zresztą wcale jej się nie dziwię, jest wiecznie przez nią przekupywana.

Dobiegła godzina 18:00, a ja dostałam sms'a od Harrego:
Spotkajmy się w parku, niedaleko restauracji za 20 minut :) 
Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu. Przebrałam się w jakieś luźniejsze ciuchy i byłam właściwie gotowa do wyjścia. Nie chciałam się nie wiadomo jak stroić. Pewnie przejdziemy się na jakiś spacer, żeby pogadać albo do jakieś knajpy. Lubię go, jest przystojny, ale nie chcę dawać mu głupiej nadziei. Nie mam ochoty na bawienie się w związki, tylko po to, żeby Ross zobaczył to co stracił.

Przecież on tego nie pamięta, kretynko.
A zresztą będzie mi łatwiej o nim zapomnieć, bo przecież wyjeżdża w trasę. Oni wyjeżdżają. Rydel wyjeżdża... Cholera, Rydel! Muszę z nią pogadać!

Wybiegłam z domu i wpadłam na Harrego, z którym wylądowałam na ziemi.
- Miękko? - zaśmiał się, podnosząc.
- Przepraszam, spieszyłam się i... Co ty tutaj robisz? Mieliśmy spotkać się w parku? I skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Ja ten no... Nie wiem, kiedyś mi mówiłaś?
- Chciałam jeszcze z kimś pogadać... - spojrzałam akurat na blondynkę, wychodzącą z domu - Rydel! - krzyknęłam do dziewczyny, która szeroko się uśmiechnęła. Podbiegłam do niej zostawiając chłopaka samego.
- Tak bardzo cię przepraszam! - mówiła dziewczyna, przytulając mnie do siebie.
- To ja przeprszam, że tak po prostu mogłam uwierzyć w to, że chciałabyś mnie skrzywdzić.
- Bo ty nie rozumiesz Scar... Ross chciał-
- Nie obchodzi mnie to. Chcę o nim zapomnieć.  Nie chcę się martwić przez całą trasę tym co by mi powiedział.
- Ale ty nic nie wiesz... Powinnaś dać mu szansę na wyjaśnienie. - Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo z budynku wyszła reszta domowników. Ross popatrzył na mnie obojętnie, a następnie spojrzał na osobę stojącą kilka metrów za mną - Harrego. Zmarszczył brwi. Chyba nie spodobał mu się ten widok. Niestety nie był to zamierzony cel.

Pożegnałam się ze wszystkimi przed wyjazdem i dołączyłam do chłopaka, który musiał na mnie czekać. Obejrzałam się tylko jednen raz za siebie, patrząc ostatni raz na odjeżdżający samochód.

xxx

Harry to naprawdę świetny chłopak. Nie mogę uwierzyć w to, że nie ma dziewczyny. Bawiłam się z nim cudownie! Chodziliśmy po parku, on opowiadał mi różne historie. Mówił o swojej rodzinie, o swoim życiu i przygodach, w które nie chciało mi się wierzyć. Ja tez opowiedziałam mu trochę o sobie... Powiedziałam po części powód mojego smutku. Zrozumiał mnie. Sam był nawet w takiej sytuacji kiedyś. 
- Cieszę się, że ci się zwierzyłam i dziękuję, że poświęciłeś mi tyle swojego cennego czasu - przytuliłam chłopaka. Staliśmy pod moim domem tak z chyba dwadzieścia minut - Muszę już iść. 
- To jest normalnie identyczna historia jak z tych beznadziejnych romansideł. 
- Czyli co? 
- Para wraca z uroczego, ale nic nie znaczącego spaceru. Stoją pod domem dziewczyny, rozmawiają, śmieją się. Potem ona mówi, że musi już iść i dochodzi to nie zręcznej sytuacji, a potem się całują i idą do łóżka i takie tam - zaczął się śmiać. 
- Chyba oglądasz zdecydowanie za dużo filmów. A my jesteśmy przecież tylko kumplami - On patrzył na mnie, ja na niego. I faktycznie poczułam się dziwnie, tak jak mówił. Zrobiło mi się gorąco. Nie chciałam, że doszło między nami do jakiegokolwiek zbliżenia. 
- Możemy być kimś więcej - przysunął się bliżej mnie, a ja zaczęłam panikować w duchu - Co powiesz na przyjaźń? - Co za ulga.
- Przyjaźń? 
- No tak. Spędzamy dużo czasu ze sobą. W pracy i po. A zresztą mówiłem ci już, możesz mi zaufać Scarlett.
- No to czemu nie - uśmiechnęłam się tylko. Pożegnałam się z moim przyjacielem i udałam się prosto do swojego pokoju, wspominając chwile spędzone z brunetem, który sprawił, że wszystkie moje zmartwienia odeszły w niepamięć, przynajmniej na jakiś czas. 
Może dzięki niemu zacznę trochę lepiej postrzegać ten świat. Myślę, że wraz z wyjazdem Lynchów, a zaprzyjaźnieniem się z Harrym moje życie ulegnie zmianie. W końcu za parę dni zaczyna się wrzesień. czas wrócić do szkoły, zająć się nauką i zacząć myśleć trochę o przyszłości, w końcu to ostatnia klasa. 
Myślałam jeszcze trochę na sensem własnego życia, a potem odpłynęłam w krainę snu. 

xxx

~Olivia~