piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 57


  Moje ciało nigdy nie czuło się bardziej zrelaksowane niż w tej chwili. Leżałam na kocu, miałam zamknięte oczy, a moją skórę przyjemnie ogrzewały ciepłe promienie słońca. W około by słychać szum drzew, śpiew ptaków i coś, a raczej kogoś jeszcze...
- Nie udawaj aniołku - Ten głos jestem w stanie rozpoznać wszędzie. Otworzyłam lekko oczy, a ku mojemu zadowoleniu  ukazała się przede mną postać uroczego blondyna o ciemnych oczach, które błyszczały z każdą chwilą bardziej kiedy się w nie wpatrywałam.
- Mogłabym spędzić tutaj z tobą resztę swojego życia - mówiłam, śmiejąc się przy tym i obejmując mocno chłopaka. Nagle on znalazł się nade mną, pochylił się i czułe pocałował.
- Kocham cię Scarlett.
- Ja też cię kocham Ross - uśmiechnęłam się.
I nagle on zaczął oddalać się. Wolałam go, krzyczałam, próbowałam biec za nim, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca. Jakbyś ktoś mnie trzymał, a ktoś inny zabierał mi moje największe szczęście.

Z krzykiem i płaczem obudziłam się w środku nocy. Byłam cała zalana potem, trzęsłam się i nie mogłam dojść do siebie - Co to do cholery było? - Pomyślałam zanim zdążyłam się zorientować że mama weszła do pokoju, w którym się obecnie znajdowałam.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona
- Nic - przetarłam twarz ręką - Nic, naprawdę... Po prostu zły sen. - Rozejrzałam się w około. Nessa spała. Aż dziwne, że nie obudziły ją moje krzyki.  - Ja pójdę do siebie. Dobranoc. - Nie czekałam na odpowiedź z jej strony. Byłam jeszcze w lekkim szoku, dlatego szybko znalazłam się w swojej sypialni, kładąc się do łóżka.

Nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z jednego boku na drugi. Myślałam o tym śnie. I z każdą kolejną chwilą docierał do mnie jego sens. Tęskniłam za nim. Tak cholernie tęskniłam za jego słowami, jego dotykiem, jego pocałunkami, które były jak lekarstwo nawet na ciężką chorobę. Nie mogłam już nawet sobie wmówić tego, że potrafię sobie bez niego poradzić, że jestem w stanie normalnie funkcjonować. Ale ten chłopak był jak brakujący element układanki - tylko razem tworzyła całość. On zabrał kawałek mojego serca.
- Chcę cię z powrotem Rossy - załkałam cicho, zwinęłam się w kulkę, a po dłuższym czasie zasnęłam.

W tym samym czasie
  Ross's POV:
Obudziłem się z dziwnym przeczuciem. Mój zegar wskazał 3:50. Postanowiłem zejść na dół napić się czegoś.
Siedziałem i piłem mleko. Zawsze powtarzałem tą samą czynność kiedy nie mogłem zasnąć lub gdy budziłem się w nocy. Tata mnie tego kiedyś nauczył jak byłem mały.
Usiadłem sobie na blacie pijąc, kiedy do pomieszczenia wszedł mój zacny przyjaciel Ell.
- Co ty tu robisz? - zapytał zdezorientowany. Właściwie to chyba ledwo widział bo przyszedł z prawie zamkniętymi oczami, jakby lunatykował.
- Mógłbym zapytać ciebie o to samo. Chyba widzisz co robię - zaśmiałem się. Chłopak spiorunował mnie wzrokiem, ominął i nalał sobie szklankę wody, po czym usiadł na krześle przy naszym mini barze, także znajdował się teraz naprzeciwko mnie.
- Nie żebym się czepiał czy coś, ale... - zaczął
- To się nie czepiaj - uśmiechnąłem się głupio
- Ross? Zachowuj się jak człowiek.
- Dobra, widzę, że o godzinie czwartej nad ranem jesteś mega poważny. Mów o co chodzi stary.
- No to, nie żebym się czepiał, ale co ty za cyrki odpierdalasz teraz co?
- Co?! Jakie znowu cyrki? Co masz na my... Dobra wiem co masz na myśli. Ale dla twojej wiadomości to nie są żadne cyrki. Ja po prostu chce zmienić swoje życie i...
- I co? Chcesz mi wmówić, że Sarah zastąpi Scarlett?
- A może już ją zastąpiła?
- Ty chyba trochę bardziej uderzyłeś się w tą głowę niż myślałem. Słuchaj, wmawiaj własnej siostrze te bajeczki ale nie mi. Jeszcze nie dawno nie chciałeś jej znać była ci obca, spoko ja rozumiem że amnezja, ale zaczęło coś między wami od nowa iskrzyć, podrywałeś ją, i no stary kurde! Spałeś z nią!
- Dziękuję za to zjawiskowe przedstawienie całej historii, panie wszystko wiedzący. Może ogłosisz to w telewizji, że ją przeleciałem co?
- Tylko ją przeleciałeś czy było to może coś więcej Rossy? - Przeszedł mnie dreszcz na to zdrobnienie. To ona zawsze tak mówiła na mnie...
- Nie wiem - przerwałem, a potem nie wytrzymałem tej presji - Ale no kurwa Ell! Nic nie miałem do Sary jasne?! To Scarlett zaczęła mi robić jakieś wymówki jakby wiedziała wszystko najlepiej, nawet nie dała mi nic wytłumaczyć! Wkurzyłem się i to jakoś tak wszystko wyszło. Ona też za dużo naraz oczekuje...
- A dziwisz jej się?
- Nie, chociaż po jej wybuchach zaczynam w to wątpić. Chyba jej już lepiej beze mnie...
- A tobie?
- Co masz na myśli? Ja nic nie mówiłem, że chcę z nią być, że za nią tęsknię, że ją kocham...
- Ale ja ci nawet nie zadałem takiego pytania.
- Ale tak nie jest, dla twojej wiadomości.  Skoro jest taka dla mnie to dlaczego ja mam skakać nad nią?
- Ty już lepiej nad nikim nie skacz, bo może się to źle skończyć - zaśmiał się głupio - Ale naprawdę weź sobie to przemyśl. Dobranoc - wstał, poklepał mnie po ramieniu i poszedł na górę zostawiając mnie samego.
xxx

Od rana siedziałam w pracy, a właściwie to nie siedziałam tylko biegałam od jednego do drugiego stolika, do kuchni i znowu na salę. Był sobotni poranek. Ludzie wolą przejść się do restauracji i zapłacić za wykwintne śniadanie - co za wygoda. Większość z nich przebywała na świeżym powietrzu. W lokalu znajdowały się ogromne szklane drzwi, które prowadziły prosto do ogrodu, który również był przeznaczony dla klientów restauracji - niewielkie miejsce z kilkoma stolikami oraz kanapami - idealne, można by wręcz powiedzieć. Jakże im zazdroszczę.
Tak czy inaczej ruch był spory, a brakowało nam kilku rąk do pracy. Jess zachorował, Kelly nie miała z kim zostawić synka, no a Tess była w pracy, ale zamiast ruszyć tyłek i pomóc dyrygowała wszystkimi.
- Może wreszcie przydasz się do czegoś? - stanęłam przed dziewczyną, machając ręką przed jej twarzą
- A ty możesz zejść mi z widoku? - odparła wyraźnie zirytowana. Spojrzałam w miejsce dosłownie zżerane wzrokiem dziewczyny. Przy jednym ze stolików siedział młody chłopak. Chłopak był nieziemsko przystojny - ciemne blond włosy, oczy koloru bursztynu oraz lekki zarost, który dodawał mu uroku.
- I co?  Mogłabym go wziąć tu i teraz! - dodała zaciskając długopis w dłoni
- Nie zmocz się z tego podniecenia za bardzo.
- Po prostu zazdrościsz.
- Przepraszam bardzo, ale czego?
- Ty i tak nie masz żadnych szans.
- To się jeszcze okaże. - Zabrałam tace z kartką i ruszyłam w stronę klienta.
- O nie nie! Na pewno nie!  - Dziewczyna chwyciła mnie za rękę
- No co ty Tess? Przecież byłaś taka zmęczona i nie chciało ci się pracować? Czy może zwątpiłaś w swoje przekonania? - uśmiechnęłam się triumfująco.
- Chciałabyś złotko. Po prostu nie chcę żebyś go odstraszyła swoim wyglądem i no - spojrzała na mnie z góry na dół - No wszystkim, nie oszukujmy się.  Odebrała ode mnie tacę i pomaszerowała w stronę przystojniaka, kręcąc przy tym energicznie tyłkiem.
- Witaj - podeszła do stolika, lekko pochylając się nad nim, tak żeby wyeksponować swój biust. Szatyn spojrzał na nią ukradkiem zza gazety, którą czytał.
- Dzień dobry - uśmiechnął się szczerze
- Podać coś? Wodę, kawę, coś słodkiego? A może dobre towarzystwo? Siedzisz tu tak sam... - zatrzepotała rzęsami
- Pewnie mówisz o sobie co?
- Dobra odpowiedź.  To co będzie?
- Wiesz z wielką chęcią, ale...
- No tak wiem, wiem nie znamy się i w ogóle. Ale zawsze możemy się poznać lepiej. - Przysiadła się do niego. Miałam wrażenie, że zaraz go połknie!
- To bardzo miłe, ale czekam już na kogoś.
- Rozumiem.  Jesteś zajęty co? - pytała zawiedziona
- Niestety, ale miło się rozmawiało.
Chciała już odejść, ale nie dała za wygraną.
- Wiesz dziewczyna nie ściana...  - uśmiechnęła się
- Oczywiście, ale ja jestem gejem. - Dziewczyna otworzyła usta, podobnie jak ja. Próbowałam się opanować, żeby nie wybuchnąć śmiechem kiedy widziałam upokorzoną, wściekłą Tess, wracając z powrotem.
- Pierdole, co za dupek!  - krzyczała wchodząc do kuchni


Ruch w restauracji zmniejszył się, a moja zmiana dobiegała końca. Wzięłam zamówienie od jednego stolika, a następnie ruszyłam w stronę swojej szafki. Przebrałam się szybko. Dzisiejszy dzień był bardzo gorący,  dlatego chodzenie w tym słabo oddychającym mundurku było uciążliwe.  Wzięłam swoją torbę i wyszłam z budynku,  kierując się w stronę domu. Dzisiaj postanowiłam przejść się pieszo.
Kiedy dostałam sięprawie do domu, zauważyłam, że tata pakuje bagaże do samochodu. To mogło znaczyć tylko jedno. Nie chciałam tam wracać, dlatego skierowałam się w stronę domu moich przyjaciół.
- Scarlett!  - Usłyszałam za sobą głos ojca.
- Co chcesz?
- Posłuchaj ja nie chciałem, żeby tak to wszystko wyszło i...
- O Błagam cię tato! Daruj sobie tak samo ty i jak mama. Nie potrzebuję waszych przeprosin i głupiego tekstu, że nie chcieliście tego. Ja jestem duża poradzę sobie, ale nie zapomnijcie, że macie jeszcze Nessę. Ona rozumie już znacznie więcej niż się każdemu wydaje, więc jeśli jeszcze zamierzacie uratować to wasze małżeństwo albo i nie to chociaż zajmijcie się nią tak żeby nie musiała wysłuchiwać takich kłótni.
- Przepraszam cię kochanie naprawdę za wszystko. Spieprzyłem. Masz rację. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść jeśli będziesz potrzebowała pomocy. - Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. Tata wyciągnął ręce, a ja rzuciłam się w jego ramiona.

xxx

- Rydel ktoś dzwoni do drzwi! - krzyknął Ross, rozglądając się bardziej na kanapie.
- To otwórz! - krzyknęła jeszcze głośniej dziewczyna - Przecież jestem na górze i suszę włosy.
- Kobiety...  - wstał leniwie i podszedł do drzwi, otwierając je.
- Co? - powiedział obojętnie, a potem spojrzał na mnie - Yy to znaczy cześć Scarlett - zawahał się, a potem wskazał ręką, zapraszając do środka.

Od razu weszłam do mieszkania, następnie rozsiadając się na kanapie w salonie. Chłopak z daleka obserwował mnie.
- Napijesz się czegoś? - zapytał
- Nie dzięki - odpowiedziałam cicho, tak że pewnie ledwo to usłyszał. Nie miałam ochotę na kolejną awanturę z nim, chciałam jedynie porozmawiać z moją przyjaciółką.
- Coś się stało? - przykucnął na przeciwko mnie, powodując ból, który czułam podczas spotkania z tatą.
- N-nic... - odwróciłam głowę
- Przecież widzę.  - chwycił moją brodę, tak żebym spojrzała na niego - Płakałaś?
- Ja... Nie mogę.-I łzy popłynęły po zarumienionych policzkach...Jak to jest, że człowiek czasem potrafi być taki silny, a przynajmniej udawać, a w jednej chwili potrafi się załamać.
- Ej co jest? Nie płacz. - Wziął mnie w ramiona, a ja nie myślałam już nad tym co dobre a co złe, wtuliłam się w niego. - Nie płacz...
Otarł łzy patrząc mi prosto w oczy. Położył rękę na moim policzku a ja zamknęłam oczy.
Nasze twarze dzieliły centymetry.
W jednej chwili jego usta znalazły się na moich. To była ta chwila ukojenia. Nagle ból przestał istnieć. Odwzajemniłam pocałunek, który trwał może kilka sekund.
- Co tu się dzieje? - zaśmiał się Rocky stając obok nas. Momentalnie odskoczyłam od chłopaka i pobiegłam na górę.
- Stary weź się ogarnij jedna albo wcale! - powiedział brunet, po czym zostawił zdezorientowanego Ross'a.

Moje serce biło niczym oszalałe. Nie mogłam złapac tchu. Zamknęłam za sobą białe drzwi, a blondynka w dresie w rożową panterkę patrzyła na mnie z podjrzanym wzrokiem.
- No co? - zapytałam po kilku minutach milczenia
- Mogę wiedzieć co się tam stało?
- Tam, czyli gdzie? - udałam, że nie wiem o co jej chodzi. Dziewczyna uniosła brwi.
- Tam czyli na dole. Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha albo ktoś cię dorwał po drodze - zaczęła się śmiać
- Śmiej się śmiej... - rzuciłam się na łóżko dziewczyny. Po czym wzięłam poduszkę i zaczęłam klnąć w nią. - Możesz mnie zabić?
- Pewnie. W jaki sposób byś chciała? - mówiła z uśmiechem na twarzy
- Co ty masz taki dobry humor? Jeszcze bardziej mnie tym dołujesz kobieto...
- Dołuje cię mój dobry humor? Ale z ciebie przyjaciółka.
- No dobra nie obrażaj się tylko mów.
- No dobra! Pamiętasz, że niedługo jedziemy w trasę nie?
- Nie musiałaś przypominać...
- Możesz nie przerywać? - podniosłam ręce - Noo to Ell powiedział, że bedziemy wtedy zapracowani i w ogóle i zaaaprosił mnie do kina!
- Jeju naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę! - przytuliłam przyjaciółkę
- Dlatego jestem taka radosna! No to teraz ty opowiadaj co tam u ciebie!
- Ee nie. Nie chcę psuć twojego dobrego humoru. Tak fajnie sie na ciebie patrzy - dodałam z uśmiechem
- Dlatego powiedziałaś, że mam cię zabić? - Pokiwałam twierdząco głową - Dobra to ja mam pomysł! Jedziemy za chwilę do galerii na zakupy, po drodze zrobimy postój w jakimś markecie. A potem zrobimy sobie babskie spa u mnie w pokoju. Ale najpierw mi powiedz o co chodzi.
- Kocham cię wiesz? - rzuciłam jej się na szyję
- Wiem. Tylko mi się tu nie rozklej.
- Spokojnie. Już wcześniej to zrobiłam i ośmieszyłam się trochę, ale to potem.


Kiedy opowiedziałam Rydel wszystko co miałam jej do powiedzenia udałyśmy się w wyznaczone wcześniej miejsce. Świetnie się razem bawiłyśmy. Podziwam tą dziewczynę. Nie wszyscy mogą mieć w sobie tyle pozytywanej energii co ona. Z kilkoma pełnymi torbami wróciłyśmy do domu.
- O siostra kupiłaś jedzenie! - krzyknął Rocky od razu po naszym wejściu
- Lodówka jest pełna drogi bracie. Riker wczoraj zrobił zakupy, żebyś miał co jeść. A od tych toreb trzymaj się z daleka.
 Zaczęłam wyjmować poszczególne rzeczy na blat.
- To ja tu zacznę wszystko przygotowywać a ty możesz przynieść z samochodu jeszcze jedną torbę.
- Już lecę! - podbiegłam do drzwi wyjściowych. Kiedy chciałam już złapać za klamkę zostałam odepchnięta i momentalnie poczułam okropny ból przeszywający moją głowę.
- O kurde! Nic ci nie jest? - mój zamazany obraz nie chciał pokazać mi osoby, którą zaraz prawdopodobnie potraktuję tak samo. Przetarłam oczy i zobaczyłam JEGO.A kogo innego się spodziewałaś idiotko' - zadrwił głos w mojej głowie. Chłopak wyciągnął do mnie rękę.
- Nie, nie. Nic mi nie jest. Sama sobie poradzę. - Wstałąm i z godnością - tą która mi jeszcze została po dzisiejszym dniu - wyszłam z domu po torbę z zakupami.
- Scarlett! - usłyszałam za sobą, ale kompletnie zignorowałam - Ja naprawdę...
- Tak tak wiem. Naprawdę nie chciałeś. Spoko Ross, dobrze się czuję. Możesz już tak nade mną nie skakać.
-Może ci pomogę?
- Słuchaj - wyciągnęłam rękę tuż przed jego klatką piersiową - Bardzo mi miło, że tak sie troszczysz o mnie, ale nie potrzebuję pomocy. - zamknęłam samochód, wzięłam torbę i udałam się do domu.
- Możemy porozmawiać? - zatrzymał mnie przed wejściem
- Nie!
- Czemu?
- Bo to się skończy tak jak wcześniej... - szepnęłam, na co on tylko uśmiechnął się i puścił mi oczko. Wie o co chodzi, frajer.
- Odpowiada mi taka powtórka, skarbie - nachylił się, a ja upuściłam torbę na jego nogi - Ja pierdole! Co wy kupiłyście?! - krzyczał, trzymając się za nogę
- Takie tam. Rada na przyszłość skarbie - szepnęłam mu na ucho - Zostaw mnie w spokoju - uciekłam szybko do przyjaciółki, zanim zdążyłby mnie złapać za to co zrobiłam. Fakt, może i chciałabym znowu go pocałować. No ba! To jak najbardziej pewne, że chciałam. Ale nie mogę... Nie dam się. To tylko facet. Jak każdy inny...

Nasz wieczór minął fantastycznie. Szczerze mówiąc brakowało mi takich rozmów z Rydel. Była godzina 1:15. Przyjaciółka zaproponowała mi nocleg. Atmosfera w domu nadal jest napięta. Do tego przyjechała babcia, która jakoś nigdy nie przepadała za tatą i wreszcie może wszystko wypomnieć mamie. A ja nie mam zamiaru być świadkiem tych pożal się Boże 'kłótni'.
Postanowiłam wziąć prysznic. Wzięłam piżamę i szybko przemknęłam do łazienki. Po kilku minutach po wejściu pod prysznic, usłyszałam czyjąś rozmowę za drzwiami. Zignorowałam to. Wyszłam z kabiny, chwyciłam ręcznik i zamarłam.
- Wyjdź stąd! - krzyknęłam zdenerwowana, kiedy zobaczyłam w pomieszczeniu Ross'a. No to już szczyt wszystkiego naprawdę!
- Kontynuuj proszę - zaczął się szczerzyć
- O co ci chodzi?! Przestań za mną łazić! - owinęłam sie dokładnie ręcznikiem - Nie rozumiem cie! Traktujesz mnie jakbyś mnie nie znał, no tak bo nie pamiętasz. Nie chcesz mnie znać. Jestem dla ciebie nikim... Potem dziwnie udajesz, że jednak coś, a jak ja już robię sobie nadzieję to bum! Wszystko szlag strzela, bo pojawia się jaka blond lafirynda! Robisz mi jakąś pieprzoną szopkę w restauracji w pierwszym dniu mojej pracy, a teraz łazisz za mną, całujesz mnie i wpadasz mi do łazienki! I ja się do cholery py.. - Chwycił moją twarz i szybko przyblizył do swojej. Nasze wargi złączyły się, a ja kompletnie przestałam kontaktować ze światem. Nagle on oderwał się ode mnie, spojrzał prosto w oczy i skierował do wyjścia.
- Wytłumaczę ci wszystko. Ubierz się - I wyszedł. Tak po prostu.

xxx

Los lubi płatać nam filge. Chyba jego ulubioną osobą jestem ja. To bardzo zabawne. Jakbym komuś obcemu kiedyś opowiedziała moją historię 'wspaniałe', zakeconej miłości to by mnie po prostu wyśmiał. Dlaczego? Przecież to takie oczywiście. Jestem dorosła, a zachowuję się jak zwykła gówniara. Taka, jak to sama ostatnio określiłam - naiwna? Bezndziejnie wierząca w to co niemożliwe lub po prostu nie dostępne dla niej.
I o to poraz kolejny złamałam swoją wymyśloną zasadę 'nie daj się'. Jak mogłam pomyśleć, że w końcu wszystko się ułoży? Nadzieja zawsze umiera ostatnia, prawda? Moja właśnie wtedy umarła.

Kilka minut wcześniej

- Nie możesz jej tego powiedziec! - krzyknął Ross.
- A niby czemu nie? Jak długo zamierzasz jej robić wodę z mózgu?! - odezwała się Rydel
- Nie chce już tego... - Otworzyłam szeroko oczy. O czym on mówi? Stałąm za zamkniętymi drzwiami i peszczelnie podsłuchiwałam ich romowę.
- Ja nie potrafię już dłużej trzymać buzi na kłódkę. Nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest okay!
- Ja jej to wytłumacze, ale ona... Ona mnie znienawidzi! - Momentalnie oparłam się o drzwi, które wcale nie były zamknięte. Dlatego wpadłam do pokoju.
- Scarlett - chłopak wstał i spojrzał na mnie jakby właśnie zobaczył ducha.
- Ja... Ja, nie wierzę! - wykrzyczałam. Po moich policzkach sływał potok łez. Łez przepełnionych żalem i tą głupią nadzieją.
- Ty nic nie rozumiesz - powiedziała Rydel
- A do prawdy? Kto jeszcze brał w tym udział i okłamywał mnie przez cały czas, co?! Każdy. Naprawdę każdego bym się spodziewała, ale nie ciebie!
- Rozum... - mówiła, płacząc razem ze mną
- Co ma zrozumieć? Może ty mi powiesz co Ross? Ładnie było się tak mną bawić?
- Ty nie wiesz o co chodzi... - odezwał się
- Jak nie? Nie jestem głupia... Tak jak myslałam wczęsniej. Po prostu się mną bawisz. Trzeba było od początku dać mi spokój! Zapomniałabym o tobie... - spojrzał na niego. Patrzyłam jak do mnie podochodzi. Jak ja bardzo chciałam, żeby to zdarzenie okazało się tylko zwykłym koszmarem. Ale tak nie było. Czułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy.
Jak najszybciej wwybiegłam stamtąd. To nic, że miałam na sobie piżamę. Biegłam przed siebie, nie zważając na patrzących się na mnie ludzi, którzy pomimo dość późnej godziny szwędali się po okolicy. Dostałam się do najbliższej budki telefonicznej.
- Vanessa? Przyjezdziesz po mnie? - mówiłam do słuchawki, zanosząc się płaczem.
- Już jadę - odpowiedziała zaspanym głosem dziewczyna.


xxx

 Witajcie! Po długim długim czasie... Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj zagląda, pomimo braku rozdziałów. A, więc zaczynając od początku - to wracam do Was z nowym rozdziałęm. Według mnie jest dosyć dosyć :) Ale znowu to samo, znowu się wszyscy pokłócili. tak wiem, co myślicie - jaka nuda. Miałam to już w planie.
Ogólnie to mam bardzo mało czasu na cokolwiek. Jeśli ktoś jest w drugiej klasie liceum, pewnie myśli tak samo. Chciałąbym dodawać rozdziały co tydzien w porywach do dwóch, ale nie jestem w stanie nic obiecać. Teraz jest majówka - z braku ładnej pogody (ciepła) pewnie spędzę dużo czasu  w domu. Postaram się coś napisać.
Jeśli chodzi o rozdziały to mam już zaplanowane wszystkiego do końca. I tutaj taki szok. Tak dokładnie. Bedzie ich może jeszcze z 10 i nie będzie to znowu ta sama nudna telenowela - będzie bardziej dramtycznie. Tyle mogę zdradzyć. I mam nadzieję, że będziecie czytać. Bardzo bym tego chciała.
To chyba wszystko. Życzę Wam udanej majówki i do następnego rozdziału.

~Olivia~
xoxo

3 komentarze:

  1. Ej no! O co im chodziło? Z czym ją okłamują? :(
    Niech się w końcu pogodzą :(
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next ❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG jaki boski Ossdział *u* Taki tajemniczy! No i ile się tu dzieje, jej :D Boszko, boszko! Jestem mega ciekawa co to za tajemnica Rossa! Chcę nexta w trybie nał :D

    Jak się ogarnę ze szkolnymi obowiązkami to i u mnie pojawi się next ^-^

    Pozdrowionka! Weny, życzę, pisz szybkoo! :D

    OdpowiedzUsuń